Trabant 600 to interesujący i coraz droższy klasyk. Do tego jest sto razy ładniejszy od późniejszych modeli
Trabant kojarzy się głównie ze swoją ostatnią, najdłużej produkowaną postacią, czyli modelem 601 oraz niemal identycznym 1.1. Tymczasem w pierwszych latach produkcji powstawały jego chyba najbardziej urokliwe odmiany. Na przykład model 600, który można kupić w Polsce.
W 1957 r., kiedy Trabant debiutował, jego nadwozie z duroplastu było w pewnym sensie nowinką techniczną. Dzięki temu pojazd nie był tak podatny na korozję. Mógł się też poszczycić bardzo dobrze zaplanowana przestrzenią w środku. Mały dwusuwowy silnik nie zapewniał rewelacyjnych osiągów, ale przecież nie o to chodziło. Montowanie mocnego i skomplikowanego silnika w aucie dla mas było wręcz niewskazane.
Poz tymi niewątpliwymi zaletami Ford Karton z wczesnych serii ma jeszcze jedną ważną przewagę - wygląda dziesięć razy lepiej od modelu 601. Nie mogę się oprzeć skojarzeniom z mydelniczką, kiedy widzę Trabanta po modernizacji z 1964 r. I to nie tylko przez duroplast. One po prostu są... jakieś takie podobne do sprzętów łazienkowych. Pachnie komunizmem małpującym zachód.
Za to P50/500 i P60/600 sa stylowe. Nawet jeśli nie ma tu mowy o odkrywczej stylizacji czy przełomowych zabiegach w designie. Po prostu mają ten sznyt małego samochodu z lat 50. i na ich widok głosy w mojej głowie nie krzyczą "do licha, to produkt socjalistyczny".
Takiego to bym kupił.
Dlatego, choć nie jestem jakimś wielkim fanem Trabantów, zainteresował mnie ten model 600 wystawiony na sprzedaż w Polsce. To wyrejestrowany egzemplarz z 1963 r., sprowadzony z Niemiec. Na szczęście właściciel ma do niego dokumenty, więc nie trzeba będzie walczyć na śmierć i życie w Wydziale Komunikacji.
Co do samego samochodu - jest nieco zmęczony życiem, ale to w zasadzie tylko dodaje mu uroku. Co ważne, patyna nie okrywa tutaj trupa. Jak możemy się dowiedzieć, auto jest w pełni sprawne. Wymieniono w nim szereg części na nowe. Elementy metalowe nie są przegniłe. Jak dla mnie należy go kupować, rejestrować i jeździć.
Właściciel ma nieco inne zdanie na ten temat. Jeśli nie znajdzie kupca, to chce odrestaurować swojego Trabanta do stanu idealnego. Cóż, jego wola, choć napisanie tego w ogłoszeniu nie jest najlepsza taktyką sprzedażową.
Gdzie są moje pieniądze?
Cena za tę niezłą sześćsetkę wynosi 14 tys. zł. Biorąc pod uwagę rzadkość tego pojazdu i to jak drożeje, zwłaszcza w Niemczech - nie jest to nierealna kwota. Gdybym dysponował taką ilością wolnej gotówki, sam bym się zastanawiał nad zakupem.
Na pewno jednak bym go nie remontował. Ten Trabant świetnie wygląda w takim stanie. Widać na nim jego historię. Pojazdy po odrestaurowaniu tracą ten czar, robią się zbyt sterylne.
Zrzuty ekranu pobrane z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. Autor zdjęć: Piotr