Land Rover Berlingo czy Citroen Freelander? Najdziwniejszy pojazd ostatnich miesięcy
Nie ma to jak porządny projekt. Berlingo pożenione z Land Roverem jest zupełnie bez sensu… ale tylko na pierwszy rzut oka.
Lubię dobrze zacząć dzień. Wczoraj gdy tylko się obudziłem, zobaczyłem, że kolega wysłał mi link do jednej z lokalnych grup na Facebooku, na których ludzie wystawiają samochody na sprzedaż. Dokładniej chodzi o grupę z Bolesławca.
Co to? Land Rover? – pomyślałem zaspany.
Po co kolega wysyła mi jakiegoś Land Rovera? Przecież ani jego, ani mnie takie auta specjalnie nie interesują. WTEM! Zobaczyłem, o co tutaj tak naprawdę chodzi.
Oto (naprawdę jedyny taki!) Citroen Berlingo pomieszany z Land Roverem Freelanderem. Czyli Land Rover Berlingo. Widać, że rozstaw kół jest szerszy, niż w oryginalnym kombivanie. Piasty kół i same koła także pochodzą z Land Rovera. Tak samo jak kokpit. Myślę, że to było tak: ktoś miał Freelandera i nim wydachował (w SUV-ie, zwłaszcza starszym, to nie takie trudne). Zamiast wrócić do stanu sprzed wypadku, wziął budę od Berlingo i nałożył ją na podwozie terenówki. Wszystko zrobił zapewne we własnym garażu.
Tyle że tylne drzwi otwierane na bok i ramki drzwi też pochodzą z Freelandera.
To naprawdę ciekawy (taki… kubański) miks. Silnik został z Citroena i jest to najlepszy i najtrwalszy, choć koszmarnie powolny, 1.9D. Ciekawe, czy jest tu napęd na cztery koła. Nie udało mi się skontaktować w tej sprawie z właścicielem, bo mi nie odpisał (to dość ciekawe, skoro chce sprzedać auto), ale jeżeli jest tu 4x4 z Land Rovera, to całość nabiera sporo sensu.
To byłby dobry samochód jako nowy.
Kombivany same w sobie są praktyczne, a gdyby jeszcze miały napęd na cztery koła… To znaczy, niektóre mają. Berlingo też, ale tylko dokładany, firmy Dangel. Ten od Land Rovera byłby lepszy. Tak zmodyfikowany samochód jest prawdziwie uniwersalny. Przewiezie towary, wjedzie na grząską drogę i wyjedzie z zaspy. W dodatku pokrewieństwo z brytyjską marką dodaje tu nieco atmosfery (nie bójmy się tego powiedzieć…) premium. Ależ by się to sprzedawało w salonach!
Ten egzemplarz z 2003 roku (tylko co jest z 2003? Berlingo czy Freelander?) wyceniono na 6500 zł. Nie muszę dodawać, że bym jeździł, tylko bardzo wolno.