120 lat temu po raz pierwszy samochód przekroczył 100 km/h. Był elektryczny
„Le Jamais Contente” znaczy „wiecznie niezadowolony”. Taki był Belg Camille Jenatzy, jeśli mówimy o biciu rekordów prędkości. I tak nazwał swój pojazd, którym w końcu taki rekord pobił. Stało się to 1 maja 1899 roku.
Była zima 1898 roku. Ludzie nie przyzwyczaili się jeszcze do widoku pojazdów, które poruszają się bez konia. W związku z tym, jeśli ktoś wyjrzał zza drzewa i ujrzał dwa pędzące obok siebie automobile, na pewno uciekał w popłochu. Trudno się dziwić: w końcu jeden z nich mknął 80 km/h. Drugi był jeszcze szybszy i osiągnął zawrotne 92 km/h. Tym samym wygrał wyścig.
Zwycięzcą był niejaki Gaston Laubat. Jego rywalem: Camille Jenatzy, ze względu na kolor swojej brody zwany „Rudym Diabłem”. Ten syn belgijskiego przedsiębiorcy z branży wyrobów gumowych nie lubił przegrywać. Postanowił więc skorzystać ze swoich umiejętności inżynierskich i stworzyć najszybszy samochód świata. Taki, którego nikt nie będzie w stanie wyprzedzić.
Udało się. Tak powstał „Le Jamais Contente”.
Był to pierwszy samochód w historii, który został zbudowany specjalnie do bicia rekordów prędkości. Wyglądał jak torpeda, ale – niestety – jego aerodynamika nie była idealna. Wszystko za sprawą wysoko siedzącego, wystającego kierowcy i wystających elementów podwozia.
Na szczęście silnik (a raczej silniki) były na tyle mocne, że opływowość zeszła na dalszy plan. Mówimy o dwóch elektrycznych motorach Postel-Vinay zasilanych akumulatorami kwasowo-ołowiowymi. Ich łączna moc wynosiła 68 KM. Dodajmy jeszcze, że masa własna pojazdu to 1450 kg, a opony nosiły logotyp Michelina.
Rekord prędkości ustanowiono równo 120 lat temu.
Niektóre źródła mówią co prawda, że nie stało się to wcale 1 maja 1899 roku, a dwa dni wcześniej – 29 kwietnia. Nie skupiajmy się jednak na terminach, a na prędkości.
Jenatzy na polach pod Acheres niedaleko Paryża pomknął dokładnie 105,882 km/h. Dziś za taką szybkość można co najwyżej stracić prawo jazdy na trzy miesiące, ale pod koniec XIX wieku to był wielki wyczyn. „Rudy Diabeł” został najszybszym człowiekiem na świecie. W dodatku w samochodzie elektrycznym!
Jego rekord pobito dopiero trzy lata później, a nowy rekordzista (pojechał 120 km/h) miał silnik o napędzie parowym. Camille Jenatzy był więc najszybszym kierowcą i konstruktorem XIX wieku, a jego Wiecznie Niezadowolony pojazd najszybszym samochodem tamtej epoki.
Zginął w 1913 roku po tym, jak został postrzelony podczas polowania. Zmarł, gdy był wieziony samochodem do szpitala. Spełniła się w ten sposób jego własna przepowiednia: ponoć od lat powtarzał, że umrze w samochodzie.
Jego rekordowy pojazd można oglądać w muzeum w Compiègne we Francji. Może ktoś nie ma jeszcze planów na majówkę?