Paliwo już w wielu miejscach przebiło 6 zł za litr. Yes cannons slow market
Kolejki do stacji benzynowych, paniczne kupowanie oraz lawinowy spadek wartości złotówki oznaczają, że ceny paliw rosną niemal z minuty na minutę.
Po obniżce cen, którą zafundował nam rząd w ramach walki z inflacją, paliwo można było gdzieniegdzie kupić za 5,15 zł. No ale helloł, to było jeszcze przed wojną. Czyli dokładnie pierwszego lutego. Przez trzy tygodnie z okładem jego ceny dość równomiernie rosły i dziś rano na mojej okolicznej stacji za litr benzyny 95-oktanowej trzeba było zapłacić ok. 5,40-5,45 zł. Wszystko więc było w normie. Potem zdarzyła się ta rzecz, o której wszyscy wiemy, i Polacy ruszyli masowo w panice wykupować paliwo ze stacji, stojąc w długich kolejkach.
Ceny paliw zaczęły rosnąć
Tylko szalony człowiek nie podniósłby cen, widząc taki skok popytu. Nic dziwnego, że z każdym odjeżdżającym samochodem litr paliwa był coraz droższy. Na razie, na wieczór, na większości stacji, cena zwykłej benzyny i oleju napędowego nie przekracza 5,90 zł, choć skok o 50 groszy w ciągu dnia to coś dosyć niespotykanego w naszych realiach. Gorzej, że są stacje, gdzie nikt się już nie boi psychologicznej granicy sześciu złotych. Na znanym fanpage poprosiłem o zdjęcia z pylonów stacji benzynowych z wieczornymi cenami. W Dębem Wielkim wygląda to tak:
Choć oczywiście nie mogę stwierdzić, czy zdjęcie nie zostało przerobione. Ktoś przysłał fotę z Zawiercia (autor nie podpisał się), gdzie cena to już 6,10 zł za litr. To całkiem prawdopodobne.
Pan Maciej jednak zrobił zdjęcie pylonu, który przebił wszystko: 8 zł za litr oleju napędowego. To nadal dużo taniej niż w Szwecji, ale też trochę mniej zarabiamy. Nadal jednak mam wątpliwości co do prawdziwości tego zdjęcia i uważałbym, bo to może być typowe rozsiewanie paniki:
Prawdziwy jest natomiast przypadek stacji w Błaszkach, która sprzedaje paliwo po 10 zł za litr. Te ceny paliw to akurat nie fejk:
Jest to jednak prawdopodobnie trolling jej właściciela, a co więcej – skuteczny, bo po Twitterze latają już paragony od ludzi, którzy kupili paliwo na tej stacji, zapewne żeby móc się pochwalić, że mają w baku najdroższe paliwo w Polsce. No cóż, dziwnych nie sieją, a reklama dźwignią handlu. W każdym razie, jakby co, to jutro benzyna będzie po 6 zł, a wkrótce po 7 i od tego absolutnie nie uciekniemy. Na szczęście nadchodzi sezon na jednoślady i będzie można jeździć samochodem o wiele mniej – a takie skoki popytu jak dziś zawsze będą powodowały skokowe wzrosty cen, bo tak działa wolny rynek. Było panikować?
A coraz częściej i tak wygląda to tak: