Kto sieje wiatr, zbiera burzę. Pojedynek dwóch samców na autostradzie niestety się nagrał
Autor nagrania został pobity na autostradzie. Film odpowiada jednak na ważne pytanie - czyli o to, kto zaczął. Po czyjej stronie jest sprawiedliwość?
„Nie obchodzi mnie, kto zaczął. Macie podać sobie ręce i się pogodzić” - kto nigdy nie słyszał tego niesprawiedliwego tekstu od szkolnej wychowawczyni, ten pewnie nie chodził do polskiej szkoły. W prawdziwym życiu jednak to, kto wszedł na drogę konfliktu, powinno mieć znaczenie.
Sprawdźmy, jak to wyglądało w tym wypadku
Początek filmu nagranego na autostradzie A2 i umieszczonego na kanale „Stop Cham” nie wygląda zbyt ekscytująco, chyba że docenimy, że bierze w nim udział Maserati Levante, które wciąż jest rzadsze i bardziej egzotyczne niż konkurenci z Niemiec. Aby zrozumieć, dlaczego patrzymy na przód stojącego, włoskiego SUV-a z indywidualnymi tablicami rejestracyjnymi, należy przeczytać opis.
„Zdarzenie miało miejsce na A2 pomiędzy Poznaniem a Frankfurtem, był wypadek i cwaniaczki chcieli powyprzedzać przez parking. Trzech wpuściłem, ale tego kolesia już nie i w korku bez przerwy pukał się w czoło i coś tam jeszcze pokazywał, więc poszedłem go zapytać, czy nie wypukał już sobie dziury w czole i po tym mnie zaatakował” - napisał autor. Brzmi oburzająco - nie można nikogo atakować. Tu jednak wyjątkowo ma znaczenie to, kto zaczął ten pojedynek przy zachodzącym słońcu.
To nagrywający pierwszy wysiadł z auta
Nie jestem fanem doszukiwania się w komentarzach pod filmami prezentującymi drogowy bandytyzm powodów tłumaczących zachowanie niebezpiecznego kierowcy. „Owszem, może i bohater nagrania hamował jak wariat przed maską innego auta, ale tamten pewnie godzinę wcześniej zmienił pas bez kierunkowskazu!” - tego typu domysły są bezsensowne i nie zmieniają niczego w kwestii winy. Tutaj widać jednak wyraźnie, kto zaognił sytuację.
Być może kierowca Maserati pokazywał wulgarne gesty. Ale to nagrywający pierwszy wyszedł z auta (na autostradzie grozi za to zresztą wysoki mandat) i postanowił przenieść konflikt na wyższy poziom, czyli bezpośredniej konfrontacji. Najpierw mówił coś do kierowcy włoskiego wozu, a potem - gdy tamten otworzył drzwi - agresywnie je zamknął, tak by uderzyły „rywala”. Zaczęła się bójka… to znaczy, nagrywający został pobity. Chyba nie wszystko poszło zgodnie z jego planem. O ile jakiś był.
Nie wolno oczywiście bić innych ludzi
Jednocześnie, ten kto pierwszy zaognia konflikt i przenosi go na poziom „solówy za szkołą”, ten musi liczyć się z tym, że do bójki dojdzie. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak: autor filmu prowokował, przegrał w walce, a teraz wrzucił film, szukając poklasku. Patrząc po komentarzach, raczej go nie znalazł. Jest w nich głównie wyśmiewany. Aż szkoda, że całość się nagrała.
Czy kierowca Maserati poniesie konsekwencje pobicia? „Było pogotowie, bo miałem rozbitą głowę, ale policja nawet nie przyjechała, bo to za mało, żeby była interwencja i powiedzieli że mogę się z nim sądzić prywatnie” - napisał pod filmem jego autor. Dodał też, że kierowca Maserati „w Niemczech za coś takiego byłby od razu bez prawa jazdy, a auto by było odholowane na parking policyjny”. Szkoda, że zapomniał, że on też zostałby ukarany.
Ciekawe, czy ból głowy i ból wynikający z bycia wyśmiewanym w sieci zniechęci go do spacerów po autostradzie, czy uzna, że czasami niektóre zniewagi lepiej puścić płazem. Ponoszenie konsekwencji własnych działań od czasu do czasu bywa bolesne.
PS Naprawdę nie można bić innych ludzi.