REKLAMA

Chevrolet Camaro jeszcze powróci. I to nie jako SUV

Kiedy w zeszłym roku Chevrolet kończył produkcję swojej ikony - Camaro - każdy myślał, że to już koniec. Tymczasem, kultowy pony car jeszcze nie kończy swojej historii. Chociaż już nie będzie taki jak kiedyś.

Chevrolet Camaro
REKLAMA

Prezes General Motor Mark Reuss w wywiadzie dla MotorTrend zapowiedział powrót jednego z najsłynniejszych modeli marki Chervrolet - pony cara Camaro. Legenda wyścigów równoległych, gwiazda ekranu oraz jeden z symboli amerykańskiej motoryzacji został wycofany z produkcji w zeszłym roku. I gdy każdy myślał, że to koniec gry, to może się okazać, że nagle dostaniemy jej kolejną część. Tylko z nieco innym protagonistą.

REKLAMA

Więcej o samochodach zza Atlantyku przeczytasz tutaj:

Przede wszystkim - nie będzie to SUV

Jeżeli są tacy w których tlił się ostatni, malutki płomyk nadziei, że jeszcze usłyszymy ryk widlastej ósemki, to mam przykre informacje. Nie jest to wielkie zaskoczenie, bo i tak większość osób się tego spodziewało, ale nowe Camaro będzie elektryczne - podobnie jak reanimowany przez Stellantis Dodge Charger. W tym miejscu mała dygresja - trzeba amerykanom przyznać, że pod względem nazewnictwa swoich elektryków mają naprawdę błyskotliwe pomysły, nawiązujące do historii danych modeli. Oprócz wspomnianego Chargera mamy także Fordy; Mustanga Mach-E i F-150 Lightning. Oby General Motors wymyśliło coś ciekawego - może IROC-E?

Najważniejsza deklaracja dotyczy typu nadwozia nowego Camaro - General Motors prawdopodobnie nauczone błędem Forda nie zrobi swojego Mustanga Mach-E i ikoniczny samochód sportowy nie będzie SUV-em. Choć nie będzie też klasycznym coupe - Reuss informował, że nadwozie będzie czterodrzwiowe. Można spekulować, czy to będzie forma bliżej klasycznego sedana (tak zwane czterodrzwiowe coupe jak Audi A7), czy tylne drzwi będą bardziej szczątkowe (np. otwierane pod wiatr - jak w Mazdzie RX-8).

Ceny mogą być bardzo atrakcyjne

Reuss stwierdził, że pod względem cenowym elektryczny pony car będzie się plasował na poziomie kompaktowego crossovera Equinox, również posiadającego napęd elektryczny, a którego premiera miała miejsce w bieżącym roku. Sugerowana cena detaliczna wynosi 43 295 dol plus opłata za dostawę (169 tys. zł). Jednak jeszcze w tym roku pojawi się podstawowy Equinox EV z szacunkową ceną 35 tys. dol (137 tys. zł), co uczyni czterodrzwiowego Camaro jeszcze bardziej atrakcyjnym.

Jeżeli nowy samochód sportowy może się też kwalifikować do ulgi podatkowej dla samochodów elektrycznych w USA o wysokości 7,5 tys. dol - wówczas otrzymamy hipotetyczną cenę w wysokości zaledwie 27,5 tys. dol (107 tys. zł). To prawie 11,5 tys. dol mniej, niż za podstawową wersję Tesli Model 3, która obecnie nie kwalifikuje się do federalnej ulgi podatkowej przy zakupie.

REKLAMA

Żeby General Motors mogło bezpiecznie wprowadzić Camaro, musi zwiększyć produkcję ogniw akumulatorowych Ultium. Choć ogólnie radzą sobie z tym całkiem nieźle, to jednak w zeszłym roku na rynku amerykańskim doświadczono opóźnień w dostarczaniu samochodów i wprowadzaniu na rynek elektrycznych wersji modeli Blazer i Silverado.

Nie wiemy, kiedy Camaro EV trafi na ulice – plotka głosi, że GM planuje rok modelowy 2026, ale nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia. No i pamiętajmy, że mówimy o rynku amerykańskim - nawet jeżeli jankesi dostaną swojego „mięśniaka”, to nie mamy żadnej pewności, czy zobaczymy go na Starym Kontynencie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA