REKLAMA

Porządny samochód elektryczny za 38 tys. zł ma trafić do Europy. Wierzę w niego jak w św. Mikołaja

Problem w tym, że święty Mikołaj nie istnieje i tak samo nie zaistnieje w Europie tani samochód elektryczny od marki BYD. Seagull zdrożeje przez drogę i to znacznie.

tani samochód elektryczny
REKLAMA
REKLAMA

Przeczytałem wczoraj o tym, że marka BYD, po niezbyt udanym przedstawieniu swoich drogich modeli w Europie, planuje ekspansję na stary kontynent przy pomocy elektrycznego modelu Seagull o długości zaledwie 3,78 m. Wprawdzie nie będzie nazywał się Luck (szczęście), na co zawsze liczyłem, bo zawsze chciałem mieć auto o nazwie BYD Luck – dygresja, przepraszam – ale ma oferować 300 km zasięgu, w pełni nowoczesne wnętrze i ogólnie zamieść segment małych aut elektrycznych, rozdeptać Dacię Spring i Peugeota e-208.

A w dodatku, według przecieków z prasy chińskiej, ma kosztować w Chinach równowartość tylko 8000 euro.

tani samochód elektryczny
Według przecieków tak wygląda wnętrze.

Do tego momentu jeszcze się cieszyłem

Auto na pierwszych zdjęciach wygląda obiecująco i bardzo nowocześnie, jeśli mamy przechodzić na elektromobilność – a musimy – to niech ona jakoś wygląda. Niestety, potem w artykule napisano, że BYD Seagull w Europie będzie tylko „nieco droższy” niż w Chinach i tu już uznałem, że jakiekolwiek szanse na tani samochód elektryczny dla Europejczyków, choćby chiński, są zerowe. Czemu mieliby sprzedawać go u nas dwukrotnie taniej niż najtańsza konkurencja w postaci Dacii Spring? To byłoby świadome pozbawianie się znacznej części dochodów, zupełnie nieuzasadnione. Przyjrzyjmy się, jak kształtują się ceny chińskich samochodów na rynku rodzimym i w Europie, biorąc pod uwagę wyłącznie pojazdy zasilane energią elektryczną.

Na przykład Seres 3, którym jeździł Mikołaj, kosztuje w Europie 37 000 euro. W Chinach cena zaczyna się od 19 600 euro. Czyli na dzień dobry mamy przykład, gdzie różnica wynosi prawie 50 procent. Konkretnie to chińska cena jest równa 52 proc. ceny europejskiej.

Seres 3 test

W Polsce zadebiutował też elektryczny Skywell ET5

CarNewsChina podaje jego chińską cenę na poziomie 23 000 dolarów, ale było to w roku 2021. Na rok 2022 cena skoczyła do ok. 30 tys. dolarów, przypuśćmy że ta jest obecnie prawdziwa. 30 tys. dolarów to 131 tys. zł. Tymczasem polska cena Skywella ET5 zaczyna się od 200 tys. zł. Czyli różnica w tym przypadku wynosi 35 procent, zgodnie z moim przewidywaniem, że im większy i droższy pojazd, tym będzie ona mniejsza.

No dobrze, ale przecież swoje auta w Europie sprzedaje też już BYD

To prawda, ale na razie same duże, o czym pisałem tutaj. Najtańszy z nich to BYD Atto za niemałe 38 tys. euro, podczas gdy modele Han i Tang kosztują po 72 000 euro. To teraz sprawdźmy jak kształtują się ich ceny w Chinach.

  • BYD Atto – cena w Chinach to 20 120 dolarów za wersję bazową, co daje 18 630 euro. To mniej niż połowa ceny europejskiej.
  • BYD Tang – cena w Chinach to 51 tys. dolarów, czyli 47 200 euro. Tu mamy dokładnie taką samą proporcję jak przy Seresie, czyli chińska cena to 2/3 ceny europejskiej.
  • BYD Han – tu jest ciekawie, bo w Chinach kosztuje on tylko 43 tysiące dolarów, czyli 39 800 euro. W Europie jego cena to 72 tys. euro. Beng! Chińska cena to 55 procent europejskiej.
Ładny, trochę taki Chevy Bolt.

Mając te wszystkie dane, można spróbować odgadnąć cenę BYD-a Seagull

Skoro w Chinach bazowa wersja będzie kosztować 8000 euro, w Europie stawiam na 18 000 euro. To daje około 85 000 zł za wariant bazowy, który nie będzie się do niczego nadawał, bo będzie mu brakowało istotnych elementów wyposażenia, nie wspominając o tym, że pewnie zasięg wersji podstawowej sięgnie 5 km. Dlatego minimum rozsądku na sto procent przebije 100 tys. zł, co i tak będzie okazją patrząc na inne ceny na rynku. Ten okres promocyjny pewnie chwilę potrwa, żeby przekonać klientów do porzucenia aut koreańskich i spojrzenia przychylniejszym okiem na chińskie, a kiedy już uda się zbudować markę, będzie można poszaleć z cenami.

REKLAMA

Zatem nie nastawiajcie się na tani samochód elektryczny za 8000 euro, chyba że akurat mieszkacie w Chinach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA