Lata lecą, a w Łodzi dalej jak w lesie. Rowerzysta budzi agresję i zdziwienie
Mamy już 2024 r., wydawałoby się, że rowerzyści nie budzą już zdziwienia na drodze, są obecni każdego dnia w ruchu drogowym, a jednak jakimś cudem w Łodzi uchował się jeden kierowca, który na widok rowerzysta oszalał.
Rowerzyści mają swoje za uszami, ale trudno im się dziwić, bo muszą walczyć o przeżycie z kierowcami samochodów osobowych. Sam boję się o swoje życie, gdy poruszam się na jednośladzie, bo mogę być sam na pustej po horyzont drodze, ale i tak czasem trafi się kierowca samochodu, który postanowi podjechać do mnie na grubość lakieru. Nie wiem, czy to kwestia moich opiętych spodenek rowerowych, które działają jak magnes na niektórych, czy może mój piękny rower, ale nie czuję się z takim podjeżdżaniem komfortowo.
Z jakiegoś powodu część kierowców uważa, że miejsce rowerzysty jest albo w domu na trenażerze, albo na ścieżce rowerowej. I za wszelką cenę chcą to udowodnić. Nie wystarczy po prostu powiedzieć rowerzyście, że zbłądził. Trzeba go wdeptać w ziemię, strąbić, a najlepiej jakby się jeszcze wywrócił. I właśnie z takim zachowaniem mamy do czynienia w Łodzi.
Kierowca Toyoty z Łodzi chce zniszczyć rowerzystę
O tym, że mamy czasy drogowej dżungli najlepiej świadczy to, że nawet rowerzyści mają kamery, dzięki którym mogą się później bronić w sądzie. Obejrzyjmy nagranie:
Na pierwszy rzut oka nic złego nie powinno się tu wydarzyć. Jest ulica z dwoma pasami, nie ma obok DDR, więc rowerzysta jak najbardziej może jechać razem z samochodami. Większość kierowców zachowuje się normalnie, omijają rowerzystę w bezpiecznej odległości i wtedy zjawia się on. Kierowca w białej Toyocie RAV-4, który postanowił pokazać, co myśli o rowerzyście. W ruch idzie klakson, ale nie to jest najgorsze. Kierujący postanawia zepchnąć rowerzystę z drogi, prowokuje naprawdę niebezpieczną sytuację, która mogłaby się zakończyć upadkiem rowerzysty.
W ogóle nie musiało dojść do tej sytuacji, bo kierujący Toyotą początkowo nawet nie jechał po pasie, który zajmował rowerzysta. Mógł go bezpiecznie i szybko ominąć po prostu kontynuując jazdę po swoim pasie. Tymczasem tak mu się spieszyło, że postanowił stracić kilkanaście sekund życia, żeby tylko udzielić lekcji. Mam nadzieję, że filmik z tego zdarzenia trafił już na policję i kierowca zostanie nauczony kultury za pomocą dużej kary pieniężnej.
Czy rowerzysta mógł jechać po jezdni?
Zobaczmy, co na ten temat mówią przepisy. Art. 33 ustawy Prawo o ruchu drogowym precyzuje, że:
Kierujący rowerem lub hulajnogą elektryczną jest obowiązany korzystać z drogi dla rowerów, drogi dla pieszych i rowerów lub pasa ruchu dla rowerów, jeżeli są one wyznaczone dla kierunku, w którym się porusza lub zamierza skręcić. Kierujący rowerem lub hulajnogą elektryczną, korzystając z drogi dla pieszych i rowerów, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustępować pierwszeństwa pieszemu.
W tym przypadku widzimy, że w kierunku, w którym jedzie rowerzysta nie ma drogi dla rowerów, więc nie mógł jechać po DDR. Dlatego wybrał jazdę po jezdni, bo to logiczne i bezpieczne. Jedynym winnym w tym przypadku jest kierowca samochodu osobowego, który spowodował zagrożenie w ruchu drogowym. Nadal nie mogę zrozumieć, co siedzi w głowach takich kierowców.
Więcej o rowerach przeczytacie w: