REKLAMA

Można snuć się lewym pasem. Jest decyzja sądu i moja pomyłka

Pamiętacie może akcję, w której to nagrywający otrzymał mandat za jazdę lewym pasem? Otóż okazuje się, że wasza radość była przedwczesna. Wszystko popsuł sąd.

mandat za jazdę lewym pasem
REKLAMA
REKLAMA

Czasem przychodzi taki smutny czas w życiu redaktora, w którym należy posypać głowę popiołem, żeby móc pójść dalej. Okazja jest do tego świetna, bo sypanie głowy popiołem na trwałe wpisało się w tradycję postu poprzedzającego święta wielkanocne. I teraz przyszło do mnie, ale zanim opowiem, co się wydarzyło, musimy się trochę cofnąć. Jak mówił wielki filozof Pitbull, żeby zrozumieć przyszłość, musimy cofnąć się w czasie.

W listopadzie 2023 r. napisałem artykuł pełen zachwytu dla pracy policjantów. Otóż wystawili oni mandat kierowcy, który ich zdaniem blokował lewy pas. Byłem pełny zdziwienia, bo zazwyczaj pobłażliwie traktuje się u nas takie wykroczenia.

Nagrywający był pewny swoich racji, wysłał nagranie na policyjną skrzynkę, żeby ukarano kierowcę Toyoty. Jednak to nagrywającego dosięgła karząca ręka sprawiedliwości. Podobnie jak zdecydowana większość komentatorów przyznałem rację policji, bo trudno było mi się dopatrzeć czegoś niebezpiecznego w zachowaniu kierowcy Toyoty. Przy czym, co ważne dla następnych wydarzeń - wyrok wydano w trybie nakazowym, więc bez przeprowadzania rozprawy z udziałem stron, tylko orzeka się na podstawie przedstawionego materiału dowodowego. Tajemnicą poliszynela jest to, że zazwyczaj wyroki nakazowe są zgodne z wnioskami powodów. Jednak od takiego wyroku można zgłosić sprzeciw i wtedy wyrok traci moc, a sprawa jest rozpatrywana w zwyczajnym trybie. Tak też było w tym wypadku.

Pomyliłeś się redaktorze, mandat za jazdę lewym pasem był niesłusznie wystawiony

Na redakcyjną skrzynkę trafił mail, w którym ktoś podesłał link do filmu w serwisie YouTube, na którym widać rzeczony filmik razem z analizą biegłego, który miał ocenić, czy nagrywający mógł zjechać na prawy pas. Obejrzyjmy go wspólnie:

Biegły uznał, że oskarżony nie miał technicznej możliwości zjechania na prawy pas, więc został niesłusznie ukarany przez policję. Uważam, że w 2:32 można było zjechać, ale biegły wyliczył, że odległość od poprzedzającego samochodu wynosi 48 m i jest to mniej niż połowa dozwolonego odstępu, a zgodnie z przepisami art. 19 pkt 3a ustawy Prawo o ruchu drogowym:

Patrząc na prędkość w okolicach 128 km/h, odstęp ten powinien wynosić około 64 metrów. Brzmi logicznie. W trakcie jazdy lewy pasem został wyprzedzony przez kierowcę Toyoty. Według biegłego nie ma tutaj mowy o naruszeniu zasady ruchu prawostronnego, bo nagrywający wyprzedzał samochód, który znajdował się na prawym pasie, a o tym, że zbierał się do tego manewru świadczy zwiększanie prędkości. Podczas wyprzedzania nie obowiązuje zasada ruchu prawostronnego. Według sądu nic złego tutaj się nie wydarzyło i nagrywający został uniewinniony.

Tak swoją droga - na nagraniu padają ciekawe słowa - według nich liczniki samochodowe zawyżają wskazaną prędkość o 4 km, ale możecie być moim świadkami - nie znalazłem takiego przepisu.

Może się pomyliłem, ale i tak zjechałbym tam ze trzy razy

Dobrze, że się stało, że sąd przemówił. Mamy dzięki temu większą jasność, jak powinno się zachować na drodze. Uważajcie na siebie, zwłaszcza teraz, gdy ruch jest intensywny.

REKLAMA

Więcej ciekawych artykułów znajdziecie pod tymi linkami:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA