Zakaz wyprzedzania dla ciężarówek nawet na drogach dwupasmowych, który planuje wprowadzić rząd, spowoduje taki chaos, że moim zdaniem szybko zostanie wycofany.
Ze wszystkich idiotyzmów, jakie planuje wprowadzić rząd, aby spowodować zadowolenie zmotoryzowanych wyborców, zakaz wyprzedzania dla ciężarówek uważam za najdurniejszy, istne Himalaje debilizmu, Olimp skretynienia i Burdż Chalifa nonsensu. Już tłumaczę dlaczego.
Zakaz wyprzedzania dla ciężarówek to zakaz bez żadnej korzyści
Aby wprowadzić zakaz czegoś, powinna istnieć jakaś przesłanka dla której zakazywana czynność jest szkodliwa. Zastanówmy się, jaką szkodliwość niesie ze sobą wyprzedzanie się tirów na drogach szybkiego ruchu. Ja widzę jedną: kiedy tir wjeżdża na lewy pas, żeby wyprzedzić tira jadącego po prawym pasie i wymusza pierwszeństwo na jadącym szybciej aucie osobowym. Problem w tym, że to już teraz jest zabronione, tzn. nie wolno wymuszać pierwszeństwa przy zmianie pasa. Nie bardzo jest więc czego zabraniać, co najwyżej można zaostrzyć kary za ten manewr. Kiedy już dojdzie do zmiany pasa – przypuśćmy, że bez wymuszenia – to później nie dzieje się już nic, co zasługiwałoby w jakikolwiek sposób na zabronienie. Po prostu trwa normalny ruch drogowy. Jeden pojazd jedzie nieznacznie szybciej od drugiego i trwa wyprzedzanie. Dopóki nie ma ustawowo zdefiniowanej minimalnej różnicy prędkości przy wyprzedzaniu – nie widzę problemu.
Co może się stać od wyprzedzania się ciężarówek?
Za ciężarówką na lewym pasie uformuje się kolumna aut osobowych, które muszą poczekać na swoją kolej z wyprzedzaniem. Rozumiem więc, że w założeniu rządu jest, aby nigdy samochody osobowe nie musiały na nic czekać i zawsze ich kierowcy mogli pędzić ile wlezie po pustej drodze. To założenie jest tak absurdalne, że nawet nie wiem jak go skomentować. To tak, jakby ustawą znieść kolejki w sklepach czy punktach usługowych. Nie, to jest jeszcze bardziej absurdalne: rząd chce ustawowo zakazać, żeby ten kto jedzie przed nami, jechał wolniej niż my chcemy jechać.
Doprowadzi to do horroru na drogach dwujezdniowych
Już teraz ich unikam, a będę ich unikał jeszcze bardziej. Oczywiście o ile ktokolwiek się tym przepisem przejmie, bo liczę na to, że będzie on martwy. Jednak jeśli rzeczywiście miałby zaistnieć, to będziemy mieli następującą sytuację: prawym pasem będzie ciągnąć z bardzo małą prędkością ogromna kolumna ciężarówek, ciągnąca się kilometrami – lewym będą wyprzedzały ją auta osobowe z prędkością najwolniejszego pojazdu. Innymi słowy, średnia prędkość spadnie, bo wyprzedzanie służy temu, żeby ten kto jedzie szybciej, mógł minąć tego, kto jedzie wolniej. Jeśli go zakazujemy, wszyscy jadą wolniej, i na jednym, i na drugim pasie. Zaraz, chwila, to brzmi jak wspaniały pomysł. Zmieniam zdanie! Czym prędzej go wprowadźcie!
Na drogach ekspresowych przeraża mnie jedna rzecz
To ten moment, kiedy jadę przypuśćmy 110-120 km/h i zjeżdżam na zupełnie pusty lewy pas, żeby wyprzedzić tira lub inny wolny pojazd. Czasem są to 3 tiry, a czasem 5 tirów i autobus. Ten manewr więc trwa, a w międzyczasie z tyłu nadjeżdża Bardzo Szybki Samochód, którego kierowca żąda, abym natychmiast mój manewr zakończył, w jakikolwiek sposób, nieistotne jak. Zgodnie z przepisami, lub nie. Jak dla niego to mogę przecież wymusić pierwszeństwo zjeżdżając na prawy pas między ciężarówki i zmuszając je do hamowania, najważniejsze żebym usunął mu się natychmiast z drogi. Po wprowadzeniu całkowitego zakazu wyprzedzania dla ciężarówek, prawy pas zwolni do jakichś 70-paru km/h (bo tyle jadą najwolniejsze ciężarówki), a lewy pewnie do 100 km/h, bo tyle będzie jechał starszy pan Oplem Corsą, wyprzedzający 29 ciężarówek jadących jedna za drugą. Wtedy będący siedemnasty w kolumnie kierowca 600-konnego BMW nie będzie miał innego wyboru niż poczekać lub wyprzedzić wszystkich pasem awaryjnym.
Zwracam uwagę na tę szaloną konstrukcję myślową
Rząd chce, żeby pojazdy jadące szybciej niż inne nie mogły wyprzedzać pojazdów jadących wolniej, po to aby pojazdy jadące jeszcze szybciej mogły wyprzedzać pojazdy jadące wolniej. Genialne. Zwracam też uwagę na taki drobiazg, że kierowcy aut osobowych nie mają norm czasu pracy i jeśli będą jechali 15 minut dłużej, bo akurat wyprzedzały się ciężarówki, to nic im się nie stanie. Równie dobrze można by zakazać zamykania przejazdów kolejowych, bo przecież można stojąc pod zamkniętym szlabanem stracić wiele cennych minut. Kierowcy ciężarówek nie jeżdżą dla zabawy, a ich praca jest ściśle regulowana. Utrudnianie jej i dodawanie kolejnych wziętych z Księżyca regulacji odstręczy kolejne osoby od tego zawodu. Nie wiem czy znam grupę społeczną, która jest tak kluczowa dla funkcjonowania gospodarki jak kierowcy ciężarówek, a zarazem tak bezsensownie dręczona przepisami, które niczemu nie służą.
To jak powinno być?
Jak to jak? Powinno być wolniej. Jeśli problemem jest różnica prędkości między maksymalną szybkością ciężarówki (90 km/h) a maksymalną dopuszczalną prędkością na autostradzie (140 km/h) to albo likwidujemy ograniczniki w ciężarówkach i mogą iść ile fabryka dała, albo obniżamy prędkość numer dwa. Likwidacja ograniczników jest nierealna, więc proponuję iść śladem Holandii i wprowadzić na dzień dobry limit 110 km/h na wszystkich drogach dwujezdniowych. Będzie mniejsza emisja CO2, bezpieczniej, ciszej, mniejszy problem z wyprzedzającymi się ciężarówkami, a to że przy okazji się pospóźniacie, to wspaniale - nauczycie się wychodzić wcześniej z domu. Pośpiech poniża!
(rząd rzucił tę kiełbasę, ale wkrótce ją zabierze, lub nabierze wody w usta – stawiam na to już 20 zł)
zdjęcie główne: Sabine / Pixabay
Czytaj również: