Samochód po wypadku rozpadł się na dwie części. Nie podpalajcie jeszcze autokomisów
Ze zdjęć zamieszczonych po tragicznym wypadku nie da się stwierdzić, że samochód był „spawany z dwóch przez handlarzynę”, ponieważ wygląda to raczej jak przecięte przez strażaków.

Tragiczny wypadek z udziałem pięciu pojazdów zdarzył się na drodze wojewódzkiej nr 171 w okolicach Czaplinka. Niestety w jego wyniku śmierć poniosła jedna osoba. Na profilu „Oczami strażaka” pojawiły się zdjęcia jednego z pojazdów biorących udział w wypadku. Był to biały Hyundai Kona – prawidłowo jest powiedzieć, że był, ponieważ wskutek uderzenia samochód rozpadł się na dwie części. Przednią i tylną.
Zdjęcie z profilu „oczami strażaka":

Nie jest to odosobniony przypadek
Samochody pękające na pół zdarzają się stosunkowo często. Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę obrazów Google „auto rozpadło się na pół” albo po anielsku „car ripped in half”, możemy oglądać setki rozpołowionych pojazdów. Są to zarówno stare graty, jak Audi 80, jak i prawie nowe wozy, w tym nawet Audi R8 czy któryś ze sportowych modeli Maserati. Przy wyszukiwaniu anglojęzycznym można znaleźć samochody z wypadków w USA, Kanadzie czy Australii. Czy one wszystkie były „spawane z dwóch przez polskich handlarzy”? (pytanie retoryczne)

Problem w tym, że ze zdjęcia z Koną nie da się tego stwierdzić
Po pierwsze – nawet fabryczny samochód może się rozpaść na pół. Nadwozie nie stanowi monolitu, jest zgrzewane z elementów, ewentualnie klejone i zgrzewane. Jeśli odpowiednio mocno się rozpędzisz, a potem w coś uderzysz, to zgrzew może pęknąć. Nie jest to przypadek nierealny, co więcej znalazłem zdjęcie ze Stanów Zjednoczonych przedstawiające prawie nowe BMW, w którym cały przód odpadł od tyłu. A także takie, gdzie na dwie części rozpadła się Tesla, słynąca z elementów nadwozia o dużej wytrzymałości.

Po drugie – ze zdjęcia z Hyundaiem widać, że tylne prawe drzwi są przecięte na tej samej linii co próg. Ich kawałek został ewidentnie odcięty. Nikt przecież nie dokonywałby naprawy polegającej na spawaniu dwóch kawałków drzwi ze sobą, tylko wymieniłby całe drzwi na używane i już. To każe sądzić, że oglądamy raczej ślady interwencji strażaków, zapewne próbujących dostać się do wnętrza pojazdu. Na innym zdjęciu widać oderwany tył auta, ale nie da się stwierdzić dokładnie, w jaki sposób odpadł. Tu byłyby potrzebne ekspertyzy inne niż „widziałem zdjęcie w internecie więc jestem ekspertem”.
Dlatego nie szedłbym jeszcze z pochodniami podpalać autokomisów
Wypadek był tragiczny, a samochód rzeczywiście się rozpadł, ale wyciąganie daleko idących wniosków z jednego zdjęcia jest obarczone bardzo dużym błędem. Niestety, wypadki z samochodem rozpadającym się na pół bardzo często bywają śmiertelne, ponieważ największym zagrożeniem dla ludzkiego życia nie jest uderzenie przodem centralnie (przypomnę że Sebastian M. i Łukasz Ż. przeżyli uderzenia przy ponad 200 km/h), ale bokiem, gdzie odskakująca w bok głowa może doprowadzić do zerwania rdzenia kręgowego.
Niestosowne wydaje mi się również – bez jakichkolwiek dowodów – twierdzenie, że osoba poszkodowana w wypadku poruszała się „ulepem spawanym z dwóch”. No ale to komentarze w internecie, tam zawsze najgorszy ściek znajdziecie.