REKLAMA

Lubicie jak ciężarówki wyprzedzają się na autostradzie? Bo ja uwielbiam

Ostatnio dowiedziałem się, że możliwość samodzielnego zarządzania swoim czasem to przywilej. To tłumaczy, dlaczego tak lubię obserwować, jak ciężarówki wyprzedzają się na autostradzie.

Lubicie jak ciężarówki wyprzedzają się na autostradzie? Bo ja uwielbiam
REKLAMA
REKLAMA

Na pewno znacie ten moment, że jedziecie swoim bardzo drogim i szybkim samochodem po autostradzie i nagle na lewy pas wjeżdża ciężarówka, żeby wyprzedzić inną ciężarówkę. Ta na prawym jedzie 89,9 km/h, a ta na lewym - 90,1 km/h. Obie jadą nieprzepisowo, bo maksymalna dopuszczalna prędkość na autostradzie dla pojazdów ciężarowych to 80 km/h, ale spoko, wszyscy jeżdżą te 90 i jakoś żyją.

Przeciętny kierowca osobówki zaczyna krzyczeć ze złości, zżymać się i gryźć kierownicę

Przecież zakłócono mu jego uświęconą czynność Bardzo Szybkiej Jazdy pod wezwaniem Turbosprężarki Nieustającej Mocy. Tak się składa, że jechałem ostatnio samochodem z Wrocławia do Warszawy, cały czas po dwupasmówce. Wtedy dotarło do mnie, że odczuwam satysfakcję patrząc, jak bardzo szybcy kierowcy muszą wlec się za ciężarówką. Mnie to kompletnie nie przeszkadzało, a jak widziałem we wstecznym lusterku wężykujące ze złości Audi to kibicowałem kierowcy ciężarówki, żeby wyprzedzał jeszcze wolniej.

Nie wiem czy jesteście gotowi na prawdę, ale może ona was wyzwoli

Wyprzedzające się ciężarówki nijak Was nie spowalniają, jeśli chodzi o dotarcie do celu podróży. Nawet jeśli na odcinku 300 km taka sytuacja zdarzy się 10 razy. Przypuśćmy, że jedno wyprzedzanie się ciężarówek zajmuje 1 kilometr. Zatem przez 10 km swojej podróży będziecie jechać 90 zamiast 140 km/h. Czyli zamiast przejechać ten dystans w 4 minuty i 12 sekund, przyjedziecie go w 7 minut i 30 sekund. To jest różnica 3 min i 18 s na odcinku 300 km. Pomijalna. Więcej stracicie jeśli nie ułożą się wam światła już po opuszczeniu autostrady. Nie wspominając o przerwach na tankowanie i korzystanie z toalety.

Dlatego bawią mnie wściekli kierowcy, którzy uważają że wyprzedzające się ciężarówki zabierają im czas

Obserwowałem jak potem pędzą, żeby godzinę później spotkać ich na MOPie w kolejce do McD. Niektórzy wyprzedzali mnie trzy razy, bo ze złości na wyprzedzające się ciężarówki musieli stale zatrzymywać się przy toalecie. Nie wspomnę już też o tym, że jadąc o wiele szybciej, musieli o wiele częściej tankować. Różnice są powalające, np. moje Berlingo przy prędkości 100 km/h pali pewnie 7 litrów, a przy 130 już z 9. Rozwala mnie też samoprzecząca sobie argumentacja osób oburzonych wyprzedzającymi się ciężarówkami. Otóż twierdzą one, że kiedy one wyprzedzają lewym pasem, to jest OK, a kiedy robi to ktoś inny - np. kierowca ciężarówki - to już jest tamowanie ruchu. Tamowanie ruchu to by było, gdyby ciężarówka na lewym jechała wolniej niż ta na prawym, ale z taką sytuacją się nie spotkałem. Typowa moralność Kalego.

Dopóki nie ma ustawowo określonej różnicy prędkości lub maksymalnego czasu w jakim należy wyprzedzać, to wyprzedzanie się ciężarówek jest w pełni legalne. A jak komuś przeszkadzają legalne czynności, jak zgodne z przepisami wyprzedzanie czy jazda 50 km/h w obszarze zabudowanym, to może powinien zrobić prawo jazdy, tam mu wytłumaczą na kursie czemu należy przestrzegać przepisów. Nic nie jest przyjemniejsze niż obserwowanie jak kipiący adrenaliną kierowca np. Jeepa (hehe) z wściekłości ma ochotę wygryźć dziurę w kierownicy.

REKLAMA

Marzę o „strefach uspokojonej jazdy” na polskich autostradach

Na przykład: przez najbliższe 20 km jest ograniczenie do 100 km/h i odcinkowy pomiar prędkości między węzłami. Dlaczego? No właśnie dlatego, żebyście się uspokoili, bo szybka jazda nakręca was do jeszcze szybszej jazdy, powoduje wydzielanie się jakichś tam hormonów, których nazw nie znam, i w konsekwencji agresję. A wiecie jak jest w Holandii? Tam na wszystkich autostradach jest maksymalnie 100 km/h i wszyscy jadą wyczilowani. Widocznie umieją zarządzać swoim czasem. Z pewnością jest to jakiś przywilej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA