Sebastian Majtczak zatrzymany. Wiadomo, gdzie się ukrywał
Na nic zdały się tłumaczenia o "zwykłym wyjeździe" i wnioski o list żelazny. Sebastian Majtczak, podejrzewany o spowodowanie wypadku na A1, został dziś zatrzymany przez "Specjalną Grupę Poszukiwawczą".
O zatrzymaniu poinformował w serwisie X Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, Mariusz Kamiński, dodając, że do zatrzymania doszło na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Nieprawdziwe więc - a przynajmniej nieaktualne - okazały się wcześniejsze nieoficjalnie doniesienia, zgodnie z którymi podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 miał przebywać na Dominikanie.
O sprawie wypadku na A1 pisaliśmy też tutaj:
Jeszcze dzisiaj rano z kolei adwokat Sebastiana Majtczaka wydał oświadczenie, w którym informował, że podejrzany wcale nie uciekł z kraju, tylko po prostu z niego wyjechał, a o wystawieniu listu gończego dowiedział się z mediów. Dodał też, że Majtczak nie zamierza uciekać, przesłał do Prokuratury Okręgowej wyjaśnienia i złożony został wniosek o list żelazny, który pozwoliłby na odpowiadanie z wolnej stopy.
Jak widać - wniosek raczej nie został rozpatrzony pozytywnie.
Równocześnie bliscy ofiar złożyli do prokuratury wniosek o zmianę kwalifikacji czynu popełnionego przez Majtczaka na zabójstwo.
Co wydarzyło się na autostradzie A1?
19 września doszło do tam do wypadku, w którym zginęły trzy osoby, w tym małoletnie dziecko. Sprawa stała się głośna nie tylko z powodu tragedii - do sieci trafił film, z którego wynikało, że samochód tej rodziny mógł zostać uderzony przez inny, jadący z dużą prędkością.
Pierwsze informacje płynące od policji, w których brakowało wzmianki na temat drugiego pojazdu, rozjuszyły internautów. Internet wziął sprawy w swoje ręce i szybko ustalił, że mogło to być kierowane przez Sebastiana Majtczaka BMW. Namierzono nawet zakład, który tunigował jego samochód, a także dopatrywano się powiązań rodzinnych z policją, które miałyby pomóc w zatuszowaniu jego udziału w tym zdarzeniu. Mówiono o tym tak dużo i tak głośno, że w sprawę włączył się Minister Sprawiedliwości, donosząc, że BMW przemieszczało się z prędkością co najmniej 253 km/h.