Byłem na proteście prawdziwego ruchu miejskiego. Mieszkańcom zlikwidowano parking, a miasto ich lekceważy
Zero reakcji ze strony miasta na prośby, wnioski i petycje mieszkańców. Zamiast osiedlowego parkingu ma powstać minipark do wyprowadzania psów, w dodatku zlokalizowany przy ruchliwej ulicy. Wściekli mieszkańcy blokowali wczoraj ruch na warszawskim Ursynowie - i planują zrobić to ponownie.

Na warszawskim Ursynowie powstaje park. Mieszkańcy nie mieliby nic przeciwko temu, gdyby nie to, że przy okazji likwidowana jest wielka przestrzeń parkingowa, służąca osiedlu Kazury. Wydawałoby się, że samorząd miasta powinien choć trochę wysłuchać głosów mieszkańców, jednak to tylko teoria – w sprawie odbyły się „konsultacje społeczne”, oczywiście ich wynik tradycyjnie wyrzucono do kosza i miasto robi co uważa. Mieszkańcy Ursynowa o zachowanie części parkingu walczą od dawna – ich cel to kompromis między parkiem a parkingiem, a nie całkowity brak parku. Protestujący na kamizelkach mieli zresztą hasło: PARK TAK, PARKING TAK. Ich głos jest jednak całkowicie ignorowany. Podpisany przez 1636 osób list do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego pozostał oczywiście bez odpowiedzi, dwie sesje rady dzielnicy w tej sprawie też nic nie zmieniły. Prace ruszyły i parking już został częściowo zlikwidowany. Mieszkańcy podjęli więc protest.


Zaczęli chodzić po przejściach dla pieszych wokół ronda ul. Dereniowej - F. Płaskowickiej. Miejsce to jest niebywale ruchliwe w godzinach popołudniowego szczytu, korek trwał tam nawet przed rozpoczęciem protestu. Gdy ubrani w zielone kamizelki mieszkańcy zaczęli chodzić naokoło ronda – wszystko stanęło dęba. I ma stanąć jeszcze dwa razy, zawsze o godzinie 18:30.


Czy mieszkańcy mają rację?
W sprawie bycia ignorowanymi przez władze miasta – bez wątpienia. To prawdziwy, oddolny ruch miejski, faktyczny zryw mieszkańców, a nie polityczna przybudówka Lewicy, jak pozostałe pseudoruchy miejskie. Nie do końca zgadzam się z ich postulatami, chociaż oczywiście samo wyrzucenie parkingu na rzecz parku w tym miejscu nie ma żadnego sensu. Park bez drzew zlokalizowany przy ruchliwej ulicy na końcu miasta będzie pustym wydmuchowiem i zmarnowaną powierzchnią. Skoro przestrzeń miejska jest taka cenna, czemu marnować ją na trawnik? To zresztą typowe postępowanie nie tylko władz Warszawy: usunąć coś co służy i działa na rzecz... po prostu niczego, przy jednoczesnym twierdzeniu, że miasto nie ma innego wyjścia, bo przecież „nie jest z gumy” (uwielbiam to dziecinne porównanie). Często oglądając stare zdjęcia Warszawy zauważam, że tam gdzie coś się działo – niekoniecznie parking, ale na przykład stragany, małe stacje benzynowe – to wszystko znika, a na miejsce tego mamy nic.

Z drugiej strony, jest to teren miejski, a nie spółdzielczy, więc członkowie spółdzielni mieszkaniowej odpowiedzialnej za protest nie mają za wiele do powiedzenia w tej sprawie. W okolicy jest trochę parkingów i nie bardzo wiem, jak obliczono, że zniknie 280 miejsc. Z moich obliczeń wynika, że zlikwidowanych miejsc będzie ok. 80 (to i tak dużo). Natomiast jeśli mieszkańcy spółdzielni „Wyżyny” tak bardzo chcą mieć więcej miejsc do parkowania, to powinni zrzucić się na budowę parkingu wielopoziomowego na terenie spółdzielni, a następnie kupić na nim miejsca parkingowe na własność. Być może jak mieszkaniec z samochodem dowie się, że musi wyłożyć między 30 a 50 tys. zł na własne miejsce, to nagle okaże się, że poparcie dla budowania parkingów znacznie spada. Nadal niespecjalnie rozumiem, dlaczego parkowanie ma być za darmo dla wszystkich oraz każdy może zaparkować dowolną liczbę samochodów na miejskim parkingu bez limitu. Jeśli mieszkańcy mają takie zapotrzebowanie na parking, to najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby miasto ogrodziło ten teren, wyznaczyło tam miejsca i zlicytowało je na rzecz mieszkańców. Kto da więcej, ten wynajmie sobie miejsce – wtedy poznamy prawdziwą wartość rynkową luksusu braku konieczności szukania miejsca do parkowania.

Ja znam ją doskonale
W mojej okolicy jest jeden parking publiczny i o ile w ciągu dnia miejsc na nim nie brakuje, o tyle wieczorem jest pełny po korek. Dlatego płacę za miejsce na prywatnym terenie i to niemało. Gdyby mieszkańcy SM „Wyżyny” musieli wyłożyć tyle co miesiąc za możliwość parkowania, pewnie protestowaliby jeszcze intensywniej.
Co nie zmienia faktu, że jeden z transparentów był trafiony w punkt:
