No cześć, oto Daewoo Matiz V6. Jak się nie da, jak się da?
Wreszcie jakiś swap, co do którego mogę powiedzieć, że „oczy mnie wypadli”: Daewoo Matiz V6.
Nie od dziś wiadomo, że właściwie wszystkie produkty motoryzacyjne z logo Daewoo są podatne na swapy, dzięki kompatybilności z resztą gamy General Motors. Trudno zliczyć Lanosy, którym ktoś wszczepił oplowskie 2.0 16V, były i takie z V6 – a nawet V6 z Vectry udało się wmontować do Nexii, jeździłem taką w Białymstoku. Doczekała się też artykułu w nieodżałowanym czasopiśmie „Maxi Tuning”.
Ale V6 w Matizie to się nie spodziewałem
Matiz jest malutki i ma równie malutką komorę silnika, w której na styk mieści się rzędowa „trójka” o pojemności 800 ccm. Zresztą zupełnie wystarczająca do napędzania leciutkiego Matiza, który z każdym rokiem staje się coraz lżejszy z powodu odpadających elementów nadwozia. Jak u licha udało się tam upchać trzylitrowe V6, i to z Omegi, które jest długie w poprzek? Nie mam pojęcia, ale się udało.
Zwracam uwagę, że totalnie „customowy” jest kolektor, o czym zresztą pisze właściciel tego pojazdu na Facebooku (lub raczej jego partnerka). Przyznaje on zresztą, że nie zbudował tego samochodu sam, tylko taki już kupił. Oryginalny twórca pozostaje nieznany. Silnik udało się włożyć na miejsce tylko dlatego, że jest krótszy niż normalne V6, ponieważ ma mały kąt rozchylenia cylindrów – tylko 54 stopnie. Ale patrząc na komorę silnika można nabrać wątpliwości: jak ten silnik udało się tam włożyć? Ewidentnie nie mieści się w otworze powstającym po demontażu maski. Otóż silnik został ustawiony na podpórce, a Matiz z odpowiednio podciętymi elementami podwozia – opuszczony na niego od góry. Inaczej niż od spodu nie dałoby się go zmieścić.
Daewoo Matiz V6 to projekt bez sensu, ale...
O dziwo, w zderzaku zmieściła się chłodnica. Jest nawet post z większą liczbą zdjęć, gdzie widać jak wszystko jest spasowane żeby mijało się z innymi częściami o milimetry. Są też hamulce z Lancera EVO i felgi z Porsche.
Czy Matiz będzie jeździł lepiej po tym swapie? Wątpię w to o tyle, że zyskał strasznie dużo masy na przedniej osi, do czego jest konstrukcyjnie niedostosowany i będzie płużył przodem w zakrętach, nawet mimo zastosowania większych kół. Ale w tuningu często nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby zadziwić świat i powiedzieć „jak się nie da, jak się da”, albo „to patrzcie teraz”, ewentualnie „potrzymaj dla mnie piwo”. Najwyraźniej ktoś potrzymał piwo konstruktorowi tego wozu odpowiednio długo i teraz można podziwiać zapewne jedynego na świecie Daewoo Matiza z V-szóstką. My oczywiście nie gorsi, u nas jeździ Uno z V6!