Maserati bez V8. Lepiej zacznij machać na pożegnanie
Machać na pożegnanie silnikowi? Nie nie, raczej całej marce.
Maserati to firma pełna sprzeczności. Niegdyś twórca wyśmienitych samochodów sportowych i wyścigowych, obecnie jest zaledwie cieniem dawnej świetności. Choć bywało i gorzej - większość osób woli nie pamiętać np. kanciastego Biturbo, które jeśli w ogóle jeździło, to na ogół i tak było w drodze do serwisu.
Problem w tym, że gama modelowa Maserati starzeje się.
Tak, mamy w niej co prawda nie-aż-tak-starego SUV-a Levante (produkowanego od 2016 r.), ale towarzyszą mu Ghibli (w produkcji od 2013 r.) i Quattroporte (od 2012 r.). I wcale nie jest tu pocieszający fakt, że średnia wieku odrobinę spadła po wycofaniu z produkcji oferowanego w latach 2007-2019 Maserati GranTurismo (i jego wersji otwartej, GranCabrio), bo to te auta miały najwięcej charakteru, głównie dzięki swoim wolnossącym silnikom V8 Ferrari.
Obecnie Włosi oferują widlastą „ósemkę” już tylko w Levante GTS i Levante Trofeo.
Tak, nawet limuzyny Quattroporte nie kupicie już z V8. A silniki stosowane w Levante i starszym Quattroporte GTS to turbodoładowane jednostki należące do serii F154. Są więc blisko spokrewnione z motorami stosowanymi m.in. w Ferrari F8 Tributo/Spider, SF90 czy w Romie.
Ale i z tym V8 Maserati będzie się niedługo żegnać.
Termin „niedługo” jest oczywiście względny, ale wiadomo, że nowych modeli Maserati z silnikami V8 po prostu nie będzie. Nawet nowe MC20 będzie napędzane turbodoładowanym V6, a umowa na dostarczanie 8-cylindrowych silników Ferrari wygaśnie w 2022 r. Oprócz jednostek V6 Maserati będzie też stosować 2-litrowe silniki 4-cylindrowe - Ghibli z takim źródłem napędu jest już testowane. W kwestii pojemności skokowej niby mamy tu więc jakąś formę nawiązania do historii; problem w tym, że pierwszym co tu przychodzi na myśl znowu jest to przeklęte Biturbo.
Mam nieodparte wrażenie, że to dobije markę.
Ciągłe przekładanie premier, starzejąca się gama modelowa, a teraz jeszcze kolejny etap wycofywania jednej z nielicznych kwestii, która wyróżnia Maserati na tle innych marek. No, brawo - mam wrażenie, że to wszystko zmierza w stronę śmietnika historii, gdzie Maserati skończy zapewne razem z Lancią. Mogę (i chciałbym) się mylić, ale jak patrzę na zdjęcia szpiegowskie nowego MC20, to nawet nie chce mi się komentować tego dziwadła o proporcjach rodem z kit-cara.
A nowe Alfieri? A tak, to, które miało być w produkcji od 4 lat? I o którym mówiono, że no dobra, ale w pierwszej połowie 2020 r. to już na pewno zacznie opuszczać bramy fabryki? No nie wiem, może do jutra zdążą, jakby nie patrzeć to czerwiec się jeszcze nie skończył. Oczywiście, w 2019 r. nikt nie spodziewał się, że świat opanuje epidemia COVID-19 i jakoś można by próbować Włochów usprawiedliwiać, ale zwróćmy uwagę, że w ciągu ostatnich miesięcy nie pojawiły się żadne godne uwagi wiadomości dotyczące Alfieri. Temat pewnie nie umarł, ale zdziwię się, jeśli faktycznie w 2020 r. produkcja ruszy.
Maserati Alfieri będzie mieć jeszcze jeden kłopot, przynajmniej moim zdaniem: brak silnika spalinowego. Auto ma być elektryczne, co po nasłuchaniu się dźwięków 8-cylindrowych Maserati wywołuje u mnie niesmak - choć chyba nie aż tak duży, jak wspomniane wyżej MC20.
Zastanówmy się, co za 3 lata, gdy wygaśnie kontrakt z Ferrari, marka będzie mieć do zaoferowania klientom?
Ghibli będzie wtedy miało 10 lat, a w podstawowej wersji będzie miało 4 cylindry. O rok starszym Quattroporte, zapewne również dostępnym z silnikami R4 lub V6, zaczną się interesować naukowcy badający żywe skamieliny. Levante - choć obecnie jest najbardziej popularnym modelem marki - też może stracić na znaczeniu, gdy Ferrari wprowadzi na rynek swojego SUV-a. MC20 nadal będzie brzydkie (zdjęcie folii maskującej nie pomoże proporcjom nadwozia) i bez sensu. Fabryka będzie się powoli przygotowywać do rozpoczęcia produkcji Alfieri.