Prawda o zakazach zjazdu z autostrady w Austrii i prawie 1000 zł mandatu. To jest trochę inaczej
Przeczytałem oryginalną informację o sezonowych zakazach „zjazdu z autostrady” w Austrii i wygląda na to, że to nie jest do końca tak, jak przedstawiają to polskie media.

Z polskich mediów – nie tylko motoryzacyjnych – możemy dowiedzieć się, że w Austrii jest zakaz zjazdu z autostrady żeby ominąć korek przez wsie. Jak ktoś zjedzie, to dostaje 220 euro mandatu i cześć, chyba że przedstawi uzasadniony powód zjechania. Zakaz ma na celu zmniejszenie ruchu tranzytowego przez drogi lokalne i nikt z nim specjalnie nie dyskutuje. Obowiązuje w soboty, niedziele i święta państwowe do 2 listopada 2025 r. w godzinach 7-19, czyli o 19.15 można już śmiało grzać przez wsie bez obaw o mandat (proponuję jednak nie przekraczać 50 km/h).
Uwaga: w większości NIE chodzi o autostrady
Chodzi o drogi krajowe, których trzeba się trzymać i nie zjeżdżać bez powodu do lokalnych miasteczek. Na przykład fragment drogi nr 179 od granicy z Niemcami prowadzący na południe jest objęty zakazem zjazdu na drogi lokalne przez miasteczka Pinswang, Musau i Pflach. Tak to wygląda na mapie, przez ten węzeł w weekendy macie przejechać prosto, chyba że macie sensowny powód do zjechania do któregoś z tych miasteczek (podpowiedź: można sobie zarezerwować coś na booking.com, a potem bezkosztowo odwołać – ale potwierdzenie w telefonie i tak będzie, więc jest co pokazać policji):

Z autostrady A12 swobodnie można zjechać na drogę B177 na północ
Nie możecie tylko bez powodu ładować się do takich miejscowości jak Zirl, Reith, Seefeld czy Scharnitz. Pokażę fragment mapy, żeby było wiadomo o co chodzi – nie można przejechać w poprzek przez Zirl i wrócić na autostradę, ale zdecydowanie można pojechać drogą B177, nie ma więc „zakazu zjazdu z autostrady”, jest zakaz przepiłowania na wskroś przez wąską drogę w małym miasteczku.

Kolejny zakaz jest wydany dla drogi krajowej B189 i obejmuje wjazd do miejscowości Nassereith i Dormitz. Jednak przy wjeździe do Dormitz mamy zajazd o nazwie Gurgltalblick Gasthof. Jeśli zjedziemy z drogi B189 i pojedziemy do zajazdu, a następnie wrócimy tą samą trasą znowu na B189 – nic się nie stanie i nie zapłacimy mandatu. W razie kontroli policyjnej pokażemy rachunek z zajazdu, a policja powie „vielen dank” i puści nas wolno – ponieważ mieliśmy uzasadniony cel, taki jak jedzenie, tankowanie samochodu, nocleg albo konieczna naprawa auta.
Niektóre zakazy faktycznie dotyczą autostrady A12, ale to rzadkość
Nie wolno omijać fragmentu autostrady A12 przez miasteczko Kufstein, sytuacja analogiczna jak przy Zirl. Ale tylko od południa na północ, w drugą stronę można. Te sygnalizatory widoczne na mapie to światła zliczające pojazdy wjeżdżające za sygnalizator, które „inteligentnie” wiedzą, kiedy zrobić na dłużej czerwone, żeby nie pchać za dużo ruchu do miasta. To wszystko są sensowne rozwiązania o lokalnym charakterze, a nie – jak już dziś czytałem – „jedź autostradą choćby nie wiem co”.

Najwięcej zakazów, bo aż 12, znajduje się na węźle przy mieście Innsbruck
Oczywiście jak najbardziej można zjechać do samego Innsbrucku, zakazami objęte są mniejsze miasteczka przy samej autostradzie A12, od Zirl do Hall in Tirol. Zakazy są zwykle jednokierunkowe i austriackie władze podają od której strony nie wolno ci zjechać, na przykład zakaz ma opis „ZIEL IT”, to znaczy „kierunek Włochy”, albo „ZIEL DE” – kierunek Niemcy. Na przykład do Hall in Tirol wolno wjechać jadąc w stronę Niemiec, ale w stronę Włoch już nie (ale też tylko w weekendy i święta od 7 do 19).
Władze Austrii nie wypowiadają nikomu wojny
Tak napisał jeden z wiodących portali, że wypowiadają wojnę turystom. Otóż nie. Władze Austrii w rozsądny sposób regulują ruch lokalny i tranzytowy. Ich działania są precyzyjne i ściśle ukierunkowane na to, żeby samochody nie zalewały małych miasteczek w Tyrolu, powodując gigakorki utrudniające życie lokalnym mieszkańcom. Jak mają się tłoczyć, to niech się tłoczą na autostradzie lub drodze krajowej, a nie na rynku w Zirl. Ten zakaz jest po to, żeby na tej drodze nie mijały się w niedzielę dwa tiry, jeden z Polski, a drugi z Turcji. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to już prościej wytłumaczyć nie umiem.

Na konkurencyjnym portalu na literę I napisano, że wprowadzono ograniczenia dla kierowców przejeżdżających przez region, żeby dostać się nad jezioro Garda. Jezioro Garda jest 180 km od austriackiej granicy i można nad nie dojechać nie przejeżdżając ani razu przez zjazdy objęte zakazami. Tak tylko mówię, gdybyście w to przypadkiem uwierzyli.
Co jeszcze pisaliśmy o Austrii: