REKLAMA

Jeździłem nowym SUV-em Mitsubishi. To etranżer, ale dajcie mu szansę

Pokonałem kilkaset kilometrów w nowym SUV-ie Mitsubishi, czyli modelu Outlander. Przybył do nas kilka lat po swojej rynkowej premierze w Stanach Zjednoczonych, ale wiem jedno - warto było czekać. 

Jeździłem nowym SUV-em Mitsubishi. To etranżer, ale dajcie mu szansę
REKLAMA

W październiku byłem na statycznej premierze nowego Mitsubishi Outlander i już wtedy napisałem ciepłe zdania o tym modelu. Trudno się temu dziwić, bo prezentuje się bardzo dobrze. Może nie wykręca głów przechodniów, ale gwarantuję, że jeżeli go kupicie, to będziecie patrzeć na niego z przyjemnością. Japończycy przemycili kilka smaczków w designie, takie jak tył przywodzący na myśl Pajero, czy elementy przodu lekko inspirowane Lancerem. Możecie powiedzieć, że to tylko marketingowe gadanie, ale jeżeli dobrze się przypatrzycie, to sami zauważycie, że te lekko sentymentalne odwołania mają pokrycie w rzeczywistości. Podoba mi się masywny grill, duże światła LED i ascetyczny tył.

REKLAMA

Nowy Outlander ma długość 4719 mm, szerokość 1862 mm i rozstaw osi 2704 mm. Jego wysokość to 1746-1750 mm (w zależności od rozmiaru kół). To spore auto, więc bez problemu pomieścicie komplet pasażerów.

Wyposażenie rozpieszcza

Testowe egzemplarze były wyposażone pod korek. Znalazły się nawet bardzo przyjemne skórzane fotele, które są grzane, wentylowane oraz posiadają funkcję masażu. Włączycie go albo za pomocą dedykowanego przycisku na boku fotela, albo za pomocą opcji na ekranie dotykowym. Ma trzy tryby - regeneracja, relaks i kręgosłup i w zupełności wystarczy do tego, żeby plecy poczuły ulgę. 

@autoblogpl

Mitsubishi Outlander straszy pieszych #moto #car

♬ dźwięk oryginalny - Autoblog.pl

Skóra jest miękka, gruba i przyjemna w dotyku. Jakość wykonania jest na wysokim poziomie, tak dobrym, że mógłbym tu nakleić znaczek, któregoś producenta z segmentu premium i nikt nie powiedziałby, że to marka popularna. To właśnie wykończenie sprawia, że kupując Outlandera poczujecie zadowolenie z dobrze wydanych pieniędzy. Niezależnie czy siądziecie z przodu, czy z tyłu - będzie wam dobrze, wygodnie i komfortowo. Ostatnio w chińskich markach zrobiła się moda na podkreślanie, że w samochodzie można się przespać. Tutaj też możecie to zrobić, bo fotele rozkładają się prawie na płasko. Nie wiem po co mielibyście to robić, ale jakbyście przypadkiem byli chinofilami, to nie możecie powiedzieć, że japońskie auta odstają pod tym względem od chińskich.

Duże słowa uznania należą się za system nagłośnienia, który powstał przy współpracy z firmą Yamaha, specjalistów od dźwięku. Matko boska jak to gra. Powiedzieć, że jesteście w sali koncertowej to nic nie powiedzieć. W podstawowych wersjach jest 8 głośników, w bogatych 12, ale w każdej jest subwoofer, więc jak będziecie chcieli, żeby bas miażdżył wam żebra, jak nakazuje pismo, to nic nie stoi na przeszkodzie. Jeżeli jesteś melomanem i szukasz SUV-a, to odezwij się do najbliższego dealera Mitsubishi.

Multimedia to najsłabsza część nowego SUV-a Mitsubishi, ale i jedna z zalet

To na nich najbardziej widać ząb czasu. Wyświetlacz kierowcy o przekątnej 12,3 cala jest miły w obsłudze, ma ładną jakość grafiki, ale nie znajdziecie zbyt wielu opcji personalizacji. Trudno mu cokolwiek zarzucić

Centralny wyświetlacz nie robi już tak dobrego wrażenia. Zapewne robił to, gdy model debiutował, ale teraz widać, że decyzja koncernu Renault Nissan Mitsubishi o tym, żeby postawić na Google Automotive była strzałem w dziesiątkę. System użyty w Outlanderze nie jest demonem prędkości, potrzebuje chwili zastanowienia, a fabryczna nawigacja trąci myszką i nie jest tak dobra jak najnowsze wypusty. Jej największą zaletą jest to, że wyświetla komunikaty na wyświetlaczu przeziernym (HUD). Oczywiście cały problem znika, gdy włączycie Apple CarPlay lub Android Auto. Obie nakładki działają bezprzewodowo, szybko. Dlatego polecam je używać, wtedy nie poczujecie żadnych niedogodności.

Jednocześnie to, że samochód debiutował kilka lat temu jest niewątpliwym plusem jeżeli chodzi o jego obsługę. Nie znajdziecie tutaj irytujących przycisków dotykowych, większość obsługuje się w klasyczny sposób. Nawet nie wiecie jak odświeżające było uczucie, że mam pełną kontrolę nad centrum dowodzenie. Nie musiałem uczyć się gdzie dotknąć ukrytą płytkę. Chciałem zmienić temperaturę, to pokręciłem pokrętłem. Chciałem zmienić tryb jazdy - zrobiłem to pokrętłem. Chciałem zmienić stację - proszę bardzo, mamy przycisk od tego. Owszem, jest kilka funkcji, które obsługiwane są dotykiem, ale są na tyle nieistotne, że nawet się nie zirytujecie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, ale taką klasykę doceniam, bo jest intuicyjna. 

Jak jeździ nowy Mitsubishi Outlander?

To hybryda plug-in, na którą składa się 2,4-litrowy silnik benzynowy o mocy 136 KM oraz dwa silniki elektryczne. Przedni ma moc 115 KM, a tylny 136 KM. Łączna moc układu to przyjemne 306 KM. Bateria ma pojemność 22,7 kWh i pozwala na przejechanie w trybie wyłącznie elektrycznym do 86 km, ale nie sprawdziłem tego, bo życie jest zbyt krótkie, a trasa zbyt ciekawa, żeby dozować gaz. Jednak wpływ hybrydy widać w spalaniu, gdzie przy naprawdę mocnej jeździe nie przekroczyło 8 l, a jak się ktoś postara to zapewne ten wynik poprawi. Przy czym dopiero tygodniowy test pozwoli nam na pełną odpowiedź w temacie spalania.

Wiem, że Mitsubishi Outlander potrafi jechać na prądzie do prędkości 135 km/h, ale wtedy zasięg znika w oczach. Włączyłem ten tryb w trakcie jazdy autostradą i faktycznie pozwalał na jazdę z wysokimi prędkościami. Nie miałem okazji sprawdzić ładowania, ale samochód może się sam naładować na postoju, a przynajmniej częściowo. Wybieracie odpowiedni tryb, uruchamia się silnik spalinowy, który zaczyna ładować baterię. Może nie jest to najbardziej ekologiczne rozwiązanie na świecie, może nie ma zbyt dużego sensu ekonomicznego, ale taka możliwość istnieje. Oczywiście w trakcie jazdy również jest ładowany akumulator. 

Nowy Mitsubishi Outlander może działać w czterech trybach - w normalnym auto samo dobiera tryby działania układu hybrydowego, EV pozwala jeździć na samym prądzie. Oprócz tego mamy tryb hybrydy szeregowej, czyli silnik spalinowy służy jako generator prądu dla silników elektrycznych oraz tryb hybrydy równoległej, gdzie samochód używa głównie silnika benzynowego, zwłaszcza przy wysokich prędkościach, a nadwyżka mocy ładuje akumulator. W razie potrzeby, np. gwałtownego przyspieszenia uruchamiają się silniki elektryczne. Mitsubishi Outlander do setki rozpędza się w 7,9 s, a prędkość maksymalna to 180 km/h. Wbrew pozorom samochód świetnie przyspiesza z każdej prędkości, jest żwawy i rwie się do jazdy. Osiągi pozwalają na naprawdę komfortowe przemieszczanie się po drogach, na pewno nie będziecie w ogonie. 

Zaskoczyła mnie obecność pompy ciepła, ale to tylko zaleta, bo dzięki temu możecie bez obaw włączyć ogrzewanie i nadal jeździć na prądzie. 

W trakcie jazdy po drogach Mitsubishi prowadzi się pewnie, zawieszenie komfortowo wybiera nierówności, nie będziecie czuli znakomitej większości defektów jezdni. Układ kierowniczy jest precyzyjny, nie macie wrażenia, że kierujecie pontonem, tylko samochodem, który aż się prosi o dynamiczniejszą jazdę. Kierownica bardzo dobrze leży w dłoniach. W zależności od prędkości i wybranego trybu kręci się lżej lub ciężej za sprawą progresywnego układu wspomagania. Niezależnie od tego przekazuje informacje do waszych rąk, więc macie pełną kontrolę. A skoro już jesteśmy przy kontroli, to trzeba powiedzieć jedno.

Układ S-AWC to poezja

To skrót od Super All Wheel Control. Do działania wykorzystuje m.in. silniki elektryczne, dzięki czemu jest szybki, precyzyjny i potrafi rozdzielić moc tak jak wymagają tego okoliczności. 

Nowy Mitsubishi Outlander ma 7 różnych trybów jazdy, które naprawdę się od siebie różnią. Są to Normal, ECO, Power, Tarmac, Gravel, Snow i Mud.  Nazwy mówią same za siebie, ale dam wam ściągawkę. Normal - to domyślny tryb do jeżdżenia po bułki. Przy Eco priorytetem jest oszczędność i wydajność. Power sprawia, że macie pod butem pełną moc wszystkich silników na wasze dotknięcie. Tarmac pozwala lepiej wbić się w suchą i utwardzoną nawierzchnię. Gravel najlepiej sprawdza się podczas jazdy nieutwardzonymi drogami, Snow walczy ze śniegiem, a Mud z błotem. 

Jeden z odcinków testowych obejmował jazdę po portugalskiej prowincji z nierównymi nieutwardzonymi drogami. Akurat padał deszcz, więc miałem okazję sprawdzić jak samochód radzi sobie w naprawdę trudnych warunkach. Ustawiłem tryb Mud i ruszyłem. Powiedzieć, że się świetnie bawiłem, to nic nie powiedzieć Raz tylko straciłem przyczepność, ale to był mój błąd, złamałem najważniejszą zasadę mocno rozpędzonego kierowcy off-roadowego - zacząłem hamować. Błoto oblepiające opony sprawiło, że samochód nie miał zamiaru się zatrzymywać, ale tutaj objawiły się przewagi napędu S-AWC, który pozwolił mi błyskawicznie odzyskać kontrolę nad samochodem. Cieszyłem się jak dziecko, więc postanowiłem nie zwalniać. Była to świetna decyzja, bo dzięki temu mogę z czystym sumieniem napisać, że Mitsubishi Outlander nie zgubił najlepszych genów marki i można nim wjechać absolutnie wszędzie. 

Przy czym na tak mocno nierównych drogach nie liczcie na pełny komfort, zawieszenie pracuje wtedy tak mocno, że czasem jest trochę zbyt twardo. Z drugiej strony nikt normalny na widok wertepów nie będzie przyspieszał, bo w końcu zapłacił za ten samochód własnymi pieniędzmi. Ja dostałem kluczyki i polecenie, żeby go przetestować, więc nowy SUV Mitsubishi nie miał łatwo. W zależności od wybranego trybu auto inaczej reaguje na gaz - przy błocie czuć, że jest ograniczany, ale już taki Tarmac pozwala na ostre prucie. W Portugalii śnieg nie występuje, więc nie miałem jak sprawdzić tego trybu, ale każdy inny został sprawdzony i mogę napisać, że nie będziecie zawiedzeni. Prześwit to uczciwe 20 cm, więc możecie sobie pozwolić na więcej. 

No weź, ponarzekaj trochę

W tym wnętrzu wykończenie z plastiku udającego metal jest nie na miejscu. Podobnie jak plastik udający karbon na uchwycie drzwi. Nie wiem, po co to zrobiono, ale psuje odczucie obcowania z produktem wysokiej jakości. Podobnie sprawa ma się z tyłem konsoli środkowej, mam wręcz wrażenie, że została wykonana z gorszego rodzaju plastiku. Niektórzy wadą nazwą pojemność bagażnika wynoszącą 495 l, ale na moje oko jest wystarczająco ustawny, żeby przewieźć tam pakunki na wakacyjny wyjazd. Z jakiegoś powodu ten samochód występuje na rynku amerykańskim w wersji siedmioosobowej, co patrząc na wymiary przeciętnego Amerykanina wymyka się mojemu rozumowi. Z tyłu widać pozostałości po takim projekcie - mamy tam kieszeń na telefony i cupholdery dla trzeciego rzędu. Możecie przywoływać to na imprezach jako dowód na to, że producentom najbardziej opłaca się robić jedną wersję wyposażenia, bo pozwala uniknąć niepotrzebnych kosztów. 

Jedyne co może stanąć na przeszkodzie sukcesu modelu to cena

Mitsubishi Outlander kosztuje 259 900 zł na start. Oczywiście nawet w tej wersji jest dobrze wyposażony, więc dla większości klientów będzie idealnym wyborem. Natomiast jeżeli chcecie mieć w samochodzie absolutnie wszystko, to musicie dopłacić 40 tys. zł i wtedy macie Outlandera w pełnym tłuszczu. To sporo, ale z drugiej strony, jeżeli popatrzycie na konkurencję w wersjach plug-in, to okazuje się, że cena jest naprawdę dobra. Ostatecznie wszystko rozbije się o warunki finansowania, bo Mitsubishi Outlander jest samochodem, który nie sposób nie lubić.

REKLAMA

Więcej o nowym Mitsubishi Outlander przeczytacie w:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-20T11:52:36+01:00
Aktualizacja: 2025-03-19T18:23:44+01:00
Aktualizacja: 2025-03-18T17:50:35+01:00
Aktualizacja: 2025-03-18T14:56:47+01:00
Aktualizacja: 2025-03-17T20:03:29+01:00
Aktualizacja: 2025-03-17T15:09:16+01:00
Aktualizacja: 2025-03-17T13:41:29+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA