REKLAMA

Tankowanie pod korek może mieć fatalne skutki. Nie bądź cebulą

Tankowanie pod korek nie jest takie dobre dla samochodu jakby się mogło wydawać. Cebulackie nawyki mogą słono kosztować. 

złe paliwo baku
REKLAMA
REKLAMA

Stacje paliw stały się ostatnio bardzo drogim miejscem, bo ceny paliw skoczyły do niebotycznych poziomów. Już nawet zwykli użytkownicy BMW mogą się pochwalić, że płacą złotówkę za każdy przejechany kilometr. Wysokie ceny powodują, że wielu kierowców szuka tańszych miejsc do zatankowania. Czasem potrafią przejechać pół miasta, żeby zatankować paliwo, które jest tańsze 20 groszy na każdym litrze. Oczywiście w swoich oszczędności nie biorą pod uwagę dojazdu, ale to detal. Podczas pierwszego skoku cenowego na stacjach paliw działy się dantejskie sceny, ludzie chcieli tankować każdy możliwy zbiornik z dziurą, w którą mieścił się pistolet od tankowania. Jednak żaden z naszych kierowców nie wpadł na nieco zapomniany pomysł rodem z przygranicznych miejsc.

tankowanie pod korek
Król pogranicza

Lata temu, gdy paliwo za wschodnią granicą było bardzo tanie i było tam bezpieczniej, to przygraniczni mieszkańcy jeździli tam tankować. Żeby maksymalnie wykorzystać pojemność ziornika paliwa przechylali samochód i przytrzymywali guzik od odpowietrznika, dzięki czemu udawało się wcisnąć kilka dodatkowych litrów do baku. Następnie wracali do Polski i albo jeździli dużo taniej, albo sprzedawali wwiezione paliwo. To wtedy najbardziej popularnym autem był Volkswagen Passat B4, którego pojemność baku wynosiła aż 90 litrów, a jak ktoś się mocno postarał, to udawało mu się zatankować pełne 100 litrów, chociaż do dzisiaj na forach internetowych można spotkać relacje domorosłych specjalistów, którzy rozdmuchali swoje zbiorniki tak, żeby mieściły 115 litrów.

Czemu więc przywołuję tankowanie pod korek, skoro to zapomniany proceder?

Bo jak się okazuje polskie tradycje wykwitły z nową mocą w Azji.

Różnica w cenie paliwa pomiędzy Malezją a Singapurem spowodowała, że kierowcy zabierają na stacje paliw rampy, żeby przechylić auto i wcisnąć do zbiornika paliwa tyle ile się da. Różnica jest porażająca, bo w Malezji paliwo jest prawie 2,5 razy tańsze niż w Singapurze (około 9,97 zł vs 3,98 zł). Nic dziwnego, że singapurscy kierowcy próbują zatankować swoje auta pod korek. Niestety nie mają Passatów B4 i muszą kombinować po swojemu. Jednak okazuje się, że takie tankowanie pod korek może mieć negatywne skutki dla samochodu. Mocno obciążany jest układ EVAP, który pochłania opary z paliwa podczas postoju. Gromadzone są one w specjalnym pojemniku, w którym znajduje się pochłaniacz. czyli węgiel aktywny oraz zawór. Gdy silnik zostaje uruchomiony opary trafiają do kolektora ssącego, gdzie są spalane.

REKLAMA
kolejka po paliwo

Układ ten jest bardzo ważny dla samochodu, ale jak wszystko w aucie — można go uszkodzić. Jeżeli do pochłaniacza dostanie się paliwo, konieczna będzie jego wymiana, a to kosztuje. Im nowsze auto, tym bardziej problemowa staje się naprawa tego elementu. Nie bądź cebulą — nie bierz do tankowania najazdu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA