Jesteś szeryfem drogowym, ale mylą ci się znaki. Świat nie zna większego upokorzenia
Szeryf drogowy to dosyć specyficzny typ użytkownika ruchu, który uważa, że zna przepisy, ustawę Prawo o ruchu drogowym ma w małym palcu i nie waha się ani minuty, żeby nauczyć innych kierowców prawidłowego zachowania. Najgorzej, gdy szeryf się pomyli.
Bycie szeryfem to ciężki kawałek chleba. Musisz być gotowy stoczyć bój o przepisy w każdej chwili, nigdy nie wiesz kiedy na swojej drodze spotkasz kierowcę, który wymaga szybkiego kursu reedukacyjnego. Twoim naturalnym środowiskiem są zwężenia dróg, bo tam możesz zablokować dwa pasy, żeby nikt nie nie wyprzedził cię, tylko grzecznie czekał w korku, tak jak i ty czekasz. Czasem trafi ci się drogowa wygrana na loterii - jedziesz ulicą jednokierunkową, a z przodu pojawia się kierowca, którego będziesz mógł zmusić do wycofania. Plotka głosi, że po takim wyczynie dzwoni z gratulacjami sam komendant najbliższego posterunku. Jednak czasem trafia się największe upokorzenie, jakie może doznać szeryf.
Pomylenie znaków
To wtedy oddziela się ziarno od plew, słabi wpadają w panikę i odjeżdżają niepyszni, ale prawdziwi wyjadacze nie okazują słabości. Nie przyznają się do niczego, a jeszcze przy okazji pokrzyczą na kierowców, którzy akurat jechali prawidłowo. Po takim wyczynie dostaje się dyplom strażnika dróg, a z gratulacjami dzwoni komendant wojewódzki policji. Tym razem zadzwoni do kierowcy tego Audi.
Na początek ważna rzecz - auta premium na zwykłych lampach wyglądają źle. Nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym, a teraz wracamy do sytuacji. Na filmie widzimy jak jadące środkiem Audi postanawia zablokować ruch na zwężeniu. Kierowca podjął taką decyzję po zobaczeniu znaków, które odczytał jako przyznanie mu pierwszeństwa.
O tym, że tak jest świadczy jego reakcja, gdy podszedł do nagrywającego, żeby mu powiedzieć, że to on miał pierwszeństwo i że kamera mu nie pomoże. Tak wygląda pierwszeństwo według tego kierowcy:
Mamy tam dwa znaki, które się pomyliły kierowcy - pierwszy to B-25, czyli zakaz wyprzedzania. Nie mamy tutaj do czynienia z taką sytuacją. Jest jeszcze drugi, widać go z oddali:
To znak B-36, czyli zakaz zatrzymywania się, któremu towarzyszy znak T-25a, czyli strzałka skierowana do góry. Oznacza, że zakaz obowiązuje od tego miejsca. Najwidoczniej kierowca Audi doszedł do wniosku, że ta strzałka przyznaje mu pierwszeństwo. Otóż nie. Nie ma to nic wspólnego z pierwszeństwem.
Na ironię zakrawa to, że gdyby kierowca Audi jechał przy prawej krawędzi, to oba pojazdy wyminęłyby się bez żadnego problemu, ale lepiej jest sprowokować niebezpieczną sytuację, pokazać się z agresywnej strony, niż poświęcić chwilę na nauczenie się znaków drogowych. A nagroda odcinka wędruje do kierowcy Volkswagena, który postanowił ominąć problem, łamiąc przy okazji kilka innych przepisów.
A wszystko zaczęło się od jednej strzałki.
Więcej na temat przepisów ruchu drogowego przeczytasz w: