Co można zrobić z przepięknym samochodem klasycznym? Cóż - można nim jeździć, można go podziwiać w garażu... Można go też postawić pod gołym niebem na kilkadziesiąt lat i o nim zapomnieć. Na szczęście jedyny egzemplarz Maserati 5000 GT zbudowany przez Ghię odnalazł się na Bliskim Wschodzie.
W przeciwieństwie do Maserati 3500 GT, model 5000 GT nie należy do szczególnie znanych. Za powstaniem pojazdu stał Mohammed Reza Pahlavi - ostatni szach Iranu. Chciał on samochodu bazującego na wspomnianym 3500 GT, ale napędzanego mocarnym silnikiem V8 pochodzącym z wyścigowego 450S.
Szach podobno osobiście zlecił Giulio Alfieriemu, naczelnemu inżynierowi Maserati, prace nad nowym modelem. W efekcie powstał model 5000 GT ze zmodyfikowanym silnikiem V8 - względem wyścigowego pierwowzoru miał on mniejszą średnicę cylindra, ale większy skok tłoka. Rzędy cylindrów 4,9-litrowego silnika rozchylono pod kątem 90 stopni. Oprócz tego wykonaną z aluminium jednostkę napędową uzbrojono też w dwie świece zapłonowe na cylinder, dwa wałki rozrządu w każdej głowicy, 4 gaźniki Webera, a także w system smarowania z tzw. suchą miską olejową. W efekcie motor „wypluwał” ponad 325 KM. Bolidy Formuły 1 w tym czasie osiągały ok. 300 KM.
System hamulcowy różnił się w zależności od rocznika samochodu. Pierwsze egzemplarze miały hamulce tarczowe z przodu i bębny z tyłu, potem te ostatnie także wymieniono na tarcze. W egzemplarzu ze zdjęć, pochodzącym z 1961 r., mamy do czynienia z hamulcami tarczowymi przy wszystkich kołach.
Jeden model, wiele nadwozi.
Jak wiecie, niegdyś wiele samochodów kupowało się jako same podwozia z układem napędowym. Potem taką „bazę” zabierało się do firmy zajmującej się budową karoserii. Z czasem trend ten zaczął zanikać, producenci aut budowali już nadwozia samodzielnie... ale nie zawsze. Przykładem jest właśnie Maserati 5000 GT. Pierwszy egzemplarz otrzymał nadwozie Touringa, kolejne auta miały karoserie stylizowane przez Giovanniego Michelottiego. 3 sztuki otrzymały nadwozia projektu Pietro Fruy, Bertone zbudowało 1 egzemplarz z nadwoziem Giugiaro. Carrozzeria Monterosa była odpowiedzialna za 2 auta, Touring zbudował potem jeszcze 2 kolejne. Po 1 egzemplarzu zbudowały studia Pininfarina i Ghia. W sumie powstały tylko 34 auta.
Egzemplarz od Ghii uważany był za zaginiony.
Jak informuje portal Silodrome.com, auto w latach 70. XX w. zostało kupione przez niejakiego Rubayana Alrubayana, entuzjasty i kolekcjonera z Arabii Saudyjskiej. Zamiast jednak o samochód zadbać w choć podstawowym zakresie, Alrubayan po prostu postawił je „pod chmurką”. Gdy Maserati w końcu trafiło pod dach, było już mocno zniszczone.
Nadwozie, pomimo zniszczeń, nadal wygląda zjawiskowo.
Niestety, tego samego nie można powiedzieć o wnętrzu, które jedynie miejscami przypomina o dawnej świetności luksusowego coupe. Jest jednak w dużej mierze kompletne, co jest niewątpliwą zaletą. Warto też zauważyć, że auto zostało już oznaczone (napisem na prawych drzwiach) jako porzucone i przeznaczone do zezłomowania. Udało się je więc ocalić w samą porę.
Co dalej?
Jak możecie się spodziewać, Maserati 5000 GT Coupe Ghia jest na sprzedaż. Oczywiście na drodze licytacji, za której przeprowadzenie odpowiedzialny będzie dom aukcyjny RM Sotheby's. Aukcja odbędzie się w dniach od 15 do 17 sierpnia w Monterey. Pojazd oferowany będzie bez ceny minimalnej, ale raczej nie należy liczyć na szczególnie atrakcyjną cenę...
Pytanie, co z takim znaleziskiem robić dalej. Red. prow. uważa, że zostawić w takiej postaci jak jest. Ja mam wątpliwości - z jednej strony w chwili obecnej Maserati pomimo zniszczeń wygląda zjawiskowo i niesie też za sobą ciekawą historię. Ale jest też druga strona medalu - skoro to jedyny egzemplarz na świecie, to aż żal byłoby go nie ruszać i nie przeprowadzić renowacji. A może zrobić coś pomiędzy - zostawić w spokoju nadwozie i większość wnętrza, a doprowadzić do porządku tylko mechanikę? Co wy byście zrobili?