Chcesz kupić taki samochód używany? Co dziesiąty był kompletnie rozbity
Szukaj auta premium z Niemiec: tak brzmi prosty sposób na wejście w posiadanie wozu, który ma za sobą szkodę całkowitą. Wiele spośród ulubionych używanych samochodów Polaków przed przybyciem do kraju wyglądało o wiele mniej zachęcająco.

Szkoda całkowita - to brzmi naprawdę groźnie. Gdy słyszymy takie określenie, przed oczami najczęściej staje nam wóz, który wygląda, jak z kroniki śmiertelnych wypadkach. Czasami może nam się przypomnieć też dowcip o przystanku. Przypomnę go, gdyby ktoś zapomniał:
Gość przywiózł wrak na lawecie do mechanika - masa pogiętej blachy. "O w mordę, nieźle trzaśnięty. Będzie za dwa tygodnie" - mówi mechanik. Po tygodniu telefon z warsztatu: "Panie, jest problem. Co to za marka?". "A czemu Pan pyta?" - odpowiada klient. "No bo jak bym tego nie klepał, wychodzi przystanek autobusowy…”.
Oczywiście, nie zawsze „całka” oznacza aż takie zniszczenia
Szkoda całkowita z OC występuje wtedy, gdy auta teoretycznie nie da lub nie opłaca się naprawiać (koszty przekraczają wartość wozu). Z AC: gdy cena naprawy przekroczy ustalony procent (zwykle 70 proc.) tego, ile warty jest samochód.
Im droższe i nowsze auto, tym droższe są naprawy. Może się więc okazać, że uszkodzenie np. diodowych reflektorów i grilla, pod którym kryje się radar aktywnego tempomatu, już zadecyduje o „całce” - mimo że tylko uderzyliśmy w murek, jadąc z mała prędkością. Z drugiej strony, wtedy mimo wszystko samochód opłaca się naprawić. Ubezpieczyciel spisuje go na straty, ale handlarz kupuje uszkodzony egzemplarz i reperuje, lepiej lub gorzej. Później wóz trafia na sprzedaż.
Oto samochody, które często mają za sobą szkodę całkowitą
Szukając używanego wozu, możecie natrafić na auto po „całce”. Zwykle nikt nie ma na to ochoty - informacje o wypadkach zazwyczaj są ukrywane przez sprzedających, chyba że mówimy o wozie zza Oceanu, gdzie wszystko jest jasne (i ma to swoje zalety). Czy istnieją modele, w przypadku których szanse na kłopoty są większe niż zwykle? Owszem.
Jak pokazują dane autoDNA za rok 2024, najczęściej zgłaszane szkody całkowite na rynku wtórnym dotyczą następujących modeli. Mówimy o modelach, które autoDNA sprawdzało i w toku sprawdzania okazało się, że kiedyś zgłoszono na niego szkodę całkowitą.
- BMW serii 5 (12,34 proc. sprawdzanych aut)
- BMW serii 3 (12,04 proc.)
- Mazda 5 (10,97 proc.)
- Audi A6 (10,06 proc.)
- Audi A4 (10,03 proc.)
- VW Golf (9,81 proc.)
- Opel Insignia (8,95 proc.)
- Ford Focus (8,92 proc.)
- Opel Astra (8,91 proc.)
- Ford Mondeo (7,98 proc.)
To w dużej mierze modele z samego szczytu polskiej listy bestsellerów rynku wtórnego. „Dane pokazują, że w przypadku Audi A4 i A6, co dziesiąty raport historii pojazdu zawierał informację o szkodzie całkowitej. W porównaniu z rokiem 2023, odsetek tych modeli ze szkodą całkowitą wzrósł o 1 punkt procentowy. Podobny trend zaobserwowano w przypadku BMW serii 3 i 5. Z rankingu wypadł natomiast Mercedes klasy E, który w 2023 roku zajmował czołowe miejsce” - podaje autoDNA. Im nowsze auto, tym więcej będzie wozów po dużych szkodach - bo opłaca się je naprawiać.

Ile kosztują naprawy?
Raport pokazuje też, ile średnio kosztują naprawy aut, w których zgłoszono szkodę całkowitą. Oto top 10 wozów, w których rachunki serwisowe były najwyższe.
- Kia Sportage (średnio 42 600 zł)
- Opel Insignia (średnio 36 600 zł)
- BMW 5 (35 600 zł)
- Audi A6 (35 300 zł)
- Audi A4 (34 500 zł)
- Toyota Corolla (33 900 zł)
- VW Golf (33 800 zł)
- BMW 3 (31 500 zł)
- VW Passat (31 500 zł)
- Mazda 5 (30 100 zł)
Co pokazuje takie zestawienie? Po pierwsze - że Kia ma dość drogie części. Po drugie - że prawdopodobnie kosztowne są reflektory ILS w Oplu. I że części do klasy premium niekoniecznie muszą być droższe od tych do aut marek popularnych. Zaskakuje też obecność Mazdy 5 na obydwu listach - obecnie to dość „przypałowy” model, często zardzewiały i prowadzony przez obcokrajowców, jak stara Mazda 3.
Czy bać się samochodu po szkodzie całkowitej?
Niekoniecznie, bo w wielu przypadkach niekoniecznie oznaczało to zderzenie z dwoma pędzącymi pociągami InterCity i peronem. Trzeba jednak - po pierwsze - wiedzieć, że taka szkoda była (jeśli sprzedający coś zataja i kręci = uciekać), a po drugie sprawdzić, czy auto naprawiono zgodnie ze sztuką. Liczy się nie tylko to, czy nie zostawia przypadkiem czterech śladów (choć to podstawa), ale również to, czy nie zastosowano tanich, niskiej jakości zamienników. Jeśli auto jako nowe miało drogie reflektory LED, dobrze by było mieć je tam nadal - i w dodatku świecące tak, jak trzeba.
Samochód po „całce” powinien też oczywiście być odpowiednio tańszy. Niestety, jest duża szansa na to, że też takim jeździsz, nie masz o tym pojęcia i zapłaciłeś jak za piękny egzemplarz spod koca.