REKLAMA

To się nazywa kara za drift. E36 porwane spod domu trafiło do zgniatarki

Francuska policja wie, co znaczy „kara za drift”. Dwa kolorowe, stuningowane BMW, które zostały sfilmowane podczas poślizgów, trafiły do zgniatarki. Właściciel E36 skarży się, że nie miał szans na obronę ani zabranie prywatnych rzeczy ze środka.

kara za drift
REKLAMA
REKLAMA

Kara za drift bywa różna. Czasami kierowca wymierza ją sobie sam, trafiając w krawężnik lub w latarnie. Czasami dostaje mandat (po podwyżkach w Polsce bywa słony), traci prawo jazdy albo policjant zauważa łyse opony i zbyt mocno przyciemnione szyby, i zatrzymuje dowód rejestracyjny.

Ale kara za drift we Francji jest sroga

To nie jest kraj dla drogowych pasjon… szaleńców. Surowe mandaty za każde – nawet delikatne – przekroczenie prędkości i gęsta sieć fotoradarów to nie wszystko. Za stwarzanie zagrożenia – do którego zalicza się też drift – kara może sięgnąć 75 000 euro (!). Kierowca może też trafić do więzienia na trzy lata. Poza tym, jego auto może zostać skonfiskowane i zniszczone.

Ta ostatnia kara wydaje się najmniej dotkliwa, zwłaszcza jeśli mówimy o czymś innym niż najnowsze Porsche. Trudno jednak być zadowolonym, gdy twój ukochany wóz trafia do zgniatarki. Nie dziwię się więc oburzeniu właściciela BMW E36, które zakończyło w ten sposób żywot.

Zgniatarka jako kara za drift

Sytuacja wyglądała następująco: film, na którym BMW E46 i E36 driftują w „obszarze przemysłowym” w Tourville-la-Rivière w północnej części krainy wina i cuchnących serów, pojawił się w internecie. Kolejny akt tego przedstawienia to już film opublikowany przez lokalną policję. Kolorowe E46 i E36 stuningowane trochę w stylu „Szybkich i Wściekłych” są bezlitośnie zgniatane na złomowisku. To kara za drift.

Właściciel E36 skarży się w mediach społecznościowych na to, jak działały organy władzy. Twierdzi, że wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie miał szansy się odpowiednio bronić i walczyć o swoje auto. BMW zostało mu ponoć odebrane nagle, gdy był w pracy. Nie miał nawet szansy na to, by zabrać ze środka rzeczy osobiste. Teraz prowadzi zbiórkę crowdfundingową na prawnika. Jego celem jest uzyskanie odszkodowania.

Można się śmiać, że dobrze się stało

He, he, E36 śmietnik, dobrze, że poszło na złom, pewnie w środku był niedojedzony burger, więc wartość auta się podwaja, ale śmieszne! Oczywiście ulicznych drifterów należy karać – raz, że stwarzają zagrożenie, a dwa, że hałasują silnikami i oponami po nocy – ale koncepcja, w której władze zabierają ci nagle auto sprzed domu i je niszczą, jakoś do mnie nie przemawia. Biedne E36. Choć tak zgniecione wygląda jak po jakimś ciekawym tuningu w stylu hot rod.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA