Większość kierowców wymienia tylko jedną żarówkę - tę, która się przepaliła. To brzmi logicznie... ale tylko przez chwilę.

Choć dziś nawet Dacie mają LED-y w standardzie (poza elektrycznym Springiem), to po drogach porusza się mnóstwo samochodów, które mają reflektory halogenowe lub ksenonowe. O ile w tym drugim przypadku nie mówimy o żarówkach, a o żarnikach bądź lampach wyładowczych, to tych kilka słów, które przeczytacie poniżej, można spokojnie odnieść do obu tych typów oświetlenia.
Oświetlenie ma to do siebie, że się zużywa
Przy LED-ach najczęściej wygląda to dość zero-jedynkowo, bo albo działają, albo nie (i problemem nie muszą być wcale same diody - często zawodzi osprzęt w lampie). Ale przy żarówkach i lampach wyładowczych już tak nie jest. I stąd właśnie bierze się moja niechęć do wymiany tylko jednego źródła światła.
Jasne - są sytuacje, gdy jest to uzasadnione
Np. spieszysz się i pilnie potrzebujesz sprawnego auta. Albo policjant w trakcie kontroli drogowej zauważył niesprawne oświetlenie i kazał ci wymienić żarówkę. Aaaalbo wymieniałeś niedawno obie żarówki, ale jedna okazała się wadliwa i już padła. To wszystko to są zupełnie normalne sytuacje, które w pełni uzasadniają wymianę pojedynczej żarówki.
Ale poza tymi sytuacjami powinieneś wymienić parę
Pierwszy powód miałeś już podany wyżej: oświetlenie się zużywa. Ani konwencjonalna żarówka halogenowa, ani żarnik ksenonowy nie oferują takiego samego strumienia świetlnego przez cały okres eksploatacji, co bez problemu da się zaobserwować, jeśli np. po 2-3 latach zmienisz jedną żarówkę - na identyczną jaka była! - i porównasz świecenie tego reflektora z tym drugim, jeszcze ze starą żarówką. W przypadku zużytego żarnika ksenonowego bardzo wyraźnie widać także zmianę barwy światła - zamiast niebieskawej może być np. wyraźnie idąca w fiolet.
Mało? Idźmy dalej. I żarówki, i żarniki mają jakąś założoną trwałość, zwykle wyrażaną w godzinach - przykładowo zwykłe żarówki H7 wytrzymują zwykle od ok. 350 do 650 godzin, ale da się znaleźć zarówno świecące krócej, jak i bardziej długowieczne. Przy ksenonach jest o tyle śmiesznie, że gdy zaczynały się upowszechniać, to często można było spotkać się z twierdzeniem, że wytrzymają tyle, co sam samochód. Tyle że te wstrętne blaszane puszki okazały się być w większości przypadków zdecydowanie trwalsze, przez co trwałość ksenonów - określana zwykle na 2 do 3 tysięcy godzin - okazuje się być zbyt niska, by faktycznie oświetlenie takiego auta było w stanie wytrzymać bez ingerencji np. 20 lat.

Dążę do tego, że jeśli jedna żarówka bądź jeden żarnik już padły - lub widać, że ten czas się zbliża - to nie ma co oczekiwać, że w drugiej lampie taki sam element wytrzyma dłużej. Jasne, zdarza się i tak, że jedna żarówka psuje się 50 godzin szybciej od drugiej - ale może być i tak, że strzelą jedna po drugiej, np. w odstępie kilku dni. Sam wymieniałem kilka dni temu żarówki H4 w mojej Dwieście Szóstce, i choć przepalona była tylko jedna, rzut oka na włókno świateł mijania w drugiej nie pozostawiało wątpliwości - lada chwila powtórzyłaby los siostry z drugiego reflektora.

Ale to nadal nie wszystkie powody, by zmieniać żarówki/żarniki parami
I żarówek, i żarników są na rynku setki różnych modeli. Tanie, drogie, zwykłe, premium, ze zwiększoną trwałością, ze zwiększoną ilością światła czy ze zwiększoną bez powodu marżą producenta. Do wyboru do koloru. Jeśli nie pamiętasz, co dokładnie siedzi w obu reflektorach - a nie oszukujmy się, 99,8 proc. ludzi nie pamięta - to nawet przyjmując nierealne założenie, że żarówki i żarniki nie zmieniają parametrów w miarę użytkowania, zmieniając tylko jedną żarówkę (żarnik) ryzykujesz, że jedna lampa będzie świecić inaczej niż druga.
Zwykle mamy z tego rodzaju sytuacjami do czynienia, jeśli w jednej lampie jest żarówka zwykła, a w drugiej wzmocniona (wszelkie produkty w rodzaju +30 proc. światła, +120 proc. światła itd.) - różnicę jest bardzo łatwo zauważyć. ALE nawet jeśli kupujesz najzwyklejsze w świecie żarówki, to i tak może się okazać, że ta różnica jest. Szczególnie jeśli bierzesz zawsze to, co jest absolutnie najtańsze, więc czasem kupisz jakąś sensowną Narvę czy Tungsrama, a czasem wołające o pomstę do nieba Bottari czy inne Carcommerce, w zależności od tego, w jakim sklepie akurat jesteś.
Dla niektórych argumentem może być to, że ogarnie się obie lampy przy jednej robocie
Nie trzeba więc dwa razy brudzić rąk. Zresztą jest tu też drobna zaleta poboczna: jak już zmienisz żarówkę po jednej stronie, to nie musisz się nad niczym zastanawiać ani niczego sobie przypominać po stronie drugiej. Ot, powtarzasz te same czynności.

Że niby wymiana parami wychodzi drożej? Bzdura
Biorąc pod uwagę całą eksploatację auta pod twoją opieką, koszty łączne w tej kwestii niemal na pewno będą identyczne. Jedyne z czym można się zgodzić to fakt, że jeśli chcesz żarówki/żarniki wymieniać pojedynczo, to sobie wydatek rozłożysz w czasie, ale... czy serio to tak ważny argument, gdy dobrą, markową żarówkę można dostać czasem za mniej niż 10 zł, a lampę wyładowczą za mniej niż 100, zależnie od typu? No powiedziałbym, że nie.
Ostatecznie zrobisz, jak będziesz chciał
Ale miej na uwadze, że wymiany pojedynczych żarówek w zasadzie nie ma jak obronić. Może tylko tym, że przecież badanie techniczne na SKP i tak przejdzie.







































