Bardzo lubię muzykę zespołu Pink Floyd, ale nie wiem czy jeszcze piękniejszą muzyką nie jest wycie zranionych lobbystów wielkiego biznesu.
Przetłumaczony artykuł z Deutsche Welle zamieścił serwis next.gazeta.pl. Czytając go dwa razy zakrztusiłem się wegetariańskim klopsem z Ikei. Jest to po prostu sama wspaniałość, najczystsze krokodyle łzy jakie widziałem.
Przejdźmy jednak do treści. Wiek samochodów w Niemczech bezustannie rośnie. Jeszcze w 1991 r. wynosił tylko 6,3 roku, a teraz to już 9,6 roku. Wzrost o ponad 50% w ciągu niecałych 30 lat źle wróży całej branży. Eksperci, przepraszam, eksperci wyrażają głębokie zaniepokojenie. Jak to możliwe, że w trakcie tych 29 lat wydano miliardy marek i euro, żeby przekonać Niemców do kupowania czegoś, co im jest niepotrzebne, a oni nie dali się na to nabrać?
Eksperci od nieznania odpowiedzi
Eksperci nie maja odpowiedzi na pytanie, dlaczego coraz więcej Niemców woli jeździć starymi samochodami i nie chce kupować nowych. Podkreślają jednak, że jest to ze szkodą dla producentów samochodów, ale także dla środowiska i bezpieczeństwa ruchu.
To świetni z nich eksperci, skoro nie znają odpowiedzi na to pytanie. Może powinni np. nająć się do pracy w myjni. Ja, jako samozwańczy ekspert od wszystkiego, znam tę odpowiedź. Brzmi ona: konsumpcja po jakimś czasie nudzi się i przejada. Nie chcemy ciągle konsumować i kupować nowego. Wolimy zostać przy starym i znanym, a ewentualne pieniądze wydać na coś innego. Ponadto samochody z lat 90. różniły się znacząco od tych z lat 80., a te z lat 2000. różniły się od tych z lat 90., ale już nie aż tak. Te z drugiej dekady XXI w. nie różnią się już od tych z 2000 r. prawie wcale, jeśli chodzi o kłopotliwość obsługi. Doszło trochę wyposażenia, ale też bez przesady, ile go potrzeba?
Po prostu nisko rosnące owoce rozwoju motoryzacji zostały dawno zerwane i teraz każda następna generacja jest o coraz mniej lepsza od poprzedniej. Wystarczy popatrzeć na BMW serii 3 – jaka jest różnica między E30 a E36, a jaka między F30 a G20? Czego nie ma F30, co skłoniłoby nas do zakupu G20? No właśnie. Nic dziwnego, że trzeba było tak mocno pocisnąć kwestię elektryfikacji i limitów CO2, inaczej ludzie w ogóle przestaliby konsumować.
Dla środowiska i bezpieczeństwa ruchu
Dla środowiska to byłoby lepiej nie produkować samochodów w ogóle. Koniec kropka. Zwożenie podzespołów z całego świata, kopanie w ziemi w ich poszukiwaniu, wytapianie wielu rodzajów metali, zamienianie ropy naftowej w plastik, produkcja szkła, produkcja płytek drukowanych do elektroniki i przewodów, logistyka transportów itp. to wszystko jest zabójcze dla środowiska i każdy, kto tego nie widzi, jest nawet nie idiotą, tylko opłaconym kłamcą.
Dla bezpieczeństwa ruchu? Mimo rosnącego wieku samochodów Niemcy nadal są jednym z najbezpieczniejszych krajów jeśli chodzi o ruch drogowy. Co więcej, uważajcie teraz – im starsze są samochody w Niemczech, tym mniej zabitych w wypadkach. I jeszcze jedno: Niemcy mają stare samochody (właściwie to już rozpadające się, 9-letnie rzęchy), brak limitu prędkości na autostradzie i ginie tam 40 osób na milion mieszkańców. W Polsce 75. Najmniej w Wielkiej Brytanii – 28. Zresztą w Wielkiej Brytanii też wiek samochodów rośnie, a liczba zabitych spada. Czyli uwaga, ekspert się myli – żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie.
Uwaga, będzie cytat z eksperta
Naród pasjonatów motoryzacji stał się narodem oldtimerów - powiedział ekspert z instytutu CAR w Duisburgu Ferdinand Dudenhoeffer. Dziękujemy Ferdynandzie, teraz już wiemy że oldtimery to auta, które mają 9,6 roku, a pasjonaci motoryzacji to wyłącznie ci, którzy co 3 lata kupują nowe auto. Mam do pana Dudelmeistera jedno pytanie: gdyby wszyscy Niemcy wymieniali auta co 3 lata na nowe, to co działoby się z tymi trzyletnimi samochodami? Co należałoby z nimi zrobić, żeby nie zawyżały średniej wieku? Pan Dudenfelder milczy, bo nie zna polskiego.
Uwaga, będzie wycie (znakomicie)
Prawie jedna dziesiąta wszystkich pojazdów ma ponad 20 lat, a co 50. pojazd ponad 30 lat. Właśnie ta przestarzała flota byłaby jednak, zdaniem Dudenhoeffera, "idealnym punktem wyjścia" do zachęcenia ludzi przy pomocy premii do zmiany samochodu.
Obczajcie to – ktoś ma idealnego, 28-letniego Mercedesa. Widzi premię wrakową, oddaje go na złom i kupuje nową elektryczną Corsę. Ktoś inny ma 35-letnie Porsche. Na widok premii wrakowej pędzi na stację demontażu pojazdów i za pozyskane 3000 euro dotacji nabywa cudownego nowego e-Golfa. Tak, to z pewnością tak działa. Ta 1/10 wszystkich pojazdów, które mają ponad 20 lat, to w dużej mierze nie ohydne, śmierdzące graty, tylko ciekawe i zadbane youngtimery. Bo jak może ekspert Dudenstein nie wie, Niemcy to naród pasjonatów motoryzacji. Na co dzień Helmut jeździ Golfem szóstką, ale w weekendy targa po rejonie Golfa jedynkę w kabriolecie. Rozumiem, że ta jedynka w kabrio najbardziej boli eksperta Dundermanna i chętnie by ją zezłomował, żeby producentom samochodów żyło się lepiej.
Po załamaniu rynku w wyniku epidemii i spadku zbytu o 35 procent w pierwszej połowie roku producenci samochodów znaleźli się obecnie pod silną presją.
To straszne! Czyżby premie prezesów spadły z 17 mln euro rocznie do 16,8 mln euro rocznie? Niedopuszczalne! Krokodyle domagają się nowych wdzianek z Lacoste! Trzeba koniecznie Coś Zrobić. Najlepiej zmusić ludzi, żeby złomowali dobre samochody i kupowali niepotrzebne im nowe, przy okazji zadłużając się w banku.
Tak poważniej mówiąc
Kupowanie nowych rzeczy kiedy stare są jeszcze dobre nie jest korzystne dla środowiska. Powoduje tylko, że ludzie skrajnie bogaci zarabiają jeszcze więcej niepotrzebnych im pieniędzy. I na naszych oczach widzimy, że to się zmienia – konsumpcja w Europie słabnie, coraz więcej osób z mojego otoczenia po prostu nie chce kupować ciągle nowych rzeczy, bo czuje, że to nie ma sensu i że to pułapka. Od tego, że Niemcy jeżdżą coraz starszymi samochodami nie dzieje się nic złego, a nawet dzieje się coś dobrego – zamiast mleć stare auta i kupować nowe, Niemcy naprawiają te, które już mają. Oby to trwało jak najdłużej, widać ci Niemcy nie są tacy durni jak sądziłem.