REKLAMA

Jeździłem nowym Seicento. Fiat 600e ma pięknie pomalowane oczy i kilka prawdziwych zalet

Nowy Fiat 600e jest trochę jak Jeep Avenger, który pomalował sobie oczy. Pojeździłem nim po miejscu, które doskonale pamięta dawne Seicento.

Jeździłem nowym Seicento. Fiat 600e ma pięknie pomalowane oczy i kilka prawdziwych zalet
REKLAMA
REKLAMA

Polacy kochają Fiata Seicento. Kiedyś nie miał sobie równych na rynku aut nowych, przekonując do siebie niską ceną, przyzwoitą jakością i sprawdzoną (bo nieco przestarzałą już w momencie debiutu) techniką. Seicento pozwalało nauczyć się jeździć młodym kierowcom, woziło całe rodziny na wakacje, a po godzinach jeździło w KJS-ach i rallycrossie. Do dziś stanowi stosunkowo częsty widok na polskich ulicach. Mały Fiat wcale nie chce się poddawać, dzielnie wożąc żarcie. Jeśli zjedliście właśnie na obiad kebab albo burgera, jest wielce prawdopodobne, że przywieziono wam je Seicento.

Ale Seicento miało zawsze jeden, duży problem

To jego trzydrzwiowe nadwozie. We Włoszech tego typu wóz może i służył po prostu jako małe pudełko do przemieszczania się po ciasnym mieście i mógł mieć tylko jedną parę drzwi. Ale w Polsce służył do wożenia całej rodziny, więc utrudniony dostęp na tylną kanapę był poważną wadą. I powodem, dla którego wielu klientów wybierało jednak Daewoo Matiza.

Czy Seicento – potem sprzedawane jako 600, co oznacza to samo, tylko „cyfrowo” – byłoby samochodem ostatecznym dla polskiego klienta przełomu wieków, gdyby miało wersję 5d? Tego się już nie dowiemy.

Dopiero teraz pięciodrzwiowy Fiat Seicento trafia na rynek

fiat 600e

Znowu nazywa się 600, ale po włosku to znaczy „Seicento” i właśnie tak mówili o nim Włosi podczas prezentacji. Ma pewne cechy wspólne z dawnym Seicento. Też przypomina z wyglądu Cinquecento, czyli 500-tkę. O ile jednak stary model wyglądał po prostu jak „CC” po dużym lifcie, o tyle nowy wygląda jak Fiat 500, którego ktoś trochę nadmuchał.

Oczywiście na prezentacji nikt nie nawiązywał do Seicento, które znamy z polskich ulic. To karkołomne porównanie to tylko mój zabieg, który ma sprawić, by było mi łatwiej przejść do rzeczy. Włosi woleli nawiązywać do Fiata 600 z lat 50. Ale doceniam, że marka wraca do starych nazw. Te cyfrowe mają swój urok.

Nostalgicznych klimatów było zresztą więcej. Konferencja przed jazdami i wręczenie kluczyków miały miejsce na dachu kompleksu Fiata w Turynie, w dzielnicy Lingotto. To naprawdę piękne miejsce z widokiem na całe miasto i niepowtarzalnym, industrialnym klimatem. Budynki otwarto w 1923 roku. Początkowo mieściła się tam fabryka, a teraz urzędują tu dyrektorzy marki. Na dachu znajduje się legendarny tor testowy. Jeździły po nim niemal wszystkie modele Fiata – od Topolino, przez Mirafiori aż po Seicento i Uno. Teraz padło na 600, w wersji z literką „e” na końcu. Wiecie, co oznacza. Nie jeździ się nim tankować, tylko go ładować.

fiat 600e

Fiat 600e przypomina pewien samochód. To nie przypadek

To Włoch, ale z amerykańskimi genami. Na zewnątrz widać to trochę mniej, ale w środku 600e to już czysty Jeep Avenger. Nie zmieniono nawet kierownicy. Taki sam jest pomysł na kokpit z efektownym panelem w kolorze nadwozia, takie same są przyciski, a nawet gumowy, składany panel zakrywający schowek. Tak samo, jak w Avengerze kierunek jazdy wybiera się przyciskiem (średnio wygodne) i tak samo trzeba zrobić duży krok, by wejść do środka i nie potknąć się o wysoki i szeroki próg.

Fiat może mieć za to trochę ładniejsze fotele, w bardziej włoskim stylu i z rewelacyjną, jasną tapicerką. Z tyłu ilość miejsca nie zachwyca. 600e ma 4,17 m długości, czyli o kilka centymetrów więcej niż w Jeepie, ale nie czyni go to wymarzonym wozem na rodzinne podróże (powiedzcie to tym, którzy do Seicento pakowali całą familię…). Bagażnik mieści 360 litrów klamotów. Szkoda, że nie ma żadnego kufra ani nawet schowka na kable z przodu, pod maską.

Zarówno Fiat 600e, jak i Avenger są stylowe

Są do siebie podobne, ale z zewnątrz różnią się wystarczająco, a w Jeepie projektantom udało się rzeczywiście nawiązać do amerykańskich klimatów. 600 jest włoskie jak pizza bez ananasa i podawanie szklanki mleka w kawiarni na prośbę o „latte”. No i spędziło rano trochę czasu przed lustrem – łatwo zauważyć, że przód z „przymrużonymi” reflektorami i z fragmentem plastiku z napisem „600” tuż za nimi wygląda jak oczy pomalowane grubą kreską w stylu lat 60. Zalotnie.

fiat 600e

Nie zabrakło tu kilku detali cieszących uważnego oglądającego. Napis „600” na środku tylnego zderzaka i na tylnych lampach, wzór włoskiej flagi – to dodaje uroku i sprawia, że Fiat 600e wyróżnia się na ulicy. Zwłaszcza że w gamie są głównie żywe kolory, a brak szarego podkreślano nawet w reklamie. Jedyna uwaga, jaką można mieć do stylistyki to jej… pewna wtórność. Ile można wymyślać wariacje na temat kilkunastoletniego już pomysłu na retro bryłę Fiata 500? 600 przypomina trochę model 500X, bo też jest delikatnie podniesiona. Nie jest to jednak następca tego wozu. „Iks” jest większy.

fiat 600e

Jak jeździ Fiat 600e?

Niestety, mam pewien problem z opisaniem wrażeń z jazdy. Są bowiem właściwie takie same, jak te, które pamiętam z testów elektrycznego Avengera. Silnik o mocy 156 KM zapewnia wystarczające – ale w żadnym wypadku nie sportowe – wrażenia z jazdy. Setka pojawia się na cyfrowym wskaźniku w 9 sekund od startu, co sprawia, że o 600e należy napisać „w sam raz”. Ale jeśli ktoś ma doświadczenia z jazdy mocniejszymi elektrykami, tutaj się trochę zawiedzie.

Układ kierowniczy i zawieszenie zestrojono kompromisowo. Precyzja prowadzenia jest dobra, a resorowanie wystarczająco wygodne, by bez bólu przejechać takie odcinki włoskich dróg, na których z rozrzewnieniem myślę o tym, jak równy jest asfalt w Polsce. To nie jest auto sportowe, ale daleko mu też do kanapowca. Nie buja się, a nisko umieszczony środek ciężkości poprawia wrażenia na zakrętach. Ale właściciele 600e i tak nie będą szaleć po łukach.

Zasięg auta to ok. 400 km

W cyklu miejskim według WLTP pokona 600 km, ale to optymistyczne założenia. Podczas testów na drogach wokół Turynu (bez autostrad) Fiat 600e (jego akumulator ma pojemność 54 kWh) zużył 11-13 kWh, co jest dobrym wynikiem.

Podsumowując – Fiat 600e to miły dla oka, powabny i przyzwoicie jeżdżący samochód elektryczny dla kogoś, kto jest miłośnikiem włoskiej motoryzacji. Klimatu Italii w nim nie brakuje (to nie Stilo). Cen odmiany EV jeszcze nie znamy. Ale prawdziwe zamieszanie na rynku może zrobić dopiero wersja hybrydowa. Dołączy do gamy wkrótce. I to dopiero będzie ciekawe.

REKLAMA

O Fiatach poczytasz tutaj:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA