REKLAMA

Warszawa wystawiła na licytację Volvo za 50 zł. Pojechałem sprawdzić, za ile się sprzeda

Lubię licytacje komornicze, choć nigdy żadnej nie wygrałem. Jest w nich jednak ten moment przyjemnego łaskotania w brzuchu, gdy po raz pierwszy ogląda się licytowanego grata, który zaraz może trafić w nasze ręce.

Warszawa wystawiła na licytację Volvo za 50 zł. Pojechałem sprawdzić, za ile się sprzeda
REKLAMA

Niedawno ktoś mi wysłał informację, że w Warszawie, całkiem niedaleko mnie, odbędzie się licytacja samochodu stojącego w garażu – konkretnie to Volvo 960 Mk2. Komornik ocenił pojazd jako „bardzo uszkodzony” i wystawił go na licytację z ceną wywoławczą równą 50 zł. Sama ta wartość zapewne skłoniła znaczną liczbę osób do przyjazdu.

REKLAMA

Na miejscu stawiło się między 30 a 40 zainteresowanych

To handlarze, ciekawscy jak ja i graciarze, którzy po prostu lubią kupować złomy. O samochodzie nie było wiadomo nic, poza tym że zapewne został kupiony w 2012 r., a potem ktoś przestał się nim interesować i nie płacił też za garaż, w którym auto stało. Ostatecznie więc komornik przejął całość ruchomości zgromadzonych w garażu. Zapewne uznano, że tylko samochód przedstawia jakąkolwiek wartość, a reszta rzeczy to śmieci. Auto jednak zostało uszkodzone przez okres stania, ponieważ drzwi garażu były w fatalnym stanie i w środku zapewne koczowali bezdomni, którzy ukradli parę rzeczy z wnętrza, w tym oryginalne radio. Nietknięty pozostał oryginalny silnik benzynowy o 6 cylindrach, chociaż z wierzchu było widać ślady oleju w dolocie.

Sprawdziłem przy okazji ceny tych samochodów. Najtańsze Volvo serii 900 kosztuje ok. 5000 zł i nie ma co liczyć na to, że będzie idealne oraz bez wkładu finansowego. Za 10 tys. zł można kupić znośny egzemplarz, 15 tys. zł i więcej to już bardzo dobre samochody, nadające się od razu do jazdy. Zresztą druga generacja 960-tki, taka z końca lat 90. to auto może i o archaicznym wyglądzie, ale nadzwyczaj przyjemne w jeździe, mimo zwykle ubogiego wyposażenia. Nie ma już znanego z modelu 700 wrażenia jazdy konnym wozem z doczepionym silnikiem.

Po co komu taki samochód?

Obejrzałem ten wóz względnie dokładnie, uznając że wprawny mechanik bez problemu wyprowadzi go do stanu działającego i sprzeda z zarobkiem. Te auta, podobnie jak większość klasyków, całkiem istotnie podrożały, a na pewno już nie potanieją. Przy odpowiednio niskiej cenie można też potraktować ten samochód jako magazyn części. Tak sobie rozważałem, czekając na rozpoczęcie licytacji. Komornik zebrał dane od osób zainteresowanych i rozpoczęto aukcję.

Dość szybko doszła ona do 3000 zł

W drugiej części dwie osoby przebijały się już między sobą, przy 3000 zł licytacja straciła rozpęd i skończyła się na 3100 zł. Czy to dużo za takie Volvo? I tak, i nie. 3100 zł to cena za kota w worku, bo ten samochód może mieć niedającą się przewidzieć poważną awarię, a może być też tak, że po wsadzeniu akumulatora i poskładaniu dolotu auto po prostu odpali. 3000 zł za niespodziankę to przy obecnych cenach nie tak dużo. Nawet przez moment żałowałem, że nie zalicytowałem, ale bez holownika trudno się bawić w tę grę.

Mam nadzieję, że Volvo zostanie uratowane

REKLAMA

Może i ekonomicznie nie będzie to miało większego sensu, ale liczy się, aby utrzymywać stare auta w sprawności, zamiast złomować je z byle powodu i kupować nowe. Przypomnę na wszelki wypadek, gdybyście zapomnieli: prawdziwa ekologia to jazda tym samym samochodem w nieskończoność, co przedstawiłem szczegółowo w tej galerii.

Następna licytacja, na którą się wybieram, odbędzie się w marcu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-02-13T14:09:49+01:00
Aktualizacja: 2025-02-13T12:38:02+01:00
Aktualizacja: 2025-02-12T20:44:13+01:00
Aktualizacja: 2025-02-12T17:43:50+01:00
Aktualizacja: 2025-02-12T14:53:10+01:00
Aktualizacja: 2025-02-12T09:59:10+01:00
Aktualizacja: 2025-02-11T19:01:49+01:00
Aktualizacja: 2025-02-10T20:00:19+01:00
Aktualizacja: 2025-02-10T19:38:40+01:00
Aktualizacja: 2025-02-10T13:27:00+01:00
Aktualizacja: 2025-02-09T18:12:16+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA