REKLAMA

Toyota Land Cruiser to nie modny SUV. Łatwo się pomylić

Toyota Land Cruiser czerpała pełnymi garściami z koszyczka pełnego właściwości terenowych i całkiem sporo zagarnęła z wiaderka z napisem cywilizowany samochód. Wyszedł miks na ramie.

Toyota Land Cruiser to nie modny SUV. Łatwo się pomylić
REKLAMA

Rozmawiałem ze znajomym, który lubi topić samochody w błocie. Powiedział mi, że nowe Land Cruisery już są topione, że widział je ubrudzone, co trochę mnie zaskoczyło. Nie do końca spodziewałem się, że ktoś może kupować auto za ponad 400 tys. zł, żeby zaraz władować je do brudnej wody.

REKLAMA

Niektórym zapiekają się elementy napędu

Nową Toyotę Land Cruiser bardziej kojarzyłem z osobami, które przyjeżdżają do serwisu, bo zapiekły im się elementy układu napędowego od nieużywania. Lub z takimi, które korzystając z dużych możliwości, jakie daje to auto, ciągną nim łódkę do wody, albo wiozą w przyczepie konia na wakacje. Robią to dwa razy w roku, a potem nie. Potem mają SUV-a.

Land Cruiser, szczególnie tak umalowany, może sprawiać wrażenie modnego SUV-a, auta bulwarowego. Szkoda, że okrągłe lampy są przypisane tylko do wersji First Edition. Ten poprzeczny, kolorowy pasek na piaskowym lakierze również decyduje o tym, że to auto wygląda tak atrakcyjnie. Jest to pomalowana szafa na kołach, ale za to jaka ładna. Jeśli ktoś zechce go sobie kupić Toyotę Land Cruiser, jako odpowiednik modnego, niemieckiego SUV-a premium, popełni błąd.

Samochód rośnie człowieka

Na pewno takie osoby zyskają poczucie, że same są duże. Za każdym razem, gdy wsiadałem do tego pojazdu, rosłem o kilka centymetrów, robiłem się wielki. Gabaryty auta budowały moją świadomość. Niestety stwierdzam też, że poprzednio oferowana w Polsce wersja Land Cruisera była nieco bardziej klimatyczna. Tam królowo poczucie wyjątkowości, tu jest poczucie wielkości. Siedziało się nieco wyżej i chyba poprzednik miał większą powierzchnię szyb, przez co doznania były inne, minimalnie lepsze.

Nie można przyczepić się do wnętrza, choć wystarczy spojrzeć raz, by zobaczyć japoński brak finezji. Jest prosto, trochę kanciasto, ale w polewie ze skóry. Środkowy ekran, wyjątkowo jak na Toyotę, zręcznie komponuje się z wyświetlaczem przed kierowcą. W modelu oznaczonym jako 300 - z którym dzieli platformę GA-F - dostępnym na innych rynkach, ten ekran jest po prostu rzucony na deskę i wygląda to słabiej.

System multimedialny, jego stylistyka i użyty w nim font niczym nie różni się od reszty Toyot. W porównaniu z wodotryskami znanymi z dużo tańszych aut, tu wręcz nie ma systemu. Za to duża liczba fizycznych przycisków sprawi, że poczujemy, iż mamy przyjazny samochód. Nawet jeśli nie ma pokrętła do ustawiania temperatury, tylko przyciski, to i tak jest to duży plus. Z podłokietnika można stworzyć trzecie siedzisko, jest tak szeroki.

Nie dla niskich osób

Wielkie, wystające nadkola, chlapacze z paskiem, potężne uchwyty wewnątrz pojazdu, zamiast tradycyjnych strachołapek, to są elementy, które budują poczucie, że mamy auto wyjątkowe. Cała kanciastość tego pojazdu jest niezwykle atrakcyjna. Auto jest tak wysokie, że byłem cały spocony ze strachu, gdy wjechałem do garażu podziemnego pod centrum handlowym. Z sufitem mijałem się na centymetry, co mogłem obserwować przez elektrycznie sterowany panoramiczny dach.

Niska osoba w życiu tego auta nie odśnieży bez drabiny, o ładowaniu czegokolwiek na górę nie wspominając. W cenniku dostępny jest pakiet rowerowy na dach. Mam nadzieję, że zawiera schody, bo nie wyobrażam sobie wożenia rowerów na dachu tak wysokiego pojazdu.

Nie SUV na autostradę

Można uznać, że auto powinno być mocniejsze i szybsze. Przyspiesza do setki w 12 s. Moim zdaniem charakter pojazdu tego nie wymaga, ale są tacy, którym zabraknie. Silnik wysokoprężny o pojemności 2,8 litra i mocy 204 KM (500 Nm) nie sprawia, że auto jest szatanem prędkości, ale mocy zabraknie tylko tym, którzy chcieliby osiągać prędkości lotnicze na autostradzie. Ja nie chciałem, bo przy prędkości 140 km/h w aucie robi się już bardzo głośno. Przynajmniej 8-stopniowa skrzynia biegów nigdy nie sprawiała wrażenia zagubionej. Przy takich prędkościach auto będzie paliło sporo powyżej 10 litrów, a ostateczny wynik zależy w dużym stopniu od kierunku wiatru. Przy prędkości 120 km/h nie zmieścimy się w 8 litrach. Układ mild hybrid pomaga niewiele.

Wykonano wiele pracy, by ukryć terenowy charakter tego pojazdu w trakcie jazdy na asfalcie. Na przykład zwiększono sztywność ramy o 50 proc. Nie mamy tu do czynienia z rozlazłym kanapowym zawieszeniem, ta Toyota prowadzi się pewnie. Jest naprawdę dobrze, pomijając poziom wyciszenia, ale nie da się ukryć, że nie jest to mocny SUV, przeganiacz z lewego pasa.

Systemy działają

Nie brakuje to licznych systemów wspomagania kierowcy i bezpieczeństwa, wszystkie działają co najmniej dobrze. Cywilizacja tu dotarła i się osiedliła. Nie odkryłem niestety jak się wyłącza komunikaty dźwiękowe, w tym najważniejszy o przekraczaniu prędkości. Wyczytałem, że wymaga to czasochłonnych zabiegów, a to niestety wada. Na pocieszenie mamy takie cuda, jak złącze mini HDMI, ciekawe, czy kiedykolwiek ktoś z tego skorzysta. No i nie ma systemu Stop&Start, który bywa najbardziej znienawidzonym, czyli fajnie.

Nie będę omawiał opcji terenowych, bo auta nie topiłem. Napiszę tylko, że ma system Crawl, który ogranicza prędkość terenie. Auto ma stały napęd na cztery koła z centralnym mechanizmem różnicowym Torsena. Ma też system rozłączania stabilizatora z przodu. Blokada tylnego mostu jest w opcji.

Terenowe auto rodzinne

Miejsca wewnątrz jest mnóstwo, co nie oznacza, że w drugim rzędzie można się ganiać. Trzeba było wygospodarować miejsce na trzeci rząd z dwoma fotelami (można mieć tylko 5 miejsc). Wielką zaletą tego auta jest, że oparcia foteli można złożyć na płasko. Fotele drugie rzędu można przesuwać i składać, także korzystając ze sterowania elektrycznego. Przy rozłożonych oparciach trzeciego rzędu miejsca w bagażniku nie zostaje zbyt wiele. Ale trzeci rząd nie jest całkiem za karę, da się tam w miarę wygodnie siedzieć. Na haku uciągniemy 3,5 tony.

Wysoka dobra cena

Nie mogę powiedzieć, że cena nowej Toyoty Land Cruiser jest niedobra, mimo że wygląda jak z katalogu dużo droższych marek. Klienci wręcz biją się sonrkerami o to auto, to chyba jest dobra? Choć 408 900 zł za Toyotę może powodować omdlenia.

Przy tych kwotach można myśleć już o elektrycznej klasie G za pół miliona zł, która też ma interesujące zdolności terenowe, choć to auto z innej bajki. A auto o podobnym charakterze, choć raczej terenowo słabsze, czyli Forda Bronco, da się kupić dużo taniej i zyskuje się przyjemniejszy dźwięk silnika benzynowego z cylindrami w układzie V6 i nie jest to jedyny ucywilizowany terenowy konkurent. Toyota wzięła bardzo dużo elementów ze zbioru cech auta terenowego, sporo ze zbioru z cechami auta rodzinnego, tylko z trochę z cech auta w trasę i wyszedł jej terenowy kompromis. Widocznie na tyle dobry, że może ceną zbliżać się powoli do pół miliona złotych, bo przecież wersja Executive kosztuje 444 900 zł. A ludzie wciąż jej chcą, choć może istnienie cennika wyprzedażowego rocznika 2024 w połowie roku 2025 nieco temu przeczy. Stanowczo targałbym i wodował tym autem konia w motorówce, albo chociaż podrzucał dzieci do szkoły. Da się robić i to i to, choć to drugie trochę gorzej.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-08-07T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-07T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-07T17:47:38+02:00
Aktualizacja: 2025-08-07T16:13:09+02:00
Aktualizacja: 2025-08-07T10:05:25+02:00
Aktualizacja: 2025-08-07T09:13:02+02:00
Aktualizacja: 2025-08-07T07:56:05+02:00
Aktualizacja: 2025-08-06T12:37:49+02:00
Aktualizacja: 2025-08-05T18:47:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-05T15:14:50+02:00
Aktualizacja: 2025-08-05T13:16:29+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T20:20:10+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T20:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA