Volkswagen ID.5 to motoryzacyjna muzyka poważna. Jeździłem nim po Austrii, słuchając Mozarta
Volkswagen ID.5 ma opadającą linię dachu i może mieć prawie 300 KM. Przejechałem się nim po alpejskich drogach, by napisać wam, czy warto go kupić.
Volkswagen ma w gamie coraz więcej modeli elektrycznych z tak zwanej „rodziny ID”. O ile do tych spalinowych jesteśmy przyzwyczajeni od lat i odróżnianie Golfa od Passata czy nawet T-Roca od Tiguana raczej nie przysparza nikomu szczególnych problemów, o tyle w gamie aut na prąd można się trochę pogubić. Różnica między ID.3 a ID.4 jest jeszcze dość oczywista, bo „Czwórka” jest dużo większa. Ale ID.5 od ID.4 wcale nie różni się już tak mocno.
Chodzi przede wszystkim o inny kształt nadwozia
ID.4 ma lekko opadającą linię dachu, a w ID.5… opada ona jeszcze mocniej. Czy ten model można nazwać SUV-em coupe? Raczej tak, choć niektórym przypomina on raczej duże kombi albo nawet vana. Chyba najwyższa pora, by przestać próbować szufladkować samochody do konkretnych segmentów.
Volkswagen ID.5 to spory samochód
Mierzy 4599 mm, czyli od nieco ponad centymetr więcej od ID.4. Na żywo wydaje się jednak większy, głównie za sprawą wysoko poprowadzonej linii szyb. Czy jest ładny? Zastanawiałem się nad tym podczas prezentacji statycznej. Podczas jazd testowych też dyskusje na ten temat nie cichły. Ale w austriackich, górskich plenerach wszystko wygląda jakoś lepiej. Niesamowite, że da się nie stawiać przy drogach miliarda plakatów, banerów i tabliczek.
Austria słynie z muzyki klasycznej i Red Bulla
Swoją przygodę z jazdą ID.5 zacząłem od muzyki poważnej. Wsiadłem do testowego egzemplarza, a w radiu w kółko emitowano dokonania najsłynniejszych wiedeńskich kompozytorów. Nie słucham takich utworów na co dzień, ale pomyślałem, że tym razem wezmę do siebie porady naukowców. Ostatnio czytałem, że przeprowadzono badania na temat tego, jaka muzyka sprzyja oszczędzaniu energii w aucie elektrycznym. Obyło się bez zaskoczeń. Agresywny rock sprawia, że zasięg topnieje jak śnieg na lodowcu w maju. Muzyka klasyczna pozwala dojechać dalej.
Volkswagen ID.5, w którego wsiadłem, był w środkowej wersji
Bazowa ma tylko 174 KM i osiąga 100 km/h w ponad 10 sekund. Niby wystarczająco, ale jednak zwykle nie po to kupuje się auto elektryczne. Powinno być choć trochę szybkie i emocjonujące, dlatego na pewno o wiele popularniejsza będzie odmiana o mocy 204 KM. Przyspieszenie do setki zajmuje tam już o dwie sekundy mniej. Obydwie wersje są tylnonapędowe. Obydwie mogą też przejechać maksymalnie tyle samo – według danych technicznych, to 521 km.
Oprócz tego, jest jeszcze Volkswagen ID.5 o mocy 299 KM biorącej się z dwóch silników. Jest szybszy nie tylko dzięki pokaźniejszym liczbom w rubryce „dane techniczne”, ale i dzięki obecności napędu na cztery koła. Ale do niego jeszcze przejdziemy.
Najpierw jedziemy spokojnie
Volkswagen ID.5 w 204-konnej wersji nie jest powolny, ale austriackie drogi w połączeniu z tamtejszymi przepisami i mandatami zachęcają raczej do relaksacyjnej jazdy. Można podziwiać widoki i obejrzeć wnętrze auta.
To, jak wygląda kokpit ID.5 nie jest zaskoczeniem dla nikogo, kto zna już nowe, elektryczne Volkswageny. Wybierak kierunku jazdy za kierownicą? Jest. Duży, wystający ekran i umieszczony pod nim panel do zwiększania głośności poprzez przesuwanie palca? Owszem. Panel klimatyzacji bez pokręteł? Obecny. Niestety, nie zabrakło też pewnej dawki błyszczących plastików. Choć ogólnie wnętrze robi wrażenie nieźle wykonanego. Brązowy panel z materiału przypominającego skórę (bo naturalnej skóry nie ma tu nigdzie oprócz kierownicy) ratuje sytuację i wprowadza przyjemną atmosferę.
Ciekawe funkcje kryją się w systemie multimedialnym
Volkswagen ID.5 jest pierwszym modelem, który je dostał, ale wkrótce mają „z chmury” pojawić się także w ID.4, a nawet ID.3. Chodzi przede wszystkim o możliwość automatycznego parkowania… ale nie do końca taką, do jakiej przywykliśmy. Owszem, samochód potrafi też sam znaleźć miejsce i kręcić kierownicą za kierowcę (choć nie znam nikogo, kto regularnie korzystałby z takiej funkcji w swoim wozie), ale główną atrakcją jest tu coś innego.
Volkswagen ID.5 może sam zapamiętać serię manewrów, które kierowca wykonuje w danym miejscu – np. na własnym miejscu postojowym pod domem czy pracą – i potem „samodzielnie” je odtworzyć. To oznacza, że teoretycznie wystarczy tylko raz się porządnie nakręcić (można wjeżdżać na kilka razy), a potem samochód robi już całą robotę za nas. Czy to działa? Owszem, sam sprawdzałem. Czy jest potrzebne? Tu można by się kłócić. Skoro kierowca potrafi wjechać raz, raczej nie ma potrzeby oddawać tej czynności w ręce maszyny. Poza tym gdybym wjeżdżał ze świadomością, że te próby będą zapisane przez samochód i potem odtwarzane, trochę bym się stresował.
Oprócz tego, Volkswagen ID.5 pozwala grać kierowcy w gry…
…ale wolałem skupić się na prowadzeniu. Owszem, system IQ.Drive pomaga i potrafi skutecznie utrzymywać pas ruchu nawet na krętej drodze, ale czułem się pewniej, samemu kontrolując sytuację.
Jak jeździ się ID.5 z 204-konnym motorem? Dość zwyczajnie. Wóz jest bardzo cichy. Jeździ stabilnie i żwawo przyspiesza, ale trudno tu mówić o emocjach. To samochód rodzinny. Trochę czuć w nim masę. Można by się zastanawiać, patrząc na linię dachu Volkswagena, czy faktycznie pomieści cały komplet pasażerów bez konieczności uprzedniej dekapitacji jadących z tyłu. Ale przestrzeni nad głowami jest wystarczająco nawet dla wysokich.
„Mój” Volkswagen ID.5 był naładowany w 80 procentach
Przełożyło się to na zasięg na poziomie 366 km. Gdy trochę się postarałem i wczułem w słuchanie muzyki klasycznej w alpejskich okolicznościach, zużycie energii wyniosło tylko 15 kWh na 100 km. Normalna jazda po zróżnicowanych drogach (trochę autostrady, miasta i wsi) to zużycie na poziomie 20 kWh.
Później zająłem się poznawaniem Austrii od innej strony
Kolejnym krokiem było zajęcie miejsca w ID.5, które jeździ tak, jak po wypiciu słynnego, austriackiego napoju energetycznego. Wersja GTX ma 299 KM i osiąga 100 km/h w 6,3 s. Oczywiście nie mogłem sobie pozwolić na szaleństwa za kółkiem – bo pewnie skończyłbym w więzieniu – ale kilka razy mocniej wcisnąłem pedał przyspieszenia. Taki Volkswagen rzeczywiście jest szybki i przyjemnie się prowadzi… ale nadal nie czuć w nim emocji. Kto oczekuje tu sportowego klimatu, źle trafił. Volkswagen ID.5 w każdej odmianie jest dość… zwyczajny. Poprawny, nieźle wykonany, cichy, wygodny i przestronny, ale mało ekscytujący.
Ile kosztuje? Cena bazowej wersji startuje od 209 690 zł. 204-konny wariant to wydatek 216 tysięcy (w takim razie kto kupi ten słabszy?), a topowy – ponad 240 tysięcy, choć po dodaniu opcji da się dojść do trójki z przodu. Czy lepiej wybrać ID.5 czy Skodę Enyaq Coupe? To przede wszystkim kwestia gustu, bo te samochody są podobne. Tu i tu nie warto liczyć na jazdę powodującą wypieki na twarzy. Ale o to chodzi w wozach tego koncernu. Ja czekam na VW ID.Buzz. Powinien być choć trochę ekscytujący. ID.5 jest jak muzyka poważna - niektórzy się w niej zakochają, prawie każdemu będzie się jej przyjemnie słuchać, ale u mnie nie spowodował szybszego bicia serca. Może jestem za mało poważny.