Czarny weekend dla kierowców Ferrari w Polsce. Wypadek goni wypadek
Długi weekend, Ferrari, wypadek. Z połączenia mocy tych trzech rzeczy otrzymaliśmy smutny weekend dla użytkowników supersamochodów.
Nie jest łatwo jeździć Ferrari w Polsce. Raz, że wypadałoby zapracować na zakup i utrzymanie samochodu, dwa - trzeba liczyć się z tym, że gdziekolwiek się nie pojawi, to tłumy spotterów będą robić zdjęcia, więc trzeba się pożegnać z dyskrecją. Trzy: ograniczenia prędkości w Polsce nawet na autostradach należą do niskich, bo co to jest 140 km/h dla dowolnego nowego Ferrari? 6 sekund? Nawet nie poczuje się tej prędkości. Do tego należy doliczyć zły stan dróg, na których można uszkodzić drogocenne zawieszenie, ceny paliw i patrole policji. Już na pierwszy rzut oka widać, że to nie jest los, który można zazdrościć. A do tego wszystkiego w weekend polskie barierki włączyły moce przyciągania, co źle skończyło się dla dwóch Ferrari.
Ferrari Roma miało wypadek w Warszawie
800 metrów - tyle dzieliło miejsce wypadku od salonu Ferrari w Warszawie. Nie wiemy, czy to była jazda testowa, czy kierowca właśnie odebrał swoje nowe Ferrari, a może to zwykły zbieg okoliczności. Wiemy jednak to, że na prostym odcinku drogi kierowca stracił panowanie nad samochodem i uderzył Ferrari Romą w barierki. Nic nikomu się nie stało, na miejsce przybyli pracownicy salonu, którzy przykryli Romę plandeką, niczym ofiarę wypadku, a następnie próbowali wydostać samochód spod barierki. Podoba mi się ta dyskrecja, od razu widać, że to solidna firma. Nawet laweta była zadaszona.
Ferrari miało wypadek również pod Krasnymstawem
O sprawie doniósł nieoceniony portal Lublin112.pl. Kosztujące prawie 1,7 miliona złotych Ferrari 812 Superfast na prostym odcinku drogi wypadło z trasy i wpadło do przydrożnego rowu. Za kierownicą siedział 33-latek, a jego pasażerem było 5-letnie dziecko. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Kierowca dostał mandat w kwocie 3000 zł, co przy kwocie naprawy tego supersamochodu to groszowe sprawy.
Prowadzenie supersamochodu to nie przelewki
Zapewne trzy czwarte czytelników powie, że jakim trzeba być naczyniem, żeby na prostej drodze się rozbić. A wbrew pozorom wcale nie jest to takie trudne, zwłaszcza gdy pod butem masz kilkaset koni mechanicznych, które w ułamku sekundy są gotowe do pędu. Wystarczy lekko śliska nawierzchnia, zbyt spóźniona reakcja i wypadek się zdarza.