REKLAMA

Wjechał w was kiedyś pijany kierowca? A we mnie wczoraj tak

Spokojnie, nic mi nie jest (chyba), ale że jest to dość niecodzienne zdarzenie, opowiem, jak było. Może przeczyta to też ten pijany kierowca, to przynajmniej się dowie, co się działo, bo może nie pamiętać.

pijany kierowca
REKLAMA
REKLAMA

To mogła być zemsta. Tyle razy pisaliśmy o pijanych kierowcach na Autoblogu, że musiało paść na któregoś z nas. Pijani kierowcy to plaga. Wariacja na temat tej plagi to pijani kierowcy jeżdżący z kilkoma aktywnymi sądowymi zakazami prowadzenia pojazdów mechanicznych. Tym razem ta wariacja nie wystąpiła, był zwykły pijany kierowca, ale dostrzegam w nim potencjał. Było tak.

Pijani kierowcy:

Wjechał we mnie pijany kierowca

Sytuacja była banalna. Gdyby kierowca był trzeźwy, szybko rozjechalibyśmy się do domów. Niestety, gdy kierowca jest pijany, sprawy się komplikują. Zwalniałem przed skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną i przed innymi samochodami, jak to policja ładnie ujmuje — zgodnie z warunkami ruchu drogowego — a z tyłu uderzył mnie inny pojazd. Klasyka, no prawie.

Gdy wysiadłem z samochodu, inny kierowca stojący za sprawcą już zdążył zabrać mu kluczyki i poinformował mnie, że ten kierowca jest pijany. Jechał za nim już dłuższy czas i od razu powiadomił policję, o jego wcześniejszych wyczynach oraz o tym zderzeniu. Wzorowa postawa.

pijany kierowca

Pomogło mi to zorientować się w tym, co w ogóle się dzieje. Mógłbym nie odkryć od razu, że sprawca jest pijany. Prawdopodobnie poczułbym to szybko, ale z kluczykami w aucie mógłby spróbować uciec, co na pewno przeszło mu przez myśl.

Lepiej nie wchodzić w interakcję ze sprawcą

Początkowo pacjent siedział przez kilka minut w samochodzie i tylko jakby uśmiechał się przez szybę. Myślałem, że jest głęboko nieprzytomny i nie sprawi kłopotów. Później zrobił się jednak bardzo gadatliwy i aktywny. Próbował lekceważyć całą sytuację, mówiąc, że "on tu do tego nic nie ma" i chciał odjeżdżać. W pewnym momencie pytał się, czy będę się z nim bił. Obyło się bez tego, ale bardzo chciał opuścić miejsce zdarzenia.

zatrzymanie pijanego kierowcy

Policja przyjechała szybko, ale jeszcze nie ta z wydziału ruchu drogowego. Jako że jazda po alkoholu jest przestępstwem, sprawca resztę czasu spędził zakuty w kajdanki. Byłem zaskoczony, jak dobrze funkcjonariusze obchodzili się z człowiekiem, który mógł komuś zrobić poważną krzywdę. Pełen profesjonalizm, zero brutalności, czy jakiegokolwiek złego nastawienia, a wręcz uważne podejście do kwestii zdrowia tego człowieka. Po różnych medialnych historiach można byłoby wnosić, że człowieka, który nieustannie próbował ich znieważać, czeka przykry los. A tu nie. Był wzorowo zaopiekowany, mimo że postępowanie utrudniał, donosząc o chorobie płuc, która rzekomo uniemożliwiała mu porządne dmuchnięcie w alkomat i ciągle w niewybredny sposób narzekał na swój los. Domyślacie się, że żadnej skruchy nie było.

Sprawę w końcu przejęła "drogówka"

Chwilę musieliśmy poczekać na funkcjonariuszy z wydziału ruchu drogowego. Im udało się nakłonić obywatela do porządnego dmuchnięcia i jeśli dobrze podsłuchałem z odległości, wydmuchał 2 promile. Gdyby mu się nie udało, pojechałby na pobranie krwi.

pijany kierowca

Ja oczywiście też dmuchałem, a wszystkie czynności były nagrywane. Całkiem to sprytne, że wynik z alkomatu jest podstawiany pod obiektyw kamery. Wiele z policyjnych czynności było wykonywanych ze skrupulatnością i taką intencją, żeby nie można było ich później podważyć, czy przyczepić się do pracy funkcjonariuszy. Chyba dobrze ich ćwiczy życie. Sprawca dmuchał więcej niż jeden raz i nie był to koniec testowania. Miał być sprawdzany również na komendzie.

Cieszę się, że nic mi się nie stało. Uszkodzenia samochodu też są niewielkie. Przynajmniej tego, którym jechałem, bo auto sprawcy już wcześnie w coś uderzało, więc nie prezentowało się najlepiej. Tylko że to nie jest koniec komplikacji.

To będzie się za mną ciągnąć

Przez to, że sprawca był nietrzeźwy procedury na miejscu trwały bardzo długo. Spędziłem tam trzy godziny, a policja tak naprawdę niewiele ode mnie potrzebowała. Wprawdzie musiałem określić swoją masę ciała i wzrost, wiem już, że w chwili zderzenie temperatura zewnętrzna wynosiła 3 stopnie, ale całe moje zeznania to były dwa zdania.

Poza tym sprawa ze względu na stan trzeźwości, a raczej jej brak, trafi obowiązkowo do sądu. Będę musiał też przed tym sądem zeznawać. Na pewno nie stanie się to szybko. Gdybym na przykład postanowił w przeciągu najbliższych kilku lat zamieszkać poza granicami kraju, zapewne utrudniłoby to postępowanie w sprawie tego człowieka. Tak, to może tyle trwać.

REKLAMA

Nie mam też żadnego protokołu, który wskazywałby winę tego człowieka. Policja wskaże w notatce swą opinię i będzie musiała ją powtórzyć w sądzie. Projektant trybów tego systemu raczej nie nastawiał się na szybkość działania. Ja w końcu pojechałem do domu, obecni na miejscu funkcjonariusze jeszcze tam zostali, musieli zająć się pozostawionym pojazdem.

Jeden pijany człowiek załatwił zajęcie na popołudnie pięciu osobom, a dwójce z nich jeszcze na wieczór. I wciąż nie jest to koniec przygód, bo jeszcze będziemy widzieć się w sądzie. Może nawet stawi się tam więcej osób, bo przed uderzeniem we mnie miał jeszcze inne przygody. Nawet nie bardzo mam się jak złościć za ten zmarnowany czas, bo powinienem się cieszyć, że mnie ten debil nie zabił.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA