Volvo przyszłości ma być elektryczne i zyskowne. Nie wiadomo, co bardziej
W 2030 r. Volvo chce sprzedać ponad milion samochodów elektrycznych. I zero jakichkolwiek innych. A jak będą wyglądać nowe Volva podpowiada Concept Recharge.
1,2 miliona samochodów rocznie – to cel, jaki Volvo stawia sobie na połowę tej dekady. Połowa z nich to mają być modele elektryczne. Odważnie, biorąc pod uwagę, że jeszcze rok temu Szwedzi nie mieli żadnego elektryka, a plug-iny stanowiły ok 20 proc. sprzedaży. Ale firma ma plan, na pewno sprytny i to wszystko się szybko odmieni. Nie dość, że będzie sprzedawać samochody elektryczne na potęgę, a od 2030 przestanie sprzedawać jakiekolwiek inne, to jeszcze ma na tym nieźle zarabiać – zakłada marżę operacyjną na poziomie 8-10 proc. rocznie.
Volvo Concept Recharge podpowiada, na czym ten niezły zarobek ma się opierać
Sporych rozmiarów SUV zapowiada nową platformę, przygotowaną wyłącznie z myślą o samochodach elektrycznych. Volvo twierdzi, że uwalniając się od konieczności budowy platformy przystosowanej zarówno do jednostek spalinowych, jak i napędów elektrycznych, może znacznie lepiej wykorzystać dostępną przestrzeń. Pozwala to na zwiększenie rozstawu osi i skrócenie zwisów, a co za tym idzie, wygospodarowanie większej ilości miejsca dla kierowcy i pasażerów.
Dopóki można mówić o kierowcy, bo plan postępującej autonomiczności też został wpisany w projekt rozwoju marki. Elementem, który ma pomóc w zastąpieniu kierowcy robotem jest chociażby widoczny nad przednią szybą lidar – ma on być coraz częściej spotykanym elementem wyposażenia nowych modeli Volvo.
Na szczegóły techniczne dotyczące nowych modeli jeszcze za wcześnie, póki co możemy się pozachwycać designem
Szwedzi zwracają uwagę na obniżoną linię dachu i maski oraz wysoko umieszczone fotele – podobno pozwala to na poprawę właściwości aerodynamicznych auta, przy jednoczesnym zachowaniu uwielbianej przez klientów pozycji, która zapewnia najlepszą widoczność. Ja kręcę na to nosem – na wysokim krześle to mogę posiedzieć w domu.
Widoczność mają poprawić jeszcze takie rozwiązania, jak ograniczenie grubości słupków, a właściwie usunięcie tych, które są zbędne. W Volvo Concept Recharge nie ma standardowego słupka B – drzwi otwierają się „na szafę” jak w np. Oplu Merivie, ale nie ma między nimi słupka.
Co gorsza, wygląda na to, że nie ma nawet ramki wokół szyb. Nie wiadomo, czy podobne rozwiązanie zobaczymy w modelach produkcyjnych, ale śmiem twierdzić, że wątpię, chociażby ze względu na hałas, z którym musiałaby sobie poradzić cieniutka uszczelka między szybami przednich i tylnych drzwi.
Ciekawie wygląda koncepcja przednich świateł
Volvo trzyma się kształtu młota Thora i wymyśliło, że światła do jazdy dziennej będą ustępować miejsca światłom mijania, o w ten sposób:
Równie spektakularne są światła tylne, które będą powiększać świecącą powierzchnię w ramach wzrostu prędkości, z jaką porusza się samochód. To Volvo w ogóle może poruszać się szybko?
Oczywiście świecić będą też znaczki/napisy, żeby w każdych warunkach było jasne, z jakim produktem mamy do czynienia. Mocno podświetlone jest też wnętrze, w którym dominuje wielki, pionowy ekran systemu operacyjnego. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że wystaje on na tyle, że będzie ograniczał widoczność, być może tak to tylko wygląda w modelu koncepcyjnym.
Ile z wizji przyszłości zaprezentowanej przez Concept Recharge znajdzie się w modelach produkcyjnych Volvo – przekonamy się „w okolicach 2022 r.”, kiedy to światło dzienne (co ja z tym światłem?) powinna ujrzeć kolejna generacja modelu XC90. Trzymam kciuki za te fikuśne reflektory. Pewnie ich wymiana po stłuczce będzie kosztować majątek. Ale do stłuczki Volvo nie dopuści dzięki zaawansowanym systemom zapobiegania kolizji.