Ceny paliw na stacjach w dół. Uwolniono też miliony baryłek ropy z rezerw
Średnie ceny paliw na stacjach od jakiegoś czasu regularnie spadają, spadają też cały czas ceny hurtowe, a do tego w ostatnich dniach uwolniono spore zapasy ropy - równe 120 mln baryłek. O powrocie do cen sprzed wojny nie ma jednak co marzyć - przynajmniej na razie.
120 mln baryłek ropy zostanie uwolnionych z rezerw - poinformowała MEA (Międzynarodowa Agencja Energetyczna). Taka deklaracja, kolejna już z rzędu, wyraźnie wpłynęła w środę na kurs tego surowca, obniżając chociażby cenę baryłki ropy WTI do poziomu 96,23 dol. Dla przypomnienia, w rekordowym ostatnio momencie, czyli 8 marca tego roku, za taką samą baryłkę trzeba było zapłacić ponad 124 dol., natomiast w przeddzień rosyjskiego ataku na Ukrainę - 92,3 dol.
Od czwartku ceny ponownie zaczęły rosnąć, ale daleko im do niedawnych rekordowych wyników.
Ceny paliw na stacjach też spadają. Te hurtowe również.
Według danych serwisu e-petrol, obniżki widać w przypadku wszystkich rodzajów paliw - benzyny, oleju napędowego i LPG, przy czym w tym ostatnim przypadku spadki cen są najniższe. Zdecydowanie jednak nie ma mowy o obniżkach zbliżających nas szybko do cen, które znamy nie tyle z niedawnej promocji, ale nawet z początku tego roku. A przecież nie tak dawno temu dość sensacyjne było to, że cena paliwa przekroczyła 6 zł za litr.
Spadają też względnie stale hurtowe ceny paliw. Jak podaje na swojej stronie Lotos, 7.04 hurtowa cena benzyny bezołowiowej wynosiła 5787 zł. Ostatniego dnia marca ustalono ją z kolei na poziomie lekko powyżej 6000 zł, natomiast wspomnianego już 8 marca przekraczała 6500 zł.
Jak przekłada się to na ceny na stacjach? Właściwie wszędzie jest taniej niż jeszcze przed chwilą, choć dalej piekielnie drogo. We Wrocławiu za litr oleju napędowego trzeba zapłacić średnio 7,22 zł, a za najtańszą benzynę bezołowiową - 6,47 zł. Generalnie to jest nawet lepiej, niż początkowo prognozowano na ten tydzień.
Trzeba niestety pamiętać przy tym o dwóch rzeczach. Po pierwsze - cały czas cena paliwa jest w sztuczny sposób obniżona przez odpowiednie tarcze. Kiedy te tarcze zostaną zniesione, a rynek będzie wyglądał tak, jak wygląda teraz - wtedy dopiero będziemy mogli mówić o naprawdę drogim paliwie.
Po drugie - sam fakt uwolnienia rezerw i wynikające z tego obniżenie ceny baryłki ropy naftowej nie przełoży się tu i teraz na spadki cen paliw na stacjach. Na to przyjdzie jeszcze poczekać - obecne obniżki są efektem wcześniejszych spadków cen. No i nie zapominajmy, że trzeba na tym jeszcze zarobić.
Co będzie dalej?
Nikt nie wie. Eksperci co chwila przypominają o tym, że docelowo może zabraknąć na rynku milionów baryłek ropy naftowej. Ewentualne kolejne sankcje mogą też po raz kolejny zachwiać cenami surowca, prowadząc tym samym do kolejnych drogich zakupów, których efekty - jeśli do takiej sytuacji dojdzie - odczujemy pewnie zaskakująco szybko.