REKLAMA

Paryż się rozpędza - nadchodzi zakaz przejazdu przez miasto bez powodu i zakaz wjazdu dieslem do miasta

Paryż wprowadza zakaz przejazdu przez miasto bez żadnego powodu oraz planuje zakaz wjazdu dla samochodów z dieslem pod maską. Daj im palec, wezmą całą rękę. 

zakaz przejazdu przez miasto
REKLAMA
REKLAMA

Paryż stanie się modelowym przykładem na to, że jak pozwolisz na drobne zmiany mające polepszyć życie w mieście kosztem kierowców, to kilka lat później budzisz się w mieście bez samochodu. Od miesiąca obowiązuje tam ograniczenie prędkości w mieście do 30 km/h. Zlikwidowano połowę dostępnych naziemnych miejsc parkingowych, bo według pani burmistrz i jej gabinetu, pozwoli to zmniejszyć ruch samochodowy w mieście, który powinien przenieść się na obwodnicę. A jeżeli mieszkaniec koniecznie musi parkować, to lepiej, żeby to robił na zadaszonym parkingu, żeby te brzydkie sadzomioty nie szpeciły pięknych paryskich ulic. Zwiększono liczbę dostępnych ścieżek rowerowych oraz zwiększono opłaty za parkowanie w mieście. Okazuje się jednak, że na tym nie koniec. Czas przycisnąć kierowców jeszcze mocniej.

Paryż 30 km/h

Zakaz przejazdu przez miasto bez powodu

Władze stwierdziły, że kolejnym etapem walki z samochodami będzie zakaz ruchu tranzytowego przez miasto. Do czterech centralnych dzielnic w przyszłym roku Paryżanie wjadą tylko jeżeli będą mieli coś do załatwienia na ich terenie. Zakupy, odwiedziny, mieszkanie itd. będą dozwolone i wtedy będzie można zaparkować swój samochód w obrębie dzielnic objętych zakazem przejazdu. Nie będzie jednak można przejechać przez centrum. Na obecnym etapie nie mówi się o tym jak i kto ma to kontrolować. Czy przy ulicach prowadzących do centrum powstaną punkty graniczne, w których uzbrojeni policjanci będą przepytywali obywateli, gdzie i po co jadą, czy może będzie się to odbywać zdalnie za pomocą aplikacji lokalizacyjnej. A może Paryż zainwestuje w kamery i drony, które będą patrolować ulice? Nie liczyłbym jednak na nic dobrego.

Bonżur, dokąd się pan wybiera? Autor: Frederic Legrand - COMEO/Shutterstock.com

Zakaz przejazdu przez miasto bez powodu to nie wszystko. Od 2024 roku żaden diesel nie będzie mógł wjechać do tych dzielnic. Obecnie trwają rozmowy, czy nie rozszerzyć zakazu dla diesli na całe miasto.

Chodzi o sprawy elementarne

Moim ulubionym argumentem, który podnoszą zwolennicy takich zakazów, jest odzyskanie przestrzeni miejskiej. Do diaska, kto, dlaczego i komu zabrał przestrzeń? Bo jak ostatnio patrzyłem, to po jezdniach co do zasady poruszają się samochody, piesi chodnikiem, tylko rowerzyści robią, co im się podoba. To nie jest odzyskiwanie przestrzeni, to jest jej zawłaszczanie kosztem innych uczestników ruchu. Pewne środowiska aktywistyczne zrobiły sobie z samochodu głównego wroga. Według ich wizji nie możemy mieć już dużych miast, które wymuszają duży ruch wewnątrz nich. Według pana Davida Belliarda — doradcy pani burmistrz ds. transportu, walka z samochodami, to tak naprawdę walka z nierównościami społecznymi. 50 proc. przestrzeni miejskiej zajmują samochody, którymi jeżdżą bogaci ludzie, a większość z nich to mężczyźni. Wniosek jest jeden — bogaci mężczyźni zabierają 50 proc. miejskiej przestrzeni, dlatego zabranie im tej przestrzeni, to walka z nierównościami klasowymi. To prawdziwa wypowiedź, a nie zmyślona przez autora, bo nawet po dużej ilości alkoholu nie wpadłbym na taki wywód logiczny.

Sprawdziłem oświadczenie majątkowe pana Belliarda i wychodzi na to, że w 2020 r. zarobił około 60 tysięcy euro netto, czyli jest mężczyzną z przyzwoitą pensją. Mam nadzieję, że sam nie używa samochodu, ani własnego, ani służbowego.

zakaz przejazdu przez miasto
Za dużo samochodów w jednym miejscu

Pan David Belliard mówi, żeby przestać żyć przeszłością

REKLAMA

To już nie te czasy, żeby po mieście jeździły SUV-y wożące dzieci do szkoły, ciężarówki dostarczające kanapy do mieszkań i inne takie wymysły. Nie wiem jak w świecie pana Belliarda dostarcza się towary, chyba za pomocą magii. Chociaż nie, twierdzi on, że we współczesnym Paryżu widzi rowery towarowe, które rozwożą towary po całym mieście. Na pewno tak jest, przecież poważny urzędnik nie może się mylić i naginać rzeczywistości do swojej wizji. Co więcej — pan Belliard twierdzi, że jak mieszkał w mieście liczącym 18 tys. mieszkańców, to był niewolnikiem uzależnionym od samochodu. Nie mógł nic bez niego zrobić, musiał nim jeździć. To straszne, najwidoczniej niewolnictwo ma różne formy i nawet potrafi się dobrze maskować. Wszyscy myśleliśmy, że samochód to wolność, a tymczasem to niewola. W takim razie dobrze, że ktoś postanowił zerwać kajdany.

Czekam, aż za jakiś czas ktoś równie mądry dojdzie do wniosku, że poruszanie się pieszo, to najwyższa forma niewolnictwa. Lepiej zostać w domu. Stop chodzeniu i zawłaszczaniu chodników przez pieszych!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA