Tablice rejestracyjne na wynajem. Auto nie ma papierów, a ty jedziesz
Znalazłem fascynujące ogłoszenie wynajmu tablic rejestracyjnych za jedyne 150 zł za dzień. Tablice można przypisać do dowolnego pojazdu, zawierają już ubezpieczenie i czasowe dopuszczenie do ruchu. Jak to możliwe?

Sprowadzając samochód np. z Niemiec możemy wykupić tablice zjazdowe z żółtą etykietką (tzw. gelbe Schilde) o ważności jednego tygodnia, ale możemy też przywieźć auto lawetą w ogóle bez tablicy. Kłopot pojawia się, gdy chcemy taki niezarejestrowany samochód sprzedać, bo klient pragnąłby pewnie wrócić nim do domu, ale nie może. W tym celu dany handlarz/komis musiałby zarejestrować takie auto na siebie i sprzedać klientowi już z polskimi tablicami. Ktoś wymyślił sposób jak obejść ten zbyteczny kłopot, tylko że odpowiedź jest w języku węgierskim.
Ogłoszeniodawca twierdzi, że są to tablice, na których można jeździć po całej Unii Europejskiej
W rzeczywistości mamy do czynienia z tablicami wyjazdowymi węgierskimi, czyli odpowiednikiem „żółtego szyldu” w Niemczech. Osoba zamieszczająca ogłoszenie twierdzi, że może wysłać je w każde miejsce w Polsce, a za jedną dobę ważności tablic liczy sobie 150 zł. Niestety nie podano w jaki sposób jest to realizowane – czy płacąc 300 zł dostanę tablice ważne na 2 dni, a potem będę musiał je odesłać? I od kiedy biegną te dwa dni? Pytań jest zresztą znacznie więcej. Dowiedziałem się, że te tablice wydawane są na rok, a 150 zł to opłata za jedną dobę wypożyczenia tablicy, potem trzeba je odesłać.
W komentarzach wrze, ludzie twierdzą że jazda z tymi tablicami w Niemczech jest nielegalna
Podobno niemiecka policja zna doskonale sposób na węgierskie tablice, zatrzymuje takie pojazdy zakazując dalszego poruszania się, a na kierowcę nakłada mandat w wysokości od 600 do 800 euro. Zdaniem niemieckich stróżów prawa tablice te nie pozwalają na wyjazd za granicę Węgier, co wydaje się nonsensowne, biorąc pod uwagę, że one służą właśnie do opuszczenia kraju. Jednak jeśli samochód został kupiony w Niemczech, to według niemieckich „bagiet” nie może jechać na węgierskich tablicach wyjazdowych.

Zupełnie co innego twierdzi strona tablicewegierskie.pl
Jej twórcy zapewniają, że tablice są legalne w całej Unii Europejskiej i pozwalają na poruszanie się dowolnym pojazdem, pod warunkiem że jest nie jest on zarejestrowany w żadnym kraju UE. Podobno można wykorzystywać je na każdy typ samochodu, w tym ciężarowe i autobusy, również sprowadzone do Unii ze Stanów Zjednoczonych, tak dla osób prywatnych, jak i dla firm. Brzmi wręcz bajkowo, sam chętnie skorzystałbym z tej możliwości, bo muszę przejechać niezarejestrowanym samochodem do warsztatu. Oczywiście w Polsce teoretycznie mógłbym pozyskać czerwone tablice na 30 dni, koszt tego jest groszowy w porównaniu ze 150 zł za dobę za tablice węgierskie – ale musiałbym też zapłacić OC, a to już by mocno windowało inwestycję w to przedsięwzięcie. Tyle że po zapoznaniu się z tematem nie mam zamiaru ryzykować.
Jak jest naprawdę? Czy należy się bać?
Z tego co udało mi się dowiedzieć, sytuacja jest taka:
- teoretycznie nie wolno używać tych tablic, bo są one przeznaczone tylko dla podmiotów węgierskich, a w Polsce następuje ich użyczenie/podnajęcie przez polską firmę polskiemu użytkownikowi, więc łamie się założenie, dla którego one w ogóle powstały
- istnieje zamknięty katalog sytuacji, w których z takich tablic można korzystać, przywiezienie samochodu z zagranicy przez obcokrajowca z pominięciem Węgier do niego nie należy
- nie ma jasnej wykładni, czy można na nich wyjeżdżać poza obszar Węgier. W teorii nie można, a w praktyce wszyscy tak robią, ale....
- niemiecka policja wyłapuje samochody na takich tablicach, powołując się na powyższy punkt, tzn. zakaz jazdy poza terytorium Węgier i wręcza słone mandaty
- w przypadku spowodowania szkody na tych tablicach sytuacja robi się naprawdę niewesoła, bo ubezpieczenie niby jest, ale jeśli używamy ich przez podnajęcie, to jest to nielegalne, więc OC nie zadziała i ubezpieczyciel przyjdzie po regres
W ostateczności więc – mimo kuszącego charakteru tej oferty – odradzam. Konsekwencje mogą być wyjątkowo dotkliwe.






































