Fiat 500, część druga. Na każdy przejechany kilometr z licznika zasięgu znikają dwa
Świetnie się bawię jeżdżąc elektrycznym Fiatem 500. Bardzo go polubiłem. To śliczne, wdzięczne auto.
Jego stylistyka budzi mój niekłamany zachwyt. Nawet te ekrany w środku nie są denerwujące, tylko przyjemne w odbiorze. Błyskawicznie się ładuje, choć kosztuje to horrendalną ilość pieniędzy na Greenwayu – dziś na przykład za 20 kWh zapłaciłem 43 zł. Czyli tyle mniej więcej kosztuje mnie przejechanie 100 km. To mniej więcej tak, jakby ten samochód palił 7,5 l benzyny na 100 km. Jak na malutkie auto miejskie, to bardzo wysokie spalanie. Ale to już temat na osobny wpis, bo ten chciałem poświęcić licznikowi zasięgu.
W pełni naładowany Fiat 500 pokazuje 240 km zasięgu
O, fajnie! 240 km to sporo jak na tak małe auto. W zupełności wystarczający zasięg. No to ruszam. Ujechałem 10 km. Zasięg spadł o 20. E, pewnie błąd, zaraz się poprawi. Nie, nie poprawiło się. Mimo zużycia nie przekraczającego 17 kWh na 100 km, czyli całkiem przyzwoitego, zasięg cały czas spadał w tempie 2 km na 1 km.
Jechałem dalej, coraz oszczędniej, momentami już absurdalnie – i cały czas w trybie Range pozwalającym oszczędzać zasięg.
Po 22 km od ładowarki zasięg spadł o 42 km. Zacząłem obserwować wskaźnik, zamiast patrzeć na drogę (wiem, skandal). Co 500 m z miernika zasięgu ubywał 1 kilometr. Niezłe, naprawdę niezłe.
Po 25 km zasięg spadł o 47 km. Potem przyspieszyłem, bo zrobiło się pusto i spalanie wzrosło mi do 18,6 kWh. Moją przejażdżkę zakończyłem wynikiem 48 km, podczas których zasięg spadł o 97 km. Czyli wskaźnik jest bardzo spójny.
Czyli realny zasięg Fiata 500 to 120 km
To by się nawet wszystko zgadzało, bo ma akumulator o pojemności 23 kWh. Czyli jeśli zużywa 18 kWh na 100 km – to się skleja. W danych technicznych podają, że zużycie prądu to 13 kWh na 100 km, co jest absolutnie nierealne, nawet przy stałej jeździe 50 km/h jest wyższe i wynosi ok. 15 kWh/100. Dane techniczne mówią, że homologowany zasięg WLTP w cyklu miejskim to 257 kilometrów. Aha. Rozumiem, że to ma ładnie wyglądać i uspokajać nabywcę, ale niestety, w ramach normalnej eksploatacji już tak różowo nie jest. Gorzej, jeśli to wersja 42 kWh, wtedy wszystkie moje obliczenia biorą w łeb.
Tu nawet nie chodzi o to, że ten zasięg jest mały
Samochód jest mały, to i zasięg niewielki. 120 km do miasta wystarcza w zupełności. Tu się podłączysz, tam podładujesz i jakoś wytrzymasz. Tu chodzi o ten moment, kiedy masz naładowane auto i planujesz, że przejedziesz nim te 200 km bez ładowania, a potem po 50 km masz już tylko połowę pojemności akumulatora, bo licznik jest tak niecelny w określaniu realnego zasięgu. Jest to frustrujące i na tym tle chciałem pochwalić Mazdę MX-30, która też ma mały zasięg, ale przynajmniej umie się do tego przyznać.