Z tym typem kierowcy nie wygrasz. Nie zna żadnego przepisu, ale wszystko wie najlepiej
Sprzeczka przy zawracaniu spowodowana przez kobietę wymuszającą pierwszeństwo to interesujący przypadek, który przypomina, że znajomość przepisów u pewnej grupy kierowców jest bliska zeru. Co gorsza – już niczego się nie nauczą.

Wiele osób jeżdżących dziś po polskich drogach zdawało prawo jazdy 50 lat temu i więcej. Wtedy przepisy były inne, ruch drogowy był inny, motoryzacja w ogóle wyglądała inaczej – nawet interakcje społeczne się różniły od dzisiejszych. Takie osoby zdały łatwy wówczas egzamin na Warszawie czy Fiacie 125p i uznały, że od tej pory mogą prowadzić samochód. Przez następne pół wieku nawet nie próbowały się dokształcić albo zaktualizować swojej wiedzy, bo po co, skoro nic tego nie wymaga. Dlatego jeżdżąc dziś samochodem, po prostu poruszają się nim na zasadzie „czerwone - stój, zielone - jedź”. Ze znaków znają trójkąt „ustąp pierwszeństwa” i znak STOP. Wśród pozostałych przepisów, nieprzedstawianych jako znaki drogowe kojarzą tylko konieczność jazdy prawą stroną jezdni. I to już wszystko, z całą tą wiedzą radzą sobie w codziennym ruchu drogowym. Chyba, że przyjdzie do bardziej skomplikowanej sytuacji. Wtedy pozostaje tylko trąbić i krzyczeć, że ma się rację. A teraz film.
Wydaje się, że nic tu nie budzi wątpliwości
Nagrywający miał pełne prawo zawrócić w tym miejscu. Namalowana na asfalcie strzałka kierunkowa P-8b pozwala na zawracanie*. W trakcie manewru zawracania na jego tor ruchu próbowała wyjechać kobieta kierująca Toyotą C-HR. W oczywisty sposób nie mogła tego zrobić, ponieważ wyjeżdżała z drogi wewnętrznej włączając się do ruchu, a kierujący pojazdem z kamerą znajdował się już na tej drodze. Powinna była się zatrzymać i pozwolić mu wykonać manewr. Co więcej, nagrywający mógł po zawróceniu zająć prawy pas, żaden przepis tego nie zabrania.
Do kolizji nie doszło, ale za to na światłach wywiązała się dyskusja
Argumentem kierującej Toyotą było to, że „była z prawej strony”, co jest w tej sytuacji zupełnie nieistotne, ponieważ tam w ogóle nie ma skrzyżowania. Jest tylko połączenie drogi głównej z drogą wewnętrzną, to jest wjazdem na parking pod sklepem. A co za tym idzie, kierująca Toyotą włącza się do ruchu, w którym kierowca samochodu z kamerą już uczestniczył, zmieniając jedynie kierunek jazdy na tej samej jezdni. Co więcej, nagrywający uprzejmie poinformował kobietę z Toyoty dlaczego się myli, ale to absolutnie nic nie pomogło, nie wywołało cienia refleksji ani zrozumienia sytuacji. Zawsze pozostają przecież dwa argumenty koronne „jestem kobietą” oraz „młodszy ustępuje starszym”, czekałem tylko kiedy one padną, ale chyba zmiana świateł przeszkodziła w kulminacji dyskusji.
Sytuacja taka pozostaje stałym źródłem konfliktów
Również kiedy mamy zieloną strzałkę do skrętu w prawo na normalnym skrzyżowaniu, a ktoś na nim akurat zawraca – nie możemy wykonać warunkowego manewru skrętu, bo byłoby to wymuszenie pierwszeństwa. Jedynie na skrzyżowaniu równorzędnym, bez dodatkowych znaków, w przypadku zawracania musimy ustąpić osobom skręcającym w prawo. Taka konfiguracja jest jednak dość rzadka i trafia się głównie na małych drogach osiedlowych. Jednak jak się okazuje, nawet na profilu Stop Cham który zamieścił film, pojawił się również post, w którym autorzy kanału wyrazili oburzenie wobec komentarzy do tego zdarzenia. Znacznie więcej ludzi uważa, że kobieta jadąca Toyotą „była już na drodze”, więc przysługiwało jej pierwszeństwo. To nieprawda, co widać w piątej sekundzie filmu. Zawracający jest już w trakcie manewru, gdy Toyota stoi jeszcze w całości przed linią wyznaczającą krawędź drogi głównej. Kierująca widziała więc drugie auto, ale uznała że to pewnie jakieś wymyślne przepisy, których ona nie zna, więc trzeba wciskać gaz i jechać. Proste i działa, no chyba że spowodujesz wypadek.
Gdyby ktoś szukał gdzie to było – Szczecin, ulica Wiosenna.
*tak, też nie rozumiem dlaczego ta sama strzałka kierunkowa umieszczona na sygnalizatorze S-3 tego zawracania zabrania, ale tak jest w przepisach, na serio.