Nie wiemy czy Kuba Wojewódzki jechał Ferrari z prędkością 250 km/h. Ale wyrok już zapadł
Czy Kuba Wojewódzki jechał Ferrari F12 tdf z prędkością 250 km/h? Nie ma na to żadnego dowodu, ale nie przeszkadza to znanemu aktywiście-celebrycie nazywać innego celebrytę patocelebrytą i grozić konfiskatą mienia. Szykuje się dobra burza, idziemy po popcorn.
W dzisiejszym artykule przyjrzyjmy się pojedynkowi dwóch znanych ludzi: Kuby Wojewódzkiego i Jana Mencwela. Jeden wrzucił zdjęcie licznika Ferrari, drugiego to oburzyło, więc postanowił wyrazić swoje zdanie na ten temat. W konsekwencji przez polski internet przetacza się dyskusja o drogowym bandytyzmie, przekraczaniu prędkości, wysokości grzywny i konfiskacie mienia. Jednym słowem mamy wspaniała aktywistyczną awanturę.
Cała historia zaczęła się od tego postu na Instagramie:
Całkiem niewinna fotka z podpisem „obiecałem w domu, że wrócę szybko”. Jak szybko może pokazywać następne zdjęcie. Widzimy w nim wyświetlacz pasażera w Ferrari F12tdf, który pokazuje prędkość 250 km/h. Tu pozwolę sobie na małą dygresję i napiszę, że do dzisiaj nie rozumiem czemu ma służyć ten wyświetlacz, bo podejrzewam, że w Maranello mieli dla niego jakieś inne uzasadnienie niż imponowanie maniurkom. To jedna z tajemnic motoryzacji, którą chciałbym kiedyś poznać. Wracając do naszego bohatera: po obejrzeniu tego drugiego zdjęcia podniósł się głos oburzenia w internetowych mediach mówiący o bandytyzmie, drogowych zabójcach i patocelebrytach. Swoje trzy grosze postanowił dorzucić aktywista Jan.
Jan Mencwel błyskawicznie przeprowadził śledztwo i doszedł do wniosku, że to Kuba Wojewódzki jechał Ferrari F12 tdf 250 km/h
Oddział CSI MJN przeprowadził śledztwo, w którym ustalono ponad wszelką wątpliwość, że to Wojewódzki jest winny przekroczenia dozwolonej prędkości o 140 km/h, bo na odcinku na którym zrobiono zdjęcie dopuszczalna maksymalna prędkość to 110 km/h. To miejsce to trasa S79 w okolicach Okęcia. Po tym odkryciu prezes MJN napisał taki tweet:
Ludzie zepsuci, tacy jak Kuba Wojewódzki, według pana Jana budują drogową cywilizację śmierci. Tak swoją drogą, określenie cywilizacja śmierci jest na tyle często powtarzane, że się zupełnie zdewaluowało. Pan Jan proponuje za taki czyn grzywnę proporcjonalną do zarobków i konfiskatę samochodu. To nie ma sensu.
Nikt nie wie czy to Kuba Wojewódzki jechał Ferrari F12tdf 250 km/h
Zanim zlinczujemy Wojewódzkiego, ustalmy parę rzeczy. Żadne zdjęcie nie pozwala ustalić, że za kierownicą jechał celebryta. Co więcej, takie zdjęcie to żaden dowód. Nie wiemy czy nie było przerabiane, nie ma znacznika czasowego, nie może być użyte jako materiał dowodowy. Podobnego zdania jest policja, którą zapytano o zdanie. Dopóki nie otrzymają oficjalnego zawiadomienia nie zamierzają określać winy. Trudno im się dziwić. Konfiskata samochodu, który najprawdopodobniej pochodzi z wypożyczalni nie ma żadnego sensu i w żaden sposób nie dotknie Wojewódzkiego. Ot, wypożyczalnia będzie miała problem. Osądzanie na podstawie tego zdjęcia to kuriozum – równie dobrze może ono być trollingiem dla zdobycia serduszek na insta oraz denerwowania określonych ludzi (dobrze wyszło).
Przeraża mnie jedna rzecz – grzywna potencjalna do zarobków. Nie ma nic bardziej populistycznego niż takie postulaty. Każdy jeden wykładowca prawa powie, że samo podnoszenie sankcji nic nie da. Pan Jan może sobie życzyć, żeby grzywna za przekroczenie prędkości o 100 km/h wynosiła 200 tysięcy złotych, ale nic to nie da, jeżeli nikogo nie złapie się na tym przekroczeniu. Mandat proporcjonalny do zarobków to sen ludzi, którzy lubią zaglądać innym do portfela. System oparty na liczeniu mandatu od zarobków jest kulawy i nie ma żadnych szans w Polsce. Tutaj połowa ludzi wykazuje w zeznaniach podatkowych, że dokłada do interesu, a praca to hobby. Budowlanka stoi pracą na czarno. Jak zwykle przy takich postulatach nie oberwaliby bogacze, celebryci, ludzie dobrze zarabiający, tylko biedni ludzie pracujący na umowie o pracę. Do dzisiaj nie rozumiem jaka jest różnica między przekroczeniem prędkości przez biednego, a przez bogatego.
Cywilizacja śmierci to taki frazes, który nie ma pokrycia w rzeczywistości
Teraz przejdźmy do paru faktów o tej rzekomej cywilizacji śmierci. Mandaty stoją w miejscu, ktoś jeździ 250 km/h trójpasmówką, zagrożenie za zagrożeniem, a tymczasem liczba ofiar z roku na rok spada. W 2001 roku było ich prawie 5,5 tysiąca, natomiast w 2020 roku – 2105. Poprawia się infrastruktura, zwiększa się świadomość użytkowników dróg, ludzie jeżdżą bezpieczniej. Co więcej, od 2001 roku liczba pojazdów na drogach znacząco wzrosła. Wobec powyższego trudno mówić o jakiejś cywilizacji śmierci i pozwoleniu na bandytyzm. Jedynym problemem jest nieuchronność kary, ale o tym napisano sto opracowań, kilkaset artykułów w internecie i tysiące stron fachowej literatury prawniczej, szkoda więc się powtarzać. Od tego, że Kuba Wojewódzki wrzucił zdjęcie licznika Ferrari bandytyzm drogowy ani nie urósł, ani nie zmalał. Nie ma to żadnego znaczenia dla sytuacji ogółu. To doskonała chwila, żeby przez chwilę poczuć się ważnym, głosem pełnym oburzenia wykrzykiwać populistyczne hasełka i żeby przypomnieć światu o swoim istnieniu.
Tymczasem polska drogowa rzeczywistość ma się bardzo dobrze bez pana Jana, organizacji MJN i ich kampanii Chodzi o życie, którą przy okazji postanowił zareklamować. Wskazał również, że premier Mateusz Morawiecki nie odpowiada na ich apele o podwyższenie kar, bo czeka na: wincyj trupów. Najwidoczniej premier Morawiecki ma dostęp do tych samych danych, co ja i widzi, że liczba trupów i tak spada, więc nie ma sensu poprawiać systemu, skoro idzie w dobrym kierunku.
Oczywiście nie pochwalam jazdy z taką prędkością po publicznych drogach, bo to złamanie prawa, a prawa trzeba przestrzegać. Kuba Wojewódzki może teraz sam zgłosić się na policję po mandat. Jeśli to faktycznie on prowadził...