Jeden test, dwóch redaktorów. Tak jeździ Ford Mondeo Hybrid w wersji kombi
Ten test napisaliśmy we dwóch. Prowadzący miał bronić Mondeo, a Mikołaj myślał, że będzie uciekał z krzykiem. Od samochodu, nie od prowadzącego. Jak wyszło? Sprawdźcie sami. Oto nasze wrażenia z jazdy nowym, hybrydowym kombi Forda.
Dzień dobry, z tej strony Mikołaj. Pomysł był prosty. Miałem podzielić się testem hybrydowego Forda Mondeo z redaktorem prowadzącym. Tekst miał powstać według następującego schematu: ja narzekam na bezstopniową skrzynię eCVT w Fordzie, a Tymon jej broni. Nic trudnego – w końcu on jeździ hybrydą prawie codziennie, a ja nie znoszę, gdy wóz wyje podczas przyspieszania.
Ale… w czasie testu stwierdziłem, że wycie mi właściwie nie przeszkadza.
Naprawdę nie jest ze mną dobrze. Niedawno zauważyłem, że Mazda CX-30 – czyli crossover – jest fajniejsza od Mazdy 3. Teraz przestała mi przeszkadzać przekładnia planetarna eCVT. Dlaczego? Wcale nie chodzi o to, że w Fordzie nie wyje. Owszem, wyje. Ale ja bardzo szybko nauczyłem się jeździć tak, by wyło jak najrzadziej.
W mieście trzeba się chyba ścigać spod każdych świateł, by było głośno. W normalnym ruchu nawet gdy wciska się gaz do podłogi – np. na pasie rozbiegowym - hałas nie jest taki straszny i trwa krótko, góra kilka sekund. A skoro przekonałem się już do tego typu skrzyni, lista wad Forda mocno się skróciła.
Hybrydowe Mondeo jest bardzo rozsądne.
Założę się, że gdyby zrobić sondę – nawet wśród osób interesujących się motoryzacją – jej wyniki byłyby smutne dla Forda. O tym, że Mondeo jest dostępne w wersji hybrydowej, mało kto w ogóle wie. Tymczasem taki wóz jest na rynku już od kilku dobrych lat. Tyle że dotychczas można go było kupić tylko z nadwoziem sedan.
Sedan w Mondeo nie ma za dużo sensu. Po co go kupować, skoro można wybrać liftbacka, który wygląda prawie tak samo, a do tego jest bardziej praktyczny? W wersji hybrydowej pojawiał się jeszcze dodatkowy problem: ze względu na umieszczenie akumulatorów, bagażnik w tej wersji stawał się nie tylko trudno dostępny, ale i bardzo skromny i mało ustawny.
Teraz, po długo oczekiwanym liftingu Mondeo, wersji hybrydowej doczekało się też kombi. Owszem, „hybrydyzacja” kosztowała trochę pojemności bagażnika również i w tym przypadku, ale zostało jeszcze całkiem sporo miejsca. Dokładniej – 525 litrów (edycja: 403 litry. Dziękuję za komentarz).
Reszta pozostała bez zmian. To nie jest hybryda typu plug-in. Odzyskuje energię podczas hamowania albo np. w czasie jazdy z górki. Nie można podładować jej z gniazdka. Całość rozwija 187 KM i 173 Nm z 2 litrów pojemności, a tak zwane know-how Ford kupił od Toyoty. To dobry znak.
Czuć, że to już trochę stary model.
Kariera obecnego Mondeo trwa w Europie już od pięciu lat. Ale ten model dwa lata wcześniej pojawił się w Stanach Zjednoczonych pod nazwą Fusion. Cała konstrukcja ma więc aż siedem lat. Gdy Fusion debiutował, dinozaury jeszcze w najlepsze hasały po ziemi… No, prawie. Ale w motoryzacji to już cała epoka.
Oczywiście wcale nie jest tak, że Mondeo jest jakoś specjalnie przestarzałe. Ma nowoczesne, LED-owe reflektory, jest bardzo dobrze wyciszone, a w dodatku wcale nie trzeba odpalać silnika korbą. Ale wiek widać już trochę po wyglądzie wnętrza i po systemie multimedialnym. Tak czy inaczej, nie każdy będzie na to narzekał. Niektórzy pewnie powiedzą, że to dobrze, że mamy tu sprawdzoną konstrukcję, a nie „jakieś wynalazki”.
Hybrydowe Mondeo polubiłem za…
Przede wszystkim za wspaniałe, wygodne, po amerykańsku miękkie fotele. Można się w nich rozsiąść jak przed telewizorem, ale przy okazji wcale nie trzymają źle na zakrętach.
Doceniłem też płynnie działający układ napędowy. Nie mówię już tylko o skrzyni – ale przełączanie z silnika elektrycznego na spalinowy odbywa się niezauważalnie i sprawnie. Jednocześnie, samochód jest dynamiczny nawet przy wyższych prędkościach.
Cała ta „hybrydowość” byłaby jednak tylko bezsensowną stratą miejsca w bagażniku, gdyby Mondeo dużo paliło. Ale pali mało. W mieście zużywało mi 6,2-6,5 litra na sto kilometrów. W trasie… właściwie tyle samo albo i mniej. Mimo że przed testem spodziewałem się, że przy wyższych prędkościach będzie – jak to się mówi – złopać. Było powściągliwe.
A co bym zmienił?
Na pewno opony, od razu. Te seryjne na pewno pozwalają na zaoszczędzenie kilku kropel paliwa, ale za to sprawiają, że na szybkich łukach Mondeo zaczyna pływać. A szkoda, bo ten model ma bardzo dobrze zestrojony układ kierowniczy i zawieszenie. Teraz zachowuje się jak tancerka w za wielkich buciorach.
Sprawiłbym też, żeby nadwozie Mondeo było trochę krótsze. Oczywiście, nie zamierzam skracać go drastycznymi metodami – na przykład uderzeniem w mur. Ale w mieście Ford jest za długi. Ma ten sam problem, co np. Renault Talisman, którego testowałem jakiś czas temu i w ogóle co inne wozy współczesnej klasy średniej. Mierzy aż 4867 mm. Rzeczywiście ma sporo miejsca z tyłu i mogłem bez problemu usiąść sam za sobą, ale zamiast tego wolałbym trochę podkulić kolana i wygodniej parkować.
Ile to kosztuje?
Cena takiego egzemplarza wynosi około 170 tysięcy złotych. Wyjściowo hybrydowe kombi kosztuje około 145 tysięcy. Jest dostępne tylko w bogatych wersjach Titanium i Vignale, a testowany samochód (Titanium) miał jeszcze sporo opcji „na pokładzie”, np. wspomniane reflektory LED.
Z jednej strony to sporo. Z drugiej – obawiam się, że wersja hybrydowa ma najwięcej sensu ze wszystkich odmian Mondeo. Nawet w trasie pali na tyle mało, że podstawowy argument przemawiający za dieslem tutaj odpada.W dodatku nawet eCVT działa w porządku. Naprawdę nie za bardzo miałem się do czego przyczepić. Może oprócz tego, że ten wóz nie budzi emocji. Cóż, nie po to powstał.
Gdybym był taksówkarzem, już biegłbym po ten wygodny, duży i oszczędny samochód. Gdybym był dyrektorem do spraw floty w korporacji, też bym go przemyślał. W końcu hybrydy są korzystne wizerunkowo.
Ale jestem sobą, więc jedyne, co mogę teraz zrobić, to oddać głos redaktorowi prowadzącemu. Oto, co napisał o swoich kilku dniach z Mondeo.
Okiem innego redaktora – Tymon Grabowski
Jeździłem tym Mondeo 3 dni i uważam je za samochód pełen sprzeczności, co najmniej dziwny jak na rynek europejski, o nieco amerykańskim charakterze, ale też nie do końca. Z jednej strony mamy wielkie kombi z hybrydą, co jest super-sensowne, zwłaszcza w porównaniu z tym, że wcześniej Mondeo Hybrid było tylko sedanem. Z drugiej strony jednak widać, że ten wóz został uhybrydyzowany nieco na siłę. Przedziwna konstrukcja bagażnika to jeden z przejawów tej „wymuszonej hybrydyzacji”. Znajduje się ona bardzo wysoko, przy czym jej spora, tylna część unosi się, odsłaniając schowek i pokrywę akumulatora. Ten ostatni umieszczono niemal pośrodku bagażnika, w najdziwniejszym miejscu jakie widziałem (no dobra, w Mercedesie mam pod tylną kanapą. To też szaleństwo). Duży zestaw akumulatorów napędzający Mondeo przy niskich prędkościach znajduje się za tylną kanapą, jak w starych, hybrydowych Toyotach. Trochę szkoda, że tak to wykonano, bo Toyota pokazuje że można zrobić hybrydę o takiej samej praktyczności jak wersja bez hybrydy – problem w tym, że to wymaga zaprojektowania platformy zupełnie od zera, a nie przebierania starej budy w nowe, hybrydowe ciuszki.
Podobnie dziwnie wyglądają wskaźniki. Analogowy prędkościomierz pośrodku to amerykański styl w 100%. Po jego bokach znajdują się nadzwyczaj zagmatwane wskazania dwóch wyświetlaczy. Mimo 3 dni rozkminiania, nie doszedłem ostatecznie do tego, co one pokazują. Lewa strona jest jeszcze w miarę prosta: widać tam, czy jedziemy w trybie elektrycznym czy spalinowym, a także poziom naładowania akumulatorów. Ale o co chodzi ze słupkami z prawej – na ten temat wiedzę mam wątłą... a można było dać jakiś schematyczny rysunek pracy układu napędowego, jak w Toyotach. Niby to słupki średniego spalania z ostatnich minut, ale za ile minut odpowiada każdy słupek – tego nie wiadomo. I ta skala: 0, 4, 8, 12.
Jak to jeździ?
Inaczej niż Toyota Camry, z którą w pewnym sensie Mondeo konkuruje. Główna różnica to jeszcze mniej wyczuwalny moment załączenia się silnika spalinowego (to na plus) i wyjątkowo dziwnie działający, gumiasty hamulec (to na minus). Mondeo jest bardzo dobrze wyciszone, mimo obecności CVT nie wyje podczas przyspieszania, a osiągi ma wystarczające – do 100 km/h rozpędza się w ok. 9 sekund i bez problemu można się nim poruszać z prędkością autostradową. Najważniejsze jest jednak to, czy układ hybrydowy spełnia oczekiwania względem małego zużycia paliwa. Z mojego punktu widzenia, jako stałego użytkownika auta hybrydowego – tak. Wykorzystując sposób jazdy, jaki normalnie stosuję w hybrydzie, czyli „szybko się napędzić i odpuścić gaz, gdy tylko będzie to możliwe”, byłem w stanie osiągnąć 6 l/100 km w ruchu miejskim. Z punktu widzenia dopracowania układu napędowego nie mam więc wobec Mondeo żadnego zastrzeżenia, co więcej – hybryda wydaje mi się najsensowniejszą wersją i będę bronił tego zdania aż do momentu, kiedy znowu zobaczę tę bulwiastą podłogę bagażnika...