REKLAMA

Wodorowa Toyota Mirai czeka na diesla. Trzeba już ogłosić porażkę

Na sprzedaż trafiła Toyota Mirai – pierwszy powszechnie dostępny w Europie samochód wodorowy. Kosztuje niecałe 12 tys. zł, tyle że to skorupa pozbawiona układu napędowego. Aż prosi o wsadzenie pod maskę jakiegoś diesla.

Wodorowa Toyota Mirai czeka na diesla. Trzeba już ogłosić porażkę
REKLAMA

Powoli chyba można zacząć oswajać się z myślą, że wodór się nie udał. Dziękujemy Toyocie i Hyundaiowi za podjęcie prób w tym kierunku, to w sumie wspaniałe że chciało im się opracować tak dziwne pojazdy jak Mirai czy Hyundai Nexo. Nie zmienia to zupełnie faktu, że wodorowe układy napędowe wydają się nie mieć większego sensu w starciu z nowoczesnymi samochodami elektrycznymi.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka wszystko miało być idealnie

Samochody wodorowe są bezemisyjne, jedyną pozostałością pracy ogniw paliwowych jest zwykła woda. Mirai ma nawet przycisk do opróżniania zasobnika z wodą, a podczas prezentacji można było się jej nawet napić - nazywano ją „miraianką”. Są bardzo ciche i stosunkowo dynamiczne, niezwykłą zaletą wobec samochodów elektrycznych wydawała się też szybkość napełniania zbiornika wodorem. Podobnie jak przy tankowaniu benzyny, wystarcza kilka minut, żeby auto było gotowe do jazdy na kolejnych kilkaset kilometrów. Brzmi wspaniale, wezmę dwa...?

Toyota Mirai z wyjętym układem napędowym to dziwny pojazd w ogłoszeniach

Z jakiegoś powodu w ogłoszeniu mamy Miraia z wymontowanym układem napędowym po przebiegu zaledwie 20 tys. km. Nie znamy przyczyn, być może doszło do jakiejś nieusuwalnej awarii, albo był potrzebny do innego samochodu. W każdym razie to raczej ex-samochód, który jest teraz bardzo dużym wózkiem do przepychania z miejsca na miejsce. Cena 11 900 zł wygląda realistycznie, ale tylko dla kogoś, kto zdecydowałby się na szalony projekt przeróbki skorupy po Miraiu na coś, co jeździ. Z mojej strony mogę zaproponować 2.0 dCi z Renault. To bardzo dobry silnik, oszczędny i trwały, na pewno wytrzyma więcej niż 20 tys. km. Ciekawe, ile tarcz do diaksa trzeba byłoby zużyć, żeby go tu wmontować.

Sprzedaż aut wodorowych siadła dramatycznie już w 2024 r.

I raczej nie wstanie w 2025 r., ponieważ nie ma nowych modeli. Mówimy o niskich wartościach 4-cyfrowych w rodzaju 2-4 tys. samochodów na rok. O rozwoju wodorowej infrastruktury tankowania też raczej nie ma już co marzyć. Toyota nie zapowiada nowych wodorowych premier, Hyundai wycofał się po cichu, jedyne co zostało to polskie samorządy kupujące niesłychanie drogie w eksploatacji wodorowe autobusy. Niezbyt zamożny Wałbrzych zamówił ich 14 sztuk.

Mimo opisanych na początku zalet, wodór ma też liczne wady. Jest bardzo trudny w transportowaniu i przechowywaniu, a jego tankowanie kosztuje krocie. W tej chwili jeden kilogram wodoru kosztuje ok. 70 zł, i na tym kilogramie da się przejechać ok. 100 km. Można więc powiedzieć, że jazda autem wodorowym to tak jakby jeździć autem benzynowym, które pali 11-12 l na 100 km. Niektórzy twierdzą jednak, że bardziej realistyczne jest zużycie wodoru na poziomie 1,4 kg na 100 km. O oszczędności mowy więc nie ma, można tylko cieszyć się z przywilejów jakie mają też auta elektryczne, tj. jazdy buspasami i darmowego parkowania w mieście. Sprzedający, którzy oferują auta wodorowe w ogłoszeniach, piszą w opisie że są elektryczne - nie zazdroszczę komuś, kto się na to nabierze.

REKLAMA

Ostatnio w ogłoszeniach był nowy Mirai z rabatem 60 proc.

Jeden z polskich dealerów Toyoty oferował to auto za 135 900 zł, czyli tyle ile kosztuje przeciętne, małe auto elektryczne. Wydawałoby się, że to okazja, ale ostatecznie jazda autem wodorowym wydaje mi się koszmarem. Jeździsz i wszystko działa do momentu, kiedy coś się poddaje. Nikt nie wie co to jest i jak to naprawić. Dealerzy Toyoty drżą ze strachu na myśl o konieczności zmierzenia się z awarią Miraia. W przypadku pojazdu pogwarancyjnego – jak ten z ogłoszenia powyżej – zapewne żadna naprawa nie jest możliwa, można go tylko rozłożyć na części. Wygląda na to, że za sprawą samochodu wodorowego wreszcie udało się urzeczywistnić koncepcję auta jednorazowego, które dojeżdża do pierwszej awarii i koniec. Najwyraźniej jednak klienci jej nie docenili. Myślę, że można już ogłosić koniec wodoru w motoryzacji. Dzięki że próbowaliście, a teraz idziemy ładować nasze elektryki na baterie.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-15T21:19:18+01:00
Aktualizacja: 2025-12-15T19:23:07+01:00
Aktualizacja: 2025-12-15T14:59:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-15T10:08:49+01:00
Aktualizacja: 2025-12-14T17:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-14T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-14T11:59:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-14T11:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-14T09:12:25+01:00
Aktualizacja: 2025-12-13T15:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-13T11:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-12T17:35:21+01:00
Aktualizacja: 2025-12-12T17:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-12T14:17:28+01:00
Aktualizacja: 2025-12-12T11:41:58+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA