550 km zasięgu w kamperze – bo na urlopie nie trzeba się spieszyć. Nadchodzi VW ID.California
Volkswagen wpasowuje się w trend, by wszystko robić slow – podróżować też, dlatego szykuje elektryczny model VW ID.California.
Slow life, slow food, slow reading – nastała moda, by wyrwać się z codziennego pośpiechu i konsumować życie powoli, w każdym możliwym aspekcie. Volkswagen zdaje się również propagować tę filozofię życia wprowadzając do oferty elektryczny model ID.California.
Powstanie modelu ID.California VW zakomunikował niby przypadkiem
Opowiadając o dalszych planach rozwoju elektryfikacji Grupie, Volkswagen przedstawił swoje plany produkcyjne z podziałem na poszczególne fabryki. Pojawiła się m.in. ta grafika:
I to z niej właśnie można wyczytać, że w Hanowerze Audi będzie budowało modele z rodziny Artemis, coś będzie budował Bentley, a Volkswagen szykuje miejsce na model ID.California. Nie ID. Buzz, ID.California.
Potwierdzono więc, że takie auto powstanie, ale reszta to spekulacje
Wciąż czekamy na premierę modelu ID. Buzz, który ma nawiązywać do legendarnego Ogórka, ma być fajny, lifestylowy i budzić miłe skojarzenia. Ma posiadać sześć miejsc siedzących i występować w dwóch wersjach – tylnonapędowej i czteronapędowej, każdej mocnej na 200 KM. Pod jego podłogę mają trafiać akumulatory o pojemności między 48 a 111 kWh – ten ostatni miał dawać zasięg w okolicach 300 mil, czyli jakichś 550 km. Multivan w dieselku zrobi dwa razy więcej.
Wieść gminna niesie, że podobnie ma być skonstruowany model ID. California. Byłby jeszcze bardziej lifestylową odmianą zaprojektowaną z wszelkimi kalifornijskimi udogodnieniami znanymi chociażby z Caddy, czy Multivana. Rozkładany namiot, łóżko, łazienka, kuchenka, lodówka – wszystko jak trzeba, opakowane w nadwozie odwołujące się do czasów, w których wszystko robiło się slow.
I o ile w pierwszej chwili pomyślałem, że to słaby pomysł, to za drugim zaczęło mi się podobać.
Jak jechałem raz kamperem na urlop, to chciałem dotrzeć jak najszybciej na miejsce i po 1200 km z jednym postojem, dwa dni odsypiałem podróż i obiecałem sobie, że nigdy więcej. I na co mi to było? A tak bym sobie spokojnie sunął, co 400 km pochillował przy ładowarce, zapodał drzemkę, ogarnął jakąś jogę, czy coś. Może nawet załapał się na jakiś piknik z innymi ładującymi? Gitara w dłoń, różowe okulary, wolność, przyjaźń, kontestacja – tak, to brzmi dobrze. Wsiadłem dzisiaj w Skodę Enyaq 60, która po naładowaniu pokazuje zasięg 220 km. I wprowadzam się w weekendowy tryb slow. Na ID. Californię jeszcze sobie poczekam, bo jej debiut ma wypaść w drugiej połowie tego dziesięciolecia.