Wcale nie lubię komentować wypadków ani wyroków. Ale ten odbił się głośnym echem w okolicy.
Chodzi o wypadek z kwietnia 2016 r., w którym zginęły 2 osoby. Jechały Fiatem 126p, którym podróżowało łącznie 4 pasażerów.
Z informacji, które można znaleźć na stronie katowice.naszemiasto.pl wynika, że kierowca Fiata 126p skręcał w lewo w ulicę Górniczego Stanu i nie ustąpił pierwszeństwa BMW jadącemu od strony Tychów. Doszło do zderzenia, w którym zostały uszkodzone 4 pojazdy. W Maluchu 2 osoby zginęły na miejscu, dwie pozostałe długo walczyły o życie w szpitalu.
Katowice Giszowiec wypadek - refleksja pierwsza
Wydawałoby się oczywiste, że skoro kierowca Malucha nie miał pierwszeństwa, to jest winny i koniec. Takie wyroki to już jednak przeszłość, sądy do spraw tego rodzaju podchodzą teraz inaczej. Ustalono, że karany już wcześniej za wykroczenia drogowe Aleksander jechał swoim BMW z nadmierną prędkością, nawet 175 km/h. W momencie wypadku było to 115 km/h przy ograniczeniu do 70 km/h. Do tego odniósł się sędzia, mówiąc o brawurze oskarżonego. „Jak bowiem określić kierowcę, który jedzie lewym pasem ruchu praktycznie cały czas, daje znaki świetlne, aby inni zjeżdżali mu z drogi. Gdyby jechał z dozwoloną prędkością 70 kilometrów na godzinę, to nie doszłoby do tragedii” – powiedział sędzia i miał rację. To, że masz pierwszeństwo, nie daje ci prawa, żeby cisnąć ile fabryka dała.
Tzn. to pierwszeństwo występuje, jeśli jedziesz przepisowo. Jeśli drzesz dwie paki na pięćdziesięciu, to nie możesz mieć pierwszeństwa, bo jedziesz niezgodnie z przepisami i nie dajesz innym kierowcom szansy na to, żeby cię zauważyli. Po to są ograniczenia prędkości, żeby dać innym, mniej zorientowanym w ruchu uczestnikom czas na ogarnięcie sytuacji i stwierdzenie, czy mogą jechać, czy nie. Grzejąc 45 ponad limit ten czas im odbierasz. I stąd uznanie Aleksandra za winnego spowodowania wypadku – wyrok jest prawomocny. Ten wyrok potwierdza tylko, jak bardzo nie warto jest dawać ognia przez cały czas. W razie kolizji możesz sobie krzyczeć, że miałeś pierwszeństwo. Oni są martwi, już cię nie usłyszą.
Katowice Giszowiec wypadek - refleksja druga
Nie da się już jeździć Maluchem w dzisiejszym ruchu. Już nawet Cinquecentem było to trudne, podobnie jak Seicentem czy Daihatsu Cuore. Ale Maluch to przypadek szczególny. Ruch samochodów tak wzrósł, auta stały się tak wielkie i ciężkie, a prędkości tak ogromne, że jazda Maluchem to proszenie się o śmierć. Poza okazjonalnymi przejażdżkami 126p jako samochodem zabytkowym, po pustych drogach albo po miejskich ulicach, gdzie nie wolno jeździć szybciej niż 50 km/h, Maluch nie nadaje się już do jazdy. Jeszcze w 2011 r., kiedy ja jeździłem Fiatem 126p, nie było tak dużo szybkich SUV-ów, pędzących BMW czy Audi, albo ostatniego hitu – bezszelestnych Tesl, rozpędzających się do setki w 3 sekundy. A już wtedy Maluch był bardzo trudny do utrzymania w codziennym ruchu, bo wszyscy chcieli go za wszelką cenę wyprzedzić, doprowadzając wielokrotnie do niebezpiecznych sytuacji. To smutne, bo za sprawą tego, że wszyscy chcą jeździć wielkimi i bardzo mocnymi autami, najlepiej typu SUV, nie da się już jeździć Maluchem bez ponoszenia ogromnego ryzyka. Poszliśmy w złym kierunku.
Katowice Giszowiec wypadek - refleksja trzecia
Nawet bez przeszukiwania internetu i zatrudniania detektywa można błyskawicznie ustalić, że Aleksander jest raczej dość znaną postacią w okolicy, podobnie jak jego zamiłowanie do marki BMW. Serwis „naszemiasto.pl” w ogóle się nie pieści i pisze wprost: „To syn jednego z dilerów samochodowych, działających w województwie śląskim.”
Znany był też fakt, że wcześniej już był karany za wykroczenia drogowe. Sąd orzekł wobec niego karę 4 lat więzienia i 10 lat zakazu prowadzenia pojazdów (w pierwszej instancji 7 lat zakazu). Nie podejmuję się powiedzieć, czy to dużo, czy mało. Aktywiści BRD powiedzą, że powinien dostać dożywocie, a znowuż fanatycy bawarskiej marki będą pewnie go bronić, że przecież miał pierwszeństwo i BMW jest po to, żeby jeździć nim szybko. Sprawa była długa i skomplikowana, powołano wielu biegłych, rzecz zrobiła się zbyt głośna żeby ukręcić jej łeb. Ja tylko powiem, że moim zdaniem nawiązka w wysokości 70 tys. zł jest zbyt niska.
Nie wiem oczywiście, czy Aleksander trafi teraz faktycznie do więzienia, ale jestem bardzo ciekaw, jaki wpływ na niego będzie miał ten wyrok. Na niego i wielu innych, jemu podobnych młodych kierowców w bardzo mocnych samochodach, którzy sądzą, że są bezkarni i jedyne co im grozi, to 500-złotowy mandat. Czy faktycznie nagłaśnianie tego typu spraw wpływa na młodych i niebezpiecznie jeżdżących kierowców, zmuszając ich do zastanowienia? Nie wiem, mam nadzieję że tak, ale wydaje mi się że to może być trochę naiwna nadzieja. Problemem jest to, że wcześniej mu się udawało, co doskonale buduje poczucie bezkarności. Może – tylko może, to luźna propozycja – powinno być tak, że jak masz mniej niż 25 lat i prawo jazdy mniej niż 2 lata, to każde wykroczenie związane z przekroczeniem prędkości albo agresywną jazdą zabiera ci prawko na 3 miesiące.