50-letnia Toyota Corolla z 416 KM pod maską - o takie restomody nic nie robiłem
Jak się ma fantazję i pieniądze, synku, to można zrobić coś strasznie fajnego.
20 lat temu Allianz miał kampanię reklamową, która mocno zapadła mi w pamięć:
To tam po raz pierwszy użyto funkcjonującego do dziś stwierdzenia, że trzeba mieć fantazję i pieniądze.
Jedno i drugie zdaje się mieć Javier Quirós - kostarykański biznesmen, którego ojciec - Xavier - zapisał się w historii Toyoty jako czwarty, najstarszy dystrybutor tej marki. Motortrend opisuje świetną historię związaną z oboma panami. Quirós senior importował na Kostarykę samochody Toyoty i American Motors. Któregoś dnia wpadł na pomysł, żeby do Corolli zamontować silnik V8 i wystartować nią w modnych wówczas wyścigach wokół stadionu piłki nożnej. Nic z tego nie wyszło, projekt zakończył się klapą.
Młodszy z panów Quirós odkupił to auto i jeździł nim po San José, ale podobno w aucie ciągle śmierdziało i było mało komfortowe, więc je sprzedał.
Dzisiaj ma pieniądze i fantazję, więc chce to auto z powrotem.
Niestety tamten egzemplarz już dawno wyzionął ducha, ale to nie przeszkodziło Javierowi w wymyśleniu nowego projektu. Corolla z amerykańskim V8 nie nadawała się do jazdy, więc tym razem projekt poprowadzono zupełnie inaczej. Nadwozie Corolli z 1969 r. siadło na podwoziu Lexusa IS F!
Jak się można domyślać, to nie był projekt plug-and-play.
Połączenie zabytkowego nadwozia, ze współczesnym podwoziem wymagało przeróbek jednego i drugiego. Corollę poszerzono o prawie 28 cm i zwiększono długość nadwozia o niecałe 8 cm, głównie modyfikując komorę silnika i dostosowując do niej elementy karoserii. Konieczne było też zmniejszenie odległości między osiami w podwoziu Lexusa o ponad 35 cm.
Podobno wpływ na to jak wygląda ten egzemplarz miał sam Akio Toyoda, który przyjaźni się z Quirósem i doradził mu m.in. jaki odcień zieleni będzie pasował do tego samochodu.
Ryan Millen - człowiek, który poskładał to wszystko w całość, przyznał, że w swoim życiu zbudował mnóstwo samochodów, ale ten projekt był najtrudniejszym, z jakim musiał się zmierzyć. I nie ma się co dziwić, w końcu w efekcie komora silnikowa, która oryginalnie wyglądała tak:
Teraz wygląda tak:
A wnętrze, które powinno być takie:
Jest takie:
416-konne V8, które z pomocą 8-biegowego automatu przerzuca moc na tylną oś, rozpędza tego ważącego 1,5 tony stworka do 60 m/h w 4,3 sekundy! Założę się, że dostarcza przy tym niezapomnianych wrażeń, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że póki co auta nie wyposażono nawet w układ ABS. Podobno jest taki plan, zanim auto trafi w ręce Javiera, zyska ten element.
Z ABS-em czy bez, opanowanie tego monstrum może być nie lada wyzwaniem. Podobno Javier Quirós ma pokaźną kolekcję samochodów i naprawdę lubi nimi jeździć, a i ta Corolla nie będzie wyłącznie stać i pachnieć.
Gdybym wydał 250 tys. na taki restomod, to też bym chciał korzystać z niego kiedy tylko się da. Ale nie wiem, czy miałbym tyle fantazji, by mordować nim jakiegoś Tarpana.
fot. Robin Trajano dla Motortrend.com