Robi się już tłoczno. Do Polski wchodzi motoryzacyjny gigant
Polska stała się ostatnio bardzo atrakcyjnym krajem dla chińskich producentów. Nasz kraj to brama do Europy, ale i dobre miejsce do testowania różnych rozwiązań. Lada moment będziecie mogli kupić samochody chińskiej marki GAC. Nie znacie jej? Szkoda, bo to jeden z największych producentów na świecie.
GAC został założony przez chiński rząd w 1997 r. i to już powinno dać wyobrażenie o czym mówimy. Koncern ma nieograniczone pokłady gotówki na rozwój, ekspansję i na dokładanie do interesu, więc niedługo w Europie zrobi się ciekawie. W ramach GAC funkcjonuje kilkanaście marek, których łączna sprzedaż to ponad 2 miliony aut, głównie w Chinach. Koncern przymierza się do międzynarodowej ekspansji, w zeszłym roku dostarczył ponad 120 tys. aut do innych państw, a w tym roku ta liczba ma się znacząco zwiększyć. Swój udział ma mieć w tym Polska, Portugalia i Niemcy, bo właśnie do tych państw mają trafić auta chińskiej marki. Powiecie, ale przecież nie będą atrakcyjne, bo na auta elektryczne z Chin są nałożone dodatkowe cła. Polecam wrócić się do pierwszego zdania tego akapitu i skupić uwagę na słowie "państwowy". GAC będzie mógł sobie pozwolić na przyjęcie cła na klatę, bo jak coś, to dostanie odpowiednie finansowanie.
Koncern przez lata zdobywał technologię za sprawą różnych spółek joint-venture z największymi producentami samochodów, ale ostatnio wybił się na niezależność Robi cały przekrój samochodów - od miejskich po hipercara, który rozpędza się w czasie poniżej 2 s do setki, ale to nie tego zobaczymy u nas w kraju.
GAC wchodzi do Polski
Informację dostarczyło wiele źródeł, zarówno polskich, jak i zagranicznych. GAC nie będzie prowadził sprzedaży submarek, tylko będą one nazwami modeli. Na pierwszy ogień pójdzie marka Aion z dwoma pojazdami - SUV-em Aion V i samochodem miejskim Aion UT.
Mierzy 4,61 m, ma moc 224 KM, napęd na przednie koła i akumulator o pojemności 75 kWh, co ma się przełożyć na 520 km zasięgu, ale bądźmy poważni, obetnijcie z tego co najmniej 25 proc. Chiński model jest bogato wyposażony, ma nawet lidar. Jego rywalami ma być Ford Explorer i Skoda Enyaq. Cena? Niemiecki Elektroautomobil mówi o około 35 tys. euro, co byłoby niebywale atrakcyjne.
Ładne auto, to trzeba mu przyznać, ale Chińczycy już dawno są w awangardzie designu.
Drugim modelem ma być Aion UT, który jest rywalem dla Cupry Born i Volkswagena ID.3. Ma długość 4,27 m, bogate wyposażenie, akumulator o pojemności 60 kWh i zasięg około 430 km (sytuacja analogiczna jak wyżej), a moc to 204 KM trafiające na przednie koła.
Rozstaw osi to 2,75 m, co jest świetnym wynikiem. Obsługuje ładowanie z mocą do 180 kW. Cena? poniżej 30 tys. euro i to po cłach.
Źródła niemieckie mówią jeszcze o potencjalnych dwóch modelach - Aion Y i Hyptec HT, ale tu jest tak dużo wątpliwości, że nie będę im poświęcał więcej uwagi. Zobaczymy jak im pójdzie.
Dlaczego Polska?
Bo jest tanio, procedury są przyjazne, a gdyby nie wyszło, to koszt likwidacji działalności będzie niewielki. Czy to się uda? Niestety nie jestem zbyt dobrej myśli, bo zapotrzebowanie na samochody elektryczne jest u nas niewielkie, a mój znajomy po fachu Maciej Brzeziński na łamach Auto Świat, stwierdził, że ich poziom wykonania i jakość prowadzenia pozostawia wiele do życzenia, a do tego obsługa jest przesadnie skomplikowana. Maciek miał okazję nimi jeździć i ufam jego osądowi. Bez istotnych zmian w charakterystyce będzie problem, bo jesteśmy na tym poziomie rozwoju, że nie musimy kupować byle czego. Chyba że przez najbliższe miesiące Chińczycy poprawią właściwości jezdne pojazdów, wtedy może być ciekawie. Podejrzewam jednak, że dwa nowe modele Aion to dopiero przedsmak przed daniem głównym - hybrydami plug-in, bo te mają więcej sensu, nawet w chińskim wydaniu, co zresztą ostatnio udowadnia BYD.
Więcej o chińskich samochodach przeczytasz w: