REKLAMA

Czy Marketplace na Facebooku wygryzie OLX-a? Sprawdziłem na przykładzie 3 modeli

Marketplace na Facebooku powoli ewoluuje w stronę serwisu z ogłoszeniami z prawdziwego zdarzenia. Czy już w tej chwili wygryza OLX? Czy ogłoszenia tam są cokolwiek warte?

Czy Marketplace przejmuje rolę OLX-a? Sprawdziliśmy to
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy red. prow. zlecił mi sprawdzenie czy Marketplace wygryza OLX stwierdziłem, że pewnie żartuje. Przecież ogłoszenia na Facebooku są tragiczne. Otóż nie żartował, a ja musiałem się przekopać przez ten bałagan w poszukiwaniu trzech popularnych modeli. Docelowo miał to być Polonez, Skoda Octavia I i Toyota RAV4. Niestety, przez to jak działa Marketplace czeskie auto musiałem odpuścić i zastąpić Golfem IV. Ale o tym za chwilę.

Najpierw opowiem o wnioskach dotyczących używania Marketplace w porównaniu z OLX. Czemu zaczynam od czegoś co powinno być na końcu? Chcę żebyście od razu mieli jasność dlaczego wyniki części poszukiwań aut były tak mizerne. Mam ochotę napisać, że Marketplace jest po prostu beznadziejne pod kątem interfejsu, ale to byłoby za proste. Na pocieszenie zacznijmy od przewag Facebooka nad OLX-em.

Plusy dodatnie.

Po pierwsze - wiesz kto sprzedaje auto. Ogłoszenia dodawane są za pośrednictwem prywatnego konta na Facebooku, więc można łatwo sprawdzić jak wygląda sprzedawca. Często po udostępnionych na portalu społecznościowym treściach da się już wstępnie określić czego spodziewać się na miejscu i czy można wierzyć w opis samochodu.

Dalsza zaleta to większe szanse na wyłapanie okazji dzięki lokalności serwisu i darmowym ogłoszeniom. Nie oszukujmy się, serwisy takie jak OLX są nieustannie przeszukiwane przez handlarzy i jeśli nawet trafia się tam auto w bardzo atrakcyjnej cenie, to trudno dotrzeć na miejsce wcześniej niż ludzie, którzy żyją z obrotu autami. Jeśli trzeba to przejadą nawet pół Polski. Na Marketplace mają utrudnione zadanie. Trzeba wybrać punkt, dla którego się szuka, a maksymalna odległość od niego to 161 km. Przeglądanie ofert danego modelu w całym kraju zajmie mnóstwo czasu. Dodatkowo te ustawione z automatu przez system 161 km to więcej, niż maksimum jakie można wybrać na OLX, czyli 100 km.

marketplace opinie
By móc porównywać zakres ofert z OLX-em zaznaczyłem zasięg 100 km. Od tego momentu nie mogłem już wrócić do 161 km. Na obrazku oferty spoza zakresu wyszukiwania.

Dobra, niech będzie, na upartego da się szybciej przeszukać oferty z całego kraju. System pod właściwymi wynikami pokazuje sekcję „wyniki spoza zakresu wyszukiwania”. Tam pojawiają się oferty z całej Polski w losowej kolejności. Ale to czasochłonna zabawa tylko dla najwytrwalszych handlarzy.

Poza tym na Marketplace częściej trafiają ogłoszenia od ludzi, którym nie zależy by dobrze sprzedać pojazd. Dzieje się tak dlatego, że ten serwis jest darmowy i łatwiej dodać tam ogłoszenie niż na OLX. Stąd właśnie większe szanse na trafienie okazji - częściej ktoś wrzuca tam auto, którego wartości rynkowej nie zna i go ona nie obchodzi. Chce się go tylko pozbyć wkładając w to minimum wysiłku i bez płacenia za ogłoszenie. Ważna uwaga - niestety dotyczy to raczej tylko tanich modeli.

Plusy ujemne.

Zacznijmy od obsługi Marketplace. Z menu po lewej można sobie wybrać kategorię pojazdy, potem wpisać takie dane jak model, marka, rocznik czy wersja. Tylko że nie ma po co. Jeśli nawet wpisane wartości nie znikną, jak mają w zwyczaju, to wyniki wyszukiwania delikatnie mówiąc nie mają nic wspólnego z tym czego się chce. Najlepiej od razu dać sobie siana i po prostu wpisać poszukiwany model w pole wyszukiwarki na górze. Ceny w ogóle nie byłem w stanie wpisać, bo system pozwala na umieszczenie tylko jednej cyfry. Co do…

marketplace opinie
To zdaniem Marketplace są Volkswageny Golfy.

Jeśli wybierzecie samą kategorię i wpiszecie model na górze, to nie dajcie się zwieść napisowi, że wyszukiwanie będzie w kategorii pojazdy. Po kliknięciu lupki Marketplace od razu zapomina, że chcieliście widzieć tylko samochody. Z niewiadomych powodów wyszuka wam wszystko, włącznie z mieszkaniami. Z tego względu lepiej nie zmieniać rodzaju sortowania i zostać przy opcji „polecane”. Wtedy wyniki są najbardziej zbliżone do tego, czego szukamy.

marketplace opinie
Szukasz Poloneza? Pozwól, że zaproponuję mieszkanie na Targówku. „Cukierek" też niczego sobie.

Kolejna kwestia to kontakt ze sprzedawcą. Zapomnijcie o szybkich telefonach. Facebook z definicji cenzuruje wpisane w ogłoszeniu numery. Zostaje tylko Messenger. Niestety, jest to pewien problem, ponieważ sprzedawcy często nie są świadomi, że Marketplace nie pokaże ich numeru. W efekcie powstają takie bezsensy jak to ogłoszenie. Kontakt tylko przez telefon, a ten został przez Facebooka zastąpiony napisem „[hidden information]”. Niektórzy próbują to obejść zapisując swoje numery szyfrem (np wstawiając x między cyfry) lub umieszczając je jako ceny.

Właśnie, ceny. Na Marketplace nadal popularne są oferty z cenami na priv. Serio. Nie wiem po co, przecież już absolutnie każdy wie, że brak ceny w ogłoszeniu oznacza, że jest znacznie zawyżona. Kolejna kwestia utrudniająca szukanie to oferty z błędnie wpisaną ceną widoczną na miniaturce, a właściwą umieszczoną gdzieś w opisie. Super wygodne.

Wejdźmy w to bagno: Volkswagen Golf IV.

Tu miała być Octavia I, ale Marketplace nie pozwolił mi ograniczyć do niej wyszukań. Jak napisałem wyżej - filtrowanie nie działa. Niestety, w tytułach ofert nikt nie wpisuje na Facebooku generacji Octavii. Dlatego poddałem się i wybrałem Golfa IV - w jego przypadku prawie wszyscy zaznaczają w tytule generację.

To bardzo popularny wóz. Jeśli Polak szuka taniego kompaktowego samochodu, to najczęściej wybiera właśnie Volkswagena Golfa IV. Na OLX w promieniu 100 km od Warszawy znalazłem 452 oferty z tym modelem. Na Marketplace, jeśli dobrze policzyłem, takich aut na sprzedaż jest zaledwie około 70. Pomijając to, jak irytujące jest szukanie egzemplarzy w konkretnej wersji i zakresie cenowym, spośród takiej liczby ofert można już coś wybrać. Pod warunkiem, że opisy zawierają jakiekolwiek wartościowe informacje.

Owszem, zdarzają się egzemplarze z tak szczegółowymi opisami jak ten. Możemy się nawet dowiedzieć, że trzeba mieć polskie obywatelstwo by go kupić. Zdarzają się też, choć rzadziej niż na OLX, oferty od komisów. Ich opisy nie odbiegają od tych na OLX. Generalnie spora część ogłoszeń reprezentuje mniej więcej ten sam poziom co standardowe ogłoszenia z OLX, tak jak choćby ten tutaj.
Niestety, ze względu na mechanikę działania Marketplace musicie się doedukować np. z wersji silnikowych szukanego auta. Najczęściej nie znajdziecie informacji o rodzaju paliwa czy mocy, które z definicji są podane na OLX.

Co za dramat.

Plagą Marketplace są ogłoszenia bez podstawowych informacji. Np. takie jak to. Nie ma roku, nie ma przebiegu, nie ma nic. Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. Mimo wszystko podjąłem próbę znalezienia interesujących egzemplarzy. Może 1.9 TDI z 2000 r. za 3,4 tys. zł?  A nie, nie ma nawet przebiegu. Do tego ten egzemplarz zapowiada się na zmęczony i ma chyba złe maniery, bo „chamuje". To może ładnie wyglądające na zdjęciach kombi z 1.9 TDI z tego samego roku? Ponownie, nic nie wiadomo, nie podano nawet przebiegu, oferta od handlarza. Zaczynam tracić cierpliwość. O, jest. Ładny Golf IV z silnikiem 1.6 z 1998 r. za 6 tys. zł. Obszerny, uczciwy opis, dobre ogłoszenie. Jest jeszcze jeden 1.6, z gazem i podanym przebiegiem. W formie zdjęcia liczników, ale podanym. Kosztuje 5 tys. zł.

marketplace opinie
Dobrze zrobione oferty też się zdarzają.
Źródło: Marketplace.
Autor: Karol G.

Zacząłem już odzyskiwać nadzieję, kiedy trafiłem na srebrnego Golfa za 4,5 tys. zł. Nie podano rocznika ani wersji silnikowej. Ciekawie brzmią twierdzenia o przebiegu wynoszącym 73 tys. km, kiedy patrzę na zupełnie wytartą lewą stronę kierownicy. Cóż, przynajmniej tym razem dodawane wszędzie przez Marketplace oznaczenie „automatyczna skrzynia biegów" jest prawdziwe. Tak czy siak mam dość. Już mi się odechciało przekopywać ten bałagan w poszukiwaniu wartych uwagi ofert. W każdą muszę wejść, by w ogóle sprawdzić z jaka wersją mam do czynienia i czy czegokolwiek się dowiem o samochodzie. Ile można? Na OLX w 3 klikach ustaliłbym jaki napęd i roczniki mnie interesują, a odsetek treściwych ofert jest tam sporo większy. Swoją drogą ciekawe ile Golfów IV nie zobaczyłem tylko dlatego, że sprzedawcy nie wpisali generacji w tytule?

To może uda mi się znaleźć kilka fajnych Toyot RAV4?

To bardzo popularny SUV. Powinno się udać. A nie, chwila, przecież RAV-4 też miała kilka generacji, których nikt nie zaznacza w tytułach ofert na Marketplace. Powinienem ją odrzucić tak jak Octavię. O matulu. Dobra, przynajmniej spróbuję. Na OLX w promieniu 100 km od Warszawy wystawiono 425 sztuk tego modelu Toyoty. Na Facebooku wpisując Toyota RAV4 nie znalazłem niczego. Serio.

marketplace opinie

Żeby znaleźć oferty Toyoty RAV4 trzeba wpisać w wyszukiwarkę samo RAV4. Jest ich 39 w promieniu 100 km od Warszawy. To już wygląda śmiesznie na tle OLX. Dobra, na razie się nie poddaję. Poszukajmy po prostu dobrej Toyoty RAV4 drugiej generacji. Wiem, to bez sensu bez możliwości filtrowania roczników. Juz mnie boli głowa, a na dobitkę dostałem w ryj ogłoszeniem z autem trzeciej generacji za 1 zł. To zwykłe powtórzenie samochodu wystawionego już na OtoMoto (czyli pokazującego się na OLX).

Na Marketplace nie jest kolorowo.

Zacznijmy od egzemplarza z silnikiem 1.8 w stanie idealnym za 16,5 tys. zł. A nie, nie zacznijmy. W ogłoszeniu nie ma nic, nawet rocznika czy przebiegu. Info na priv. Trzymajcie mnie bo zaraz kogoś rozszarpię. To może  diesel z Ryk? 14,5 tys. zł na tle pozostałych wydaje się atrakcyjne. Ach, też nie. Praktycznie puste ogłoszenie, nie ma nawet rocznika. Informacje pod numerem telefonu, który został ocenzurowany. Świetnie. Spójrzmy na ten egzemplarz za 18 tys. zł. Tylko telefon, którego nie ma, bo Marketplace ocenzurował.

marketplace opinie
Miłego dzwonienia.
Źródło: Marketplace.
Autor: Emil W.

Wreszcie, jest! Normalne ogłoszenie! Porządny, uczciwy opis auta z silnikiem 2.0 D4D. Kontakt głównie telefoniczny. Pod ukryty numer. Na szczęście tylko „głównie”. Może odpisze na Messengerze. To niezły egzemplarz za 18,7 tys. zł, choć wytarta gałka zmiany biegów w zestawieniu z przebiegiem poniżej 200 tys. km jest zastanawiająca. Poza tym znowu sprzedawca nie podał roku produkcji. Następne przyzwoicie opisane ogłoszenie pochodzi już od handlarza.

Reszta to albo kolejne ogłoszenia-wydmuszki, albo nieciekawe egzemplarze. Mam jeszcze bardziej dość. Czy naprawdę muszę dalej brodzić w tym łajnie?

Ostatnie podejście: Polonez.

Otóż muszę. Red. prow. stwierdził, że trzeba sprawdzić co najmniej 3 różne modele żeby wnioski miały jakąkolwiek wartość. Cóż, ewidentnie nie musiał się jeszcze użerać z Marketplacem. Wiem już co zaraz zobaczę, ale wpisuję „Polonez”. Na OLX mógłbym wybierać spośród 57 ogłoszeń. Na Marketplace niemal 40. O! Czyżbym jednak się mylił, a red. prow. miał rację? To na razie najmniejsza różnica w liczbie ogłoszeń z danym modelem. Wręcz pomijalna.

Załóżmy więc, że szukam Poloneza Caro, ale nie Plusa. Zobaczmy, czy FSO uratuje honor Marketplace (o ironio, FSO cokolwiek ratuje). Otóż uratowało. Wszystkie oferty, które sprawdziłem okazały się posiadać opis. W żadnej nie trafiłem na stwierdzenie, że wolno kontaktować się tylko za pośrednictwem telefonu, którego nie widać. Co więcej, choć i na Marketplace dotarła bańka spekulacyjna pompująca ceny Polonezów i znajdą się ogłoszenia z 2 marnymi zdjęciami i ceną rzędu 8 tys. zł, to ogólnie dominują auta w rozsądnych cenach. Ba, ładnych tzw. minusów w cenie do 3 tys. zł jest więcej niż na OLX. Tam pociąg z napisem moda na polskie auta już dawno nie ma hamulców.

Po raz pierwszy Marketplace błyszczy.

Tymczasem na Marketplace możemy za 3 tys. zł kupić egzemplarz z 1993 r., który ponoć przejechał zaledwie 50 tys. km. Do tego przeszedł niezbędne naprawy blacharskie oraz serwis mechaniczny. Co więcej, to nie jedyny ciekawy egzemplarz. Za 3,1 tys. zł można kupić bardzo dobrze się zapowiadającego, zdrowego Poloneza z centralnym zamkiem. Zastanawiający jest tylko brak zdjęć wnętrza i spod maski. Ale tak naprawdę to możemy go kupić za 2,8 tys. zł. Właściciel wystawił go ponownie z innym zestawem zdjęć. Tym razem jest wnętrze, ale z pokrowcami i zdjęcie pokazuje tylko tył. Trochę podejrzane.

marketplace opinie
Cena podana dopiero w opisie, ale poza tym nieźle zapowiadająca się oferta.
Źródło: Marketplace.
Autor: Marcin P.

Pomińmy kosztujący 2,5 tys. zł egzemplarz, który robił za reklamę. Wiem jak traktuje się takie auta, a dodane na końcu stwierdzenie o rosnącej wartości może tylko budzić politowanie. Za to warto się zastanowić nad niebieskim Caro za 2 tys. zł. Ma niestety kilka mankamentów, np. zniszczone siedzenia. To akurat norma w Polonezie zbliżającym się do 200 tys. km. Wymiany wymaga także chłodnica. Karoseria podobno jest zdrowa, poza rdzawkami na tylnych nadkolach.

Zaskakujące wnioski.

Wnioski z tego mini przeglądu są zaskakujące. Marketplace w obecnej formie działa tragicznie, a szukanie normalnego używanego auta za pomocą tej platformy jest tak przyjemne jak siadanie okrakiem na drucie kolczastym.

Z drugiej strony jeśli szukamy grata takiego jak Polonez, to okazuje się równym konkurentem dla OLX, jeśli nawet nie lepszym źródłem aut w dobrych cenach. Na tradycyjnym serwisie ogłoszeniowym dawno królują spekulanci.

Skąd tak duża różnica między szukaniem zwykłych używanych fur i gratów? Po pierwsze niska podaż starych aut aspirujących do miana klasyków sprawia, że niedostatki techniczne portalu stają się drugorzędne. Jeśli mamy do wyboru np. tylko 10 Polonezów Caro, to nie potrzebujemy filtrów, by odseparować je od Borewiczów, Plusów i Trucków. Ewentualne wybrzydzanie nie oznacza klikania filtrów, tylko czekania miesiącami na wymarzony stan i kompletację.

Marketplace przejmie rynek gratów?

REKLAMA

Poza tym graciarska część Marketplace wyrosła z różnego rodzaju grup fanów danego modelu. Dlatego oferty Polonezów praktycznie wszystkie miały przyzwoite opisy, a ich ceny były nieco lepsze niż na OLX. Na takich grupach admini za pomocą regulaminów od dawna zwracają uwagę na jakość wystawianych ogłoszeń, tępią ceny na priv, a inni użytkownicy komentarzami ostracyzują sprzedawców żądających zawyżonych kwot za auta. Poza tym już w tej chwili panuje przekonanie, że graty w uczciwych cenach i dobrym stanie najłatwiej kupić na grupach, a nie OLX.

Dlatego jeśli obsługa Marketplace zostanie poprawiona, ale ogłoszenia zachowają etos wyniesiony z grup danego modelu - być może w przyszłości graty będziemy kupować praktycznie tylko na Facebooku. Natomiast w kwestii zwykłych aut używanych, sekcja handlowa portalu społecznościowego ma jeszcze wiele do nadrobienia, by stanowić zagrożenie dla tradycyjnych serwisów ogłoszeniowych. Da się znaleźć ciekawe oferty, ale jest ich zbyt mało i za dużo czasu trzeba poświęcić na szukanie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA