REKLAMA

W Kielcach przeganiali samochody kijem. Baseballowym

W Kielcach przeganiali samochody kijem baseballowym. Nielegalne wyścigi właśnie zyskały nowego przeciwnika.

w kielcach przeganiali samochody kijem baseballowym
REKLAMA
REKLAMA

Coś dzieje się w narodzie w ostatnich dniach. Ludzie biorą sprawiedliwość w swoje ręce i zaczynają wykonywać zadania, które do tej pory wykonywały odpowiednie służby. W Warszawie koparka przeparkowuje samochody, a w Kielcach za pomocą kija baseballowego mieszkańcy rozprawiają się z nielegalnymi wyścigami samochodowymi. Zawsze to postęp, bo w ruch mogły pójść scyzoryki.

W Kielcach przeganiali samochody kijem baseballowym, bo mieli dosyć hałasu

Problem zna każdy mieszkaniec większego miasta - nocą w pewnych punktach gromadzą się ludzie, którzy nazywają siebie fanami motoryzacji, piłują swoje silniki, puszczają głośno muzykę, palą gumę i ścigają się. Oni mają z tego radochę, a mieszkańcy okolicznych bloków przeżywają katorgę. Policja zazwyczaj jest bezradna, bo zanim przyjedzie to albo wszyscy pojadą do domu, albo złapią jakiegoś Sebastiana w starej Hondzie, żeby później ogłosić w mediach, że złapali króla drifterów. Nic więc dziwnego, że pewne małżeństwo postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce.

w kielcach przeganiali samochody kijem baseballowym

Tutaj widzimy pokaz niezwykłej siły uczestników tych spotkań. W końcu łatwiej strzelić kobietę, niż mężczyznę, bo jeszcze ten by oddał i oprócz rozbitych szyb byłyby zęby do wymiany.

w kielcach przeganiali samochody kijem baseballowym
O tu jest pani z kijem

Łącznie kobiecie udało się uszkodzić 6 aut, trzem właścicielom zwróciła pieniądze, a pozostali trzej wycenili swoje straty na 3600 zł, nie miała tyle przy sobie, więc wezwano na miejsce policję. Portal Kielce Nasze Miasto dotarł do męża kobiety. Z jego relacji dowiadujemy się, że nie wytrzymali ciągłych hałasów i zakłócania spokoju. O 1.25 dzwonili na policję z prośbą o interwencję. Nie doczekali się jej, więc wzięli kij i wymierzyli sprawiedliwość.

I wiecie co? Nie pochwalam takiego zachowania, bo nie jestem zwolennikiem samosądów, ale jestem w stanie zrozumieć argumenty tego człowieka. Też nie lubię nocnego warczenia. Problem zanieczyszczenia hałasem jest naprawdę ignorowany w naszym kraju.

GDYBY BYŁO WIĘCEJ TORÓW TO NIE BYŁOBY PROBLEMU

To standardowy argument ludzi, dla których strzelanie z tłumika i jeżdżenie samochodami w wątpliwym stanie technicznym to życie, taniec i śpiew. Otóż wszyscy wiemy, że przydałoby się więcej publicznych (a więc darmowych) toalet. Ich brak nie upoważnia jednak nikogo do załatwiania swoich potrzeb pod balkonami mieszkańców. Podobnie jest z torami. Zabawnym faktem jest to, że Kielce akurat mają tor i do tego całkiem porządny, na którym regularnie odbywają się różnego rodzaju track daye i inne spotkania prawdziwych miłośników motoryzacji. Po prostu tłukący się po mieście i bywalcy torów to dwie różne grupy ludzi. Jedni szkolą swoje umiejętności, drudzy próbują się lansować mniej lub bardziej udolnie. Nawet jakby tor stał w każdej gminie, to i tak woleliby upalać strupa pod osiedlowym marketem. Bo to jest za darmo.

Lubię motoryzację, uwielbiam zapach palonej gumy, dźwięk silników, ale nie cierpię dzbanów za kierownicą. A niestety w nocnych spotkaniach bierze udział ich duża reprezentacja. W Lublinie co czwartek spotykają się miłośnicy klasyków, ale na to spotkanie przyjeżdżają również ludzie pomodzonymi autami, czy po prostu nowoczesnymi i szybkimi samochodami sportowymi. Nikt nie robi takiego chlewu jak narwańcy w pełnoletnich BMW i Audi, którzy muszą wszystkim pokazać, że z ich wydechów idą marchewy i że cokolwiek potrafią jeździć bokiem. Nie przeszkadza im zatłoczony parking pod lubelskim stadionem. Oni po prostu muszą. Nie po to przyjechali ze swoich wiosek, nie po to tankowali LPG, żeby stać i się przyglądać. Chyba trzeba brać ze sobą kij, żeby tłumaczyć zasady życia w społeczeństwie.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA