Zdałem egzamin na prawo jazdy, więc powiem wam, jak jeździć po rondzie, żeby zdać
Niejedna osoba oblała egzamin na prawo jazdy na rondzie z wyznaczonymi pasami okrężnymi (nie turbinowym), bo zasady są niejasne. Ale ja już wiem, jak jeździć, żeby zdawać.

Niedaleko znanego warszawskiego ośrodka egzaminowania kierowców znajduje się rondo, na którym kandydat na kierowcę musi wykonać manewr zawracania. Jako że kwestia ronda w prawie o ruchu drogowym jest opisana lakonicznie i nieprecyzyjnie, całość odbywa się częściowo przez odwołania do innych przepisów, a trochę „po uważaniu” egzaminatora. Skoro mnie udało się zdać bez błędów, to napiszę instrukcję w kilku krokach, jak to zrobić, żeby nikt nie mógł nam nic zarzucić.
Oto to rondo:

Jak widać, są tu wyznaczone dwa pasy ruchu: wewnętrzny i zewnętrzny. I teraz, co do zasady, po rondzie jeździmy prawym pasem, a lewy - wewnętrzny - służy do wyprzedzania i omijania innych pojazdów. Tyle, że wcale nie i przy skręcie w lewo lub zawracaniu ta zasada nas nie obowiązuje. Dlaczego? Już tłumaczę (choć nie do końca się z tym zgadzam, ale chodzi o to, żeby zdać egzamin).
Przed dojazdem do ronda zajmujemy lewy pas ruchu i włączamy lewy kierunkowskaz
Wynika to z obowiązku sygnalizowania zamiaru zmiany kierunku ruchu oraz tego, że przed skrętem w lewo trzeba ustawić się możliwie blisko lewej strony jezdni, bo dojeżdżamy do ronda po jezdni jednokierunkowej.
Wjeżdżamy na rondo i zajmujemy od razu lewy pas ruchu – to akurat jest zupełnie dozwolone. Kierunkowskaz można już wtedy wyłączyć. Jedziemy nim sobie do zjazdu poprzedzającego ten, którym chcemy rondo opuścić. Czyli jeśli zawracamy, to jedziemy po linii żółtej, a jak każą nam skręcić w lewo, to po czerwonej.

Kiedy minęliśmy już zjazd poprzedzający ten, którym chcemy zjechać, to włączamy prawy kierunkowskaz i zmieniamy pas na prawy, a następnie bez wyłączania kierunkowskazu opuszczamy rondo, kontynuując jazdę prawym pasem. I cyk, zdane, dziękuję. No dobra, to po co o tym piszę, skoro to takie proste?
Dlatego, że to nie jest takie proste
Wyobraźmy sobie, że jedziemy zgodnie z przepisami prawym pasem i po prostu wjeżdżamy na prawy pas na rondzie bez włączania kierunkowskazu. Zasadniczo nie złamaliśmy przepisu, bo nie zmieniliśmy kierunku ruchu. Nie da się jechać inaczej, tak prowadzi droga. Potem, będąc już na rondzie, możemy jechać dalej prawym pasem, ponieważ to wynika z obowiązku ruchu prawostronnego i również nie łamiąc żadnych przepisów, moglibyśmy objechać je w kółko po zewnętrznym pasie. Nic absolutnie tego nie zabrania. W ten sam sposób dałoby się zawrócić i nadal byłoby to prawidłowe.
Dochodzi tutaj do kolizji dwóch koncepcji, prawnej i egzaminacyjnej
W prawie o ruchu drogowym zamiar fizycznej zmiany kierunku jazdy np. w lewo nie ma żadnego znaczenia. Masz jechać zgodnie z przepisami, a dokąd cię te przepisy zaprowadzą, to już twoja sprawa. Ktoś, kto patrzyłby wyłącznie na manewry opisane w przepisach, powie: ten kierowca jadący po żółtej linii wykonał dwa skręty w prawo. To, że ostatecznie po tych dwóch skrętach fizycznie zawrócił, jest nieistotne.
A koncepcja egzaminacyjna mówi co innego. Kierujący skręca w lewo lub zawraca i to jest jego główny zamiar. To, że akurat w tym miejscu jest skrzyżowanie o ruchu okrężnym, nie ma znaczenia – trzeba je traktować jak każde inne skrzyżowanie, stąd obowiązek włączenia kierunkowskazu w lewo i zbliżenia się do lewej krawędzi jezdni. Ale że nie wolno zjeżdżać z ruchu okrężnego wewnętrznym pasem, to przed zjazdem trzeba go zmienić na prawy. Niestety, jest to tzw. stan zwyczajowy, egzaminatorzy ustalili tę koncepcję trochę między sobą i stąd kursanci muszą jej się trzymać.
Ja się z nią nie zgadzam, ale zrobiłem po egzaminacyjnemu i zdałem. Czy będę tak jeździł w prawdziwym życiu? To zależy. Jest jedno rondo, które objeżdżam zawsze zewnętrznym pasem, bo inaczej nie sposób z niego zjechać, zwłaszcza jak „skręcam w lewo” (zjeżdżam trzecim zjazdem). Przepisy sobie, egzamin sobie, a życie pisze jeszcze inne scenariusze. Najważniejsze, żeby wiedzieć, kiedy zastosować którą wersję.
Zdjęcie główne: Torsten Singer - Pixabay