REKLAMA

Rowerzysto patrz na znaki. Włączanie się do ruchu nie musi kończyć się wypadkiem

Włączanie się do ruchu rowerem może być trudne, co pokazuje nagranie z wypadku w Lublinie. Zapraszam na wycieczkę po mojej patookolicy. 

włączanie się rowerem do ruchu
REKLAMA
REKLAMA

Uwielbiam rozpoznawać na nagraniach z wypadków znajome okolice. Tym razem zobaczyłem nagranie z miejsca, gdzie prawie codziennie jeżdżę moim nowym szybkim jak błyskawica rowerem (czerwony, bo takie są najszybsze). Traf chciał, że nagranie przedstawia zderzenie z rowerzystą. Jego wina jest bezdyskusyjna, ale przy okazji pokaże wam jak się projektuje ścieżki rowerowe w Lublinie.

Włączanie się do ruchu rowerem — całe życie robiłeś to źle

Przyjrzyjmy się nagraniu, które pochodzi z artykułu na portalu lublin112.pl.

Widzimy na nim, że rowerzysta, który porusza się ścieżką rowerową zjeżdża na buspas i zderza się z taksówką, która już na nim jest. Rowerzysta nie ogląda się, nie upewnia się, że może się bezpiecznie włączyć do ruchu, tylko wjeżdża jakby jutra miało nie być. Jego wina jest bezdyskusyjna, bo przy włączaniu się do ruchu należy przestrzegać przepisów art. 17, ustawy prawo o ruchu drogowym, który reguluje tę kwestię.

Na szczęście dla rowerzysty skończyło się tylko na drobnych otarciach. To niewielka cena za nauczkę na całe życie. Zapytacie, ale dlaczego on się tam w ogóle znalazł i co go podkusiło, żeby zjeżdżać ze ścieżki na ulicę. Powód jest prozaiczny:

Kończy się ścieżka rowerowa i rowerzysta prawdopodobnie nie zauważył znaku informującego o tym fakcie. Zamiast ustąpić pojazdom, które znajdują się na pasie ruchu, wjechał na niego na pełnym gazie. Nawet się nie obejrzał.

Lublin kocha patościeżki dla rowerów

Najpierw jest śmieszny objazd wokół bardzo ważnego i niezbędnego pomnika:

włączanie się rowerem do ruchu

Możecie zgadnąć ilu rowerzystów jeździ tak jak nakazuje ścieżka, a ilu jedzie po prostu na wprost. Prawidłowa odpowiedź to: niewielu. Nieopodal mamy miejsce zdarzenia:

włączanie się rowerem do ruchu

Kończy się tam ścieżka rowerowa, a strzałka kieruje wprost na jezdnię. Żeby było ciekawej — co do zasady rowerem nie można jeździć po buspasie, chyba że oznakowanie przewiduje taką możliwość. W tym miejscu nie ma takiej możliwości, a ograniczenie prędkości wynosi 50 km/h, więc rowerzysta powinien wjechać na kolejny pas — ten, po którym jadą samochody. Tym samym będzie mógł doświadczyć niesamowitej przyjemności jazdy pomiędzy samochodami a trolejbusami i taksówkami. Niektórzy — w tym i ja, wybierają wariant zdroworozsądkowy, który jest niezgodny z przepisami — jazdę po szerokim chodniku.

Oczywiście jest on usiany przeszkodami — słupami, które jednocześnie są latarniami i elementem trakcji trolejbusowej. Ale wiadomo, że piesi w oczach projektantów to gorszy rodzaj uczestnika ruchu, więc nikt się nimi nie przejmuje. Jadąc po chodniku należy pamiętać, że wkracza się na teren królestwa pieszych, więc trzeba na nich uważać i nie powodować zagrożenia. Jazda po chodniku jest złamaniem przepisów, ale mając do wyboru moje życie i zdrowie oraz literę prawa, wybieram to pierwsze.

Jaki mamy efekt takiego projektowania?

REKLAMA

Kierowcy denerwują się na rowerzystów, którzy jadą pasem przytuleni do buspasa, rowerzyści denerwują się na kierowców, że ci wyprzedzają ich na gazetę. Jest jeszcze grupa pieszych, która denerwuje się na rowerzystów, którzy wybierają zdroworozsądkowe wyjście, tj. jazdę po szerokim chodniku. Niestety chodnik też nie jest wolny od wad. Olbrzymie latarnie po prostu muszą tam stać. Niech drogowy plebs je omija. A gdzieś tam w wysokim budynku grupa urzędników siedzi zadowolona z tego, że zrobiła ludziom ścieżkę rowerową, trolejbusom buspas, a pieszym chodnik i wszystko jest super. I tak się to kręci w tej Polsce.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA