Martwiłem się, gdy cena paliwa przebijała 5 zł, teraz się cieszę, gdy tankuję za mniej niż 7
Wystarczyło pokazać, że ceny paliw mogą przekroczyć 8 zł, by ludzie cieszyli się, płacąc na stacjach znacznie więcej niż przed rokiem.
Znacie historię o rabinie i o kozie? Szła tak:
Wygląda na to, że w ten sam sposób daliśmy się przekonać do wyższych cen paliw
W zeszłym roku kląłem pod nosem za każdym razem, gdy cena 95-ki przebijała 5,50 zł. No bo to teraz będzie tak drogo, trzeba będzie zacząć jeździć oszczędniej, a może w ogóle mniej, bo przecież kto to wydoli na to paliwo. A potem przyszedł 2022 r., razem z teściową wprowadziła się koza, w czerwcu na dystrybutorach zobaczyliśmy cenę powyżej 8 zł i prognozowano, że to nie koniec podwyżek.
Jak zwróciłem uwagę w tekście, że mamy paliwo wciąż tańsze niż za granicą, to nie nadążaliśmy z kasowaniem komentarzy, w których obrażano mnie i moją rodzinę trzy pokolenia wstecz. Ciekawe, że nikt nie oczekuje, że nowy iPhone, czy telewizor, albo markowy ciuch będzie u nas tańszy bo zarabiamy mniej w porównaniu z Niemcami czy Francuzami, no ale to przecież zupełnie co innego.
W każdym razie, ceny paliw spadły i mają spadać dalej
Dziś można kupić litr paliwa za mniej niż 7 zł, a prognozy mówią o dalszych obniżkach. I to wystarczyło, by głosy sprzeciwu umilkły, nikt już nie myśli o blokowaniu stacji paliw, a po autostradach ludzie znowu zasuwają jak dzicy, nie zwracając uwagi na wir w baku. Teściowa i koza się wyniosły wszyscy są zadowoleni, że paliwo kosztuje znacznie mniej niż 8 zł.
I pewnie jak ceny jeszcze trochę spadną, to po 31 października wróci pełny VAT, cena znowu lekko przebije 7 zł, pobiadolimy, że szkoda, że teściowa wróciła, ale wciąż dobrze, że nie ma kozy. I będziemy jeździć jak dawniej, bo przecież jesteśmy od tego uzależnieni.