Nagrywał niebezpieczną jazdę, spowodował śmiertelny wypadek. Prokurator chyba chce, żebyście mu współczuli
W Bydgoszczy doszło do śmiertelnego wypadku. Sprawca wielokrotnie wcześniej popełniał wykroczenia. Prokuratura wypowiada się w jego sprawie dość oburzająco.

32-latek kierujący Porsche wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle i prawdopodobnie poruszając się z nadmierną prędkością. Staranował prawidłowo jadącego Opla, a jego 70-letni kierowca zmarł w szpitalu. Oto opis zdarzenia, do jakiego doszło 3 sierpnia przed godz. 9 na skrzyżowaniu ul. Grunwaldzkiej i Wrocławskiej w Bydgoszczy.
Sprawa teoretycznie jest prosta
Kierowca Taycana został zatrzymany. Zatrzymano mu także prawo jazdy. Zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. zł. Sprawę bada prokuratura, a sprawcy - bydgoskiemu przedsiębiorcy z branży budowlanej - grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Oburzające w tej sprawie może być to, że kierowca Porsche był już znany ze swojej brawurowej jazdy. Nie jest to sytuacja, w której „zwykły” kierowca się zagapił, a raczej naturalny efekt lat łamania przepisów. W mediach pojawiły się informacje o tym, że przez ostatnie 10 lat Łukasz L. zebrał aż 26 mandatów. W internecie można także znaleźć filmy, na których porusza się po mieście z nadmierną prędkością. Niektóre są nagrane z zewnątrz, ale jest też taki z wnętrza Porsche (wygląda na to, że to inny model, a nie Taycan, bo nie ma cyfrowych zegarów). Kierowca jedzie tam ponad 170 km/h w terenie zabudowanym.
Tymczasem wypowiedzi prokuratury są zaskakujące
Prokuratura zwykle zachowuje dystans wobec podejrzanych i ogranicza się do chłodnych komunikatów. Ale prokurator Dominik Mrozowski, który prowadzi postępowanie w tej sprawie, wypowiada się tak, jakby chciał, byśmy polubili Łukasza L. albo przynajmniej zaczęli mu współczuć.
„Jest bardzo przejęty, znajdował się w złym stanie psychicznym” - mówi prokurator o podejrzanym. „To nie jest jakiś cwaniaczek z Internetu, wie, że zniszczył komuś i sobie życie” - dodaje, przedstawiając jego wersję zdarzeń. „Nie jestem w stanie powiedzieć, za co były naliczane te mandaty. Chodziło o wykroczenia, równie dobrze mogło to być przekroczenie prędkości, niewłaściwe parkowanie, naśmiecenie w parku czy zerwanie plakatu na ulicy. Wykroczenia to przeróżne ustawy, każda ustawa przewiduje jakąś sankcję. Nie można zakładać, że wszystkie dotyczyły spraw drogowych” - mówi bydgoskiej „Wyborczej” w odpowiedzi na pytanie o liczbę mandatów Łukasza L.
Prokurator mówi też o konieczności powołania biegłych
„Na pewno też pod uwagę będzie brane sprawozdanie z sekcji, musi być bowiem wykazany bezpośredni związek między wypadkiem a zgonem poszkodowanego. Wykluczyć należy inne przyczyny zgonu” - mówi prokurator.
Dość zaskakującą - by nie powiedzieć, że oburzającą - narrację prokuratora zauważył np. profil Bandyci Drogowi. „Prokurator, który powinien stać na straży praworządności wypowiada się o sprawcy tego zdarzenia używając słów "to załamany człowiek". To jest niedopuszczalne budowanie narracji współczucia sprawcy i przerzucanie uwagi z ofiary na uczucia sprawcy” - napisał prowadzący tę stronę.
Skąd tak przychylne słowa prokuratora o podejrzanym? Różnego typu podejrzenia mogą same się nasuwać. Nie mamy na nie oczywiście żadnych dowodów, pozostaje nam więc nieco się dziwić i krzywić. Wielu z nas pewnie czuje, że coś tu jest nie tak. Może to tylko niespecjalnie szczęśliwa forma komunikacji i składania zdań przez pana prokuratora. Oby.